Poślizgnięcie bywa największym koszmarem piłkarzy Los chciał, by niektórzy zaliczali je w najważniejszych momentach w swoich karierach. Przykłady? John Terry – finał LM. Steven Gerrard – mecz, w którym Liverpool mógł się znacznie przybliżyć do mistrzostwa. Jakub Wawrzyniak – historyczna wpadka z Niemcami. Czasem się jednak zdarza, że poślizgnięcie pomaga w akcji ofensywnej. Dzisiaj przypomnimy jedną z takich sytuacji – z meczu z 2000 roku.
Gdy patrzymy na tabelę końcową tamtego sezonu, dostrzegamy jak nasza piłka się diametralnie zmieniła. Trzecie miejsce miał Ruch Chorzów, mistrzem została Polonia, a „dopiero” na czwartej lokacie plasowała się Legia. W barwach stołecznej drużyny jedną z najważniejszych postaci był Sylwester Czereszewski. Ten właśnie napastnik strzelił z główki Amice Wronki po świetnej akcji Marka Citko. Najpierw Citko zakręcił obrońcą Amiki, w czym pomogło mu wspomniane własne poślizgnięcie, a następnie idealnie wrzucił na „bańkę” do Czereszewskiego. Sylwek oddał atomowe uderzenie i bramkarz w Wronek musiał skapitulować.