To były teksty, które wstrząsnęły polską piłką. Ich autor, bardziej bezkompromisowy niż Bruce Willis we wszystkich częściach “Szklanej pułapki” razem wziętych, starał się w oparciu o własną historię wypunktować wszystkie patologie rodzimej kopanej. Od układów, przez doping, aż po samo granie w Wielki Piątek. Bez brania jeńców czy też może bardziej bez negocjacji z terrorystami – na stole wylądowała brutalna, brzydka prawda. Jeśli ją przegapiliście, to pierwszą część znajdziecie TUTAJ, a drugą W TYM MIEJSCU. Wrażliwym odradzamy.
Okej, teraz kilka słów bez szydery. Na Erwina Saka wpadliśmy kilka lat temu, gdy pisaliśmy o wyjątkowo słabych praktykach Stomilu Olsztyn w stosunku do piłkarzy. Skontaktowaliśmy się z nim, by opowiedział, jak klub wyznaczał mu treningi w dniu ślubu i tak dalej. Chyba się trochę wtedy nie zrozumieliśmy, bo po pewnym czasie dostaliśmy od niego maila z gigantycznym wywiadem, który przeprowadził sam ze sobą. Część z pytań wymyślił, część pozwolił nam dopisać. No absurd, ale gdy przeczytaliśmy całość, uznaliśmy, że wy też powinniście. Bo, po pierwsze, trzeba Erwinowi oddać, że całkiem fajnie pisze, wystarczy wprowadzić trochę poprawek technicznych. Po drugie – to, co chce przekazać, powoduje, że mamy mieszane odczucia. A w zasadzie bardziej chodzi o nutkę wątpliwości. Bo naprawdę wszystko wskazuje na to, że Erwin jest po prostu gościem – lekkim, może nawet pozytywnym świrem? – z bujną wyobraźnią (jako bramkarza nie potrafimy ocenić), któremu bardzo spodobał się sposób, w który zaistniał. No co kto lubi, choć to oczywiście słabe i niepoważne (ale też “bekotwórcze”). Jednak pewnie ziarenko prawdy w tych jego wszystkich opowieściach również jest, w czym utwierdziło nas kilkanaście (kilkadziesiąt?) waszych komentarzy, w których przekonywaliście, że wy przeżyliście lub wasi znajomi przeżyli coś podobnego.
Dziś Erwin podesłał część trzecią swojej opowieści. Potraktujcie to, jak chcecie.
***
***
Pewnie wszyscy myślą, że już się poddałem.
Zawsze walczę do końca i nigdy się nie poddaję!
Nawet jeśli coś wydaje się na poziomie cudu.
Po pierwszym artykule zgłosiła się do mnie z prośbą o wywiad Piłka Nożna. Po drugim dostałem propozycję zrobienia ze mną materiału w First Eleven przed meczem Ligi Mistrzów Real – Legia. Z pytaniem: Czy naprawdę sądzę, że dam radę kiedyś zagrać w Legii?
To oczywiście miłe, że ktoś się mną interesuje, szczególnie że potem na tym portalu ukazały się wywiady z Cezarym Kucharskim i Dariuszem Mioduskim. Natomiast uważam, że najpierw trzeba osiągnąć sukces, a dopiero potem dawać wywiady. Dlatego zdecydowałem, że dopóki nie będę bramkarzem nr 1 w Legii, to nie zamierzam udzielać wywiadów.
Po drugie w moim ekstremalnym przypadku wywiad jest zbyt słabą formą przekazu.
Po trzecie wszystko musi być we właściwym czasie.
W ostatnim artykule napisałem, że pokażę jak z Łęcznej robi się Legię, ale widocznie moja propozycja onieśmieliła Górnika i „Fucking Polaka”. Nie dziwię się, dlaczego na stadion przychodzi mało kibiców skoro nie biorą zawodników z regionu, którzy dodatkowo mają większy potencjał od tych, których ściągają. To tak jakby w Legii wzięli zagranicznego zawodnika zamiast lepszego polskiego bramkarza. Z drugiej strony jestem przekonany, że gdyby prezesem Górnika był Bogusław Leśnodorski, to klub dogadałby się z kibicami i stadion w Łęcznej byłby pełny. Pytam: z kim i czym kibice mają się utożsamiać?
Wspomniałem, że mają odpowiedniego trenera bramkarzy, z którym mógłbym zrobić Legię. Od razu zrezygnowali z dwóch bramkarzy zagranicznych, wzięli młodego Polaka i drugiego w moim wieku, co w Pucharze Polski puścił 7 karnych zamiast Erwina Saka, który potrafi obronić 7 karnych w sezonie. Pewnie są kozakami… ale uśmiechnąłem się tylko bo i tak wiem, że nie dostaną za żadnego z nich od Legii nawet 1 euro.
Legia potrzebuje w bramce Polaka, który jest ukształtowany, a przede wszystkim był w zagranicznym klubie funkcjonującym na podobnym poziomie co Legia. Arkadiusz też powinien być tego świadomy, ale niestety w Łęcznej zatracił swoją tożsamość. Zaczął zmieniać zdanie w zasadniczych kwestiach, jego przewidywania są kompletnie nietrafione i ogólnie sieje kit. Nie był zwolennikiem Fabiańskiego, ale zmienił zdanie. Potem prorokował, że Łukasz będzie pierwszym bramkarzem na Euro 2016. A już stronniczych wypowiedzi na temat bramkarzy w kadrze po prostu nie idzie czytać. Krótko mówiąc, w Lechu pracuje Andrzej Dawidziuk, który wychował Fabiana… no i wygląda na to, że Arkadiusza ciągnie do tego Lecha. W jednym z wywiadów prezes Leśnodorski powiedział, że Lechowi brakuje własnej tożsamości, więc może i faktycznie Arkadiusz tam pasuje.
Wygląda na to, że zbiera materiał do następnej książki pt. „Fucking Joke”.
Następnie stwierdził, że nie podobało mu się, jak van Gaal zmienił bramkarza na MŚ w karnych. Zaraz na Euro mamy identyczną sytuację, gdzie bezdyskusyjnie Artur Boruc powinien wejść na karne. Szczególnie po tym jak wyglądały rzuty karne ze Szwajcarią. Uważam, że gdyby na ME bronili wszyscy trzej bramkarze to Polska wróciłaby z medalem. Tylko to trzeba mieć jaja tak jak van Gaal.
Artur ostatnimi czasy nie był dostatecznie doceniany w kadrze. W tym sezonie też radził sobie lepiej od Fabiańskiego w Premier League. Natomiast ma to i tak niewielkie znaczenie, bo reprezentacja rządzi się własnymi prawami, a selekcjoner jest szefem i on decyduje. Ale jeszcze trochę i nie zdziwię się, gdy Wojtek zrobi tak jak Artur Boruc, tylko zamiast zakończyć karierę reprezentacyjną, to odpuści sobie zgrupowanie i poleci na Malediwy. A byłoby szkoda, bo tylko z Wojtkiem w bramce mamy szanse na zdobycie medalu na MŚ w Rosji.
Za 3 lata jak już będę numerem 1 w Legii, to dziennikarze nadadzą bramkarzom kadry przydomek „S3” czyli Szczęsny, Skorupski i Sak.
Przez ostatnie 10 lat od czasów Łukasza Fabiańskiego polski system nie wychował dla Legii żadnego Polaka. W Polsce jak ktoś jest orłem, to chcą mu podciąć skrzydła albo wmówić, że jest kurą. Na razie najmłodszym polskim bramkarzem, który był gotowy na nr 1 w Legii okazał się 34-letni Arek Malarz. Transfer, któremu kibicowałem. Gdy Legia napisała, że jej nie stać na Arka, to poszedłem zrobić zakupy w Legia Store, aby symbolicznie dołożyć się do tego transferu.
Trener Krzysztof Dowhań jest legendą w Legii, ale brakuje mu jednej rzeczy, aby być trenerem kompletnym. Nie wychował jeszcze bramkarza o posturze Ikera Casillasa. To byłaby taka kropka nad i. Widać, że mu tego brakuje, bo wspomina o nim w prawie każdym wywiadzie. Innej szansy już nie będzie.
Po testach w Legii miałem tylko jeden cel. Grą wypromować się i wrócić do niej, jak ludzie zarządzający klubem się zmienią. Zamiast Lewandowskiego do Legii wzięli Arruabarrenę, a zamiast Saka Antolovica. Pytam się: jak można aż tak okrutnie się mylić?!
Miałem trochę mniej szczęścia niż Robert Lewandowski. On po odejściu z Legii od razu trafił pod skrzydła Andrzeja Blachy. Ja trenera Andrzeja poznałem dopiero po 2-letnim „epizodzie” w Stomilu. To on polecił mnie do II-ligowego Świtu NDM. Ale i tam dobre bronienie, jak gra w przypadku Roberta w Zniczu, znowu nic mi nie dało. Ojciec drugiego bramkarza wszedł do zarządu klubu i po raz drugi zostałem wyrzucony do rezerw za brak dostosowania się do panującego układu.
Można zadać pytanie, czy gdyby nie Andrzej Blacha, to Robert Lewandowski byłby tu, gdzie jest teraz? Jest to jedna z osób, które poznałem i wysoko sobie cenię w polskiej piłce. Zawsze mogłem do niego zadzwonić, zapytać o radę czy się spotkać. Prezes Boniek powiedział, że nie zna Andrzeja Blachy. Trzeba najpierw kogoś poznać, a dopiero potem robić sugestie, że to nie jest dla niego problem, aby pozbywać się ludzi, którzy szkodzą polskiej piłce.
Drugą rzeczą, która bardzo mi się nie spodobała była wypowiedź prezesa Bońka po wyborach PZPN w „Misja Futbol”, że „Robert Lewandowski jest piłkarzem znakomitym nie dzięki Kucharskiemu, tylko pomimo Kucharskiego”. Była to wypowiedź bez szacunku do mojego przyszłego menedżera.
W Polsce jest trzech menedżerów na poziomie Ligi Mistrzów: Dariusz Mioduski, Bogusław Leśnodorski i Cezary Kucharski. Mimo tego nie można powiedzieć, że Czarek Kucharski jest kompletnym menadżerem, bo nie ma u siebie bramkarza. Taki Mino Raiola ma Donnarummę i Sergio Romero.
Moim zdaniem najlepiej dla Legii byłoby, gdyby prezes Leśnodorski dalej współpracował razem z właścicielem Mioduskim. Ale może dla polskiej piłki lepszym rozwiązaniem byłoby gdyby prezes Leśnodorski był właścicielem innego klubu. Zbigniew Boniek jako prezes PZPN na razie prezentuje poziom Ligi Europejskiej. Dla przykładu, karę zamknięcia stadionu dla Lecha w Lidze Europejskiej potrafił „załatwić”, a już zamknięcia stadionu Legii w Lidze Mistrzów nie dał rady. Finał Ligi Europejskiej w Warszawie został zorganizowany, ale Finału Ligi Mistrzów na razie nie zorganizował. Za rządów Bogusława Leśnodorskiego i Dariusza Mioduskiego Legia na 100-lecie klubu awansowała do Ligi Mistrzów. Teraz kolej na PZPN, aby na 100-lecie związku w 2019 roku odbył się Finał Ligi Mistrzów w Polsce.
Erwin Sak był zawodnikiem Cardiff City i w sobotę odbędzie się tam Finał Ligi Mistrzów. Teraz czas na Legię i Finał Ligi Mistrzów w Warszawie.
Niedawno minęło 5 lat od czasu, kiedy zostałem przesunięty do rezerw w Stomilu. Gdybym nie był przekonany, że w przyszłości mogę być numerem 1 w Legii, to bym się nikomu nie postawił.
Wiedziałem, że jeżeli nie będę grał all-in, to o Legii będę mógł zapomnieć, a także zatracę swoją tożsamość. Ten okres pokazał, że choć poszedłem pod prąd i zapłaciłem dużą tego cenę, to obrałem właściwą drogę. Bramkarz, który wtedy wszedł na moje miejsce, praktycznie przez cały okres przesiedział tam na ławie. Straciłem na tym kilkaset tysięcy.
Powiem tak: Nie opłacało się, ale było warto!
Dużą wartością dla mnie jest to, że pomimo 7 lat w piłkarskim więzieniu pozostałem sobą. Jestem przekonany, że mało kto tyle czasu dałby radę. Może nawet i nikt, bo składa się na to wiele czynników. Jest to z pewnością wyczyn ekstremalny. Jeden chłopak co był w Evertonie, przyjechał do Polski, wytrzymał rok i pojechał na Cypr.
Mam świadomość, że tym co zrobiłem poza boiskiem, osiągnąłem poziom Mount Everestu. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Jeżeli będzie mi teraz dane, aby zdobyć Mount Everest na boisku, to myślę, że moja historia może być lepsza niż Jamie Vardy’ego. Na dzień dzisiejszy od roku nie trenuję. Umieram jako piłkarz. Trzy razy podłączałem się do respiratora, grając w czwartoligowych klubach.
Zdecydowałem, że czwarty raz już nie będę. Legia albo śmierć.
ERWIN SAK