Reklama

Kolosalna Konfrontacja na Narodowym – impreza, jakiej jeszcze nie było!

Jan Ciosek

Autor:Jan Ciosek

28 maja 2017, 10:53 • 7 min czytania 54 komentarzy

Przybyłem, zobaczyłem, zwyciężyłem” – stwierdził Juliusz Cezar po bitwie pod Zelą, co do dziś jest jednym z najbardziej znanych historycznych cytatów. Podobnie mogą powiedzieć właściciele federacji KSW po gali Colosseum. Sukces jest w zasadzie pełen, choć nie da się nie zauważyć, że Mamed Chalidow, do tej pory bezdyskusyjnie największa gwiazda MMA w Polsce, drugi raz z rzędu został wygwizdany.

Kolosalna Konfrontacja na Narodowym – impreza, jakiej jeszcze nie było!

Na początek suche fakty. 60 tysięcy ludzi na trybunach Stadionu Narodowego sprawiło, że ta gala pobiła kilka rekordów. Po pierwsze, to prawdopodobnie druga największa impreza sportowa w Polsce – po meczu Polska – Serbia na mistrzostwach świata siatkarzy (62 tysiące widzów). Na inauguracji EURO 2012 było prawie 57 tysięcy osób, na walce Adamek – Kliczko nieco ponad 40.

Kurde Sprzedaliśmy Wszystko

60 tysięcy widzów to nie tylko polski rekord. Według wyliczeń organizatorów taki wynik sprawia, że była to jedna z kilku największych imprez w historii MMA. Wprawdzie rekordu Pride Shockwave z Tokio sprzed 15 lat nie udało się pobić (71 tysięcy), ale wyniki największych gal UFC z Kanady i Australii (55-56 tysięcy) już jak najbardziej. Warto tylko dodać to tego fakt, że nawet w rekordowym Pride sprzedano około 50 tysięcy wejściówek, a resztę rozdano, tymczasem w Warszawie bilety rozeszły się jak świeże bułeczki. To tylko pokazuje skalę sukcesu KSW.

Aż nie chce się uwierzyć, że pierwsza gala KSW w lutym 2004 roku odbyła się w restauracji Champions, na oczach garstki widzów. Kolejne kroki w rozwoju federacji to nawiązanie współpracy z Polsatem i zaangażowanie Mariusza Pudzianowskiego, a następnie wprowadzenie systemu Pay Per View.

Reklama

pudzian2

Wczoraj też była płatna transmisja i choć nie znamy jeszcze wyników, to śmiało można spodziewać się ogromnych wpływów. Podobnie jak z samej gali. Najtańsze bilety kosztowały po 25 złotych, nieco lepsze po 50, 100 i tak dalej. Aż do 2,5 tysiąca za miejsca tuż przy klatce. 60 tysięcy biletów musiało lekką rączką przynieść ładne kilka milionów złotych.

Kolejne Spektakularne Widowisko

Przy wczorajszej gali pracowało więcej osób z obsługi niż widziało na żywo pierwszą edycję KSW. Biuro prasowe dla ponad 200 dziennikarzy było większe niż restauracja Champions. Na samej płycie Stadionu Narodowego zasiadło 8 tysięcy widzów, czyli więcej niż mieści się na przykład na Torwarze, z którego wypełnieniem KSW na początku miało spore problemy.

Do tego, jak wyliczyli organizatorzy: 800 lamp, 700 metrów kwadratowych multimediów, 20 kilometrów kabli, 14 tirów ze sprzętem i 4 gigantyczne telebimy o przekątnej 15 metrów.

Wszystko po to, żeby widzowie na Narodowym oraz przed telewizorami dostali niezapomniane widowisko. Efekt – naprawdę imponujący, choć pod względem sportowym na pewno mogłoby być lepiej.

Reklama

Kibice Szanują Warszawiaka

Jasne, było wczoraj aż pięć walk mistrzowskich oraz jedno starcie dwóch czempionów KSW. Ale trzeba przyznać, że najmocniej publikę na Narodowym rozgrzał kto inny, wcale nie prezentujący najlepszego poziomu sportowego. Łukasz Jurkowski, pierwszy mistrz KSW, wrócił do klatki po latach. Ostatnio był głównie komentatorem MMA w Polsacie oraz spikerem na meczach Legii.

juras

I właśnie kibice zadbali o odpowiednią oprawę powrotu „Jurasa”. Możecie nie lubić Legii, ale musicie przyznać, ze „Sen o Warszawie” na 30 tysięcy gardeł robi wrażenie. Wczoraj na Narodowym na wejście Jurkowskiego przebój Czesława Niemena zaśpiewało 60 tysięcy osób. Efekt był porażający.

I choć sama walka Polaka z Sokoudjou była zdecydowanie średnia, a niejednogłośne zwycięstwo Jurasa mocno dyskusyjne, to faktem jest, że takiej owacji nie dostał wczoraj nikt.

Kopnij, Strzel, Wykończ

Wielkie nazwisko, wyczekiwany debiut, Czy mogło być lepsze miejsce i lepszy moment niż wczorajsza gala? Odpowiadamy: zdecydowanie nie. Damian Janikowski, brązowy medalista igrzysk olimpijskich w zapasach, wczoraj po raz pierwszy wyszedł do klatki. Debiut miał wymarzony, nie tylko dlatego, że przed taką widownią.

Janikowski swojego rywala próbował zaskoczyć na dzień dobry potężnym kopnięciem. Za pierwszym razem chybił, za drugim już nie. Potem poprawił kolejnym strzałem i było po wszystkim.

janikowski

Olimpijczyk zaczął z wysokiego C, ale musi pamiętać o jednym: nie codziennie jest niedziela i nie każda gala będzie równie duża.

Koike Skopał Wrzoska

Rekordowa gala była naładowana świetnie zapowiadającymi się pojedynkami. Część z nich spełniła oczekiwania, niektóre rozczarowały. Marcin Wrzosek na przykład zaprezentował się przeciętnie w walce w obronie pasa wagi piórkowej i w pełni zasłużenie przegrał z Japończykiem Kleberem Koike Erbstem.

To była jednak jedna z niewielu przykrych niespodzianek dla kibiców. W bardzo dobrej walce, w której już od ważenia iskrzyło, Mateusz Gamrot jednogłośnie pokonał Normana Parke. Pojedynek o pas wagi półciężkiej także nie rozczarował. Tomasz Narkun w ostatniej sekundzie pierwszej rundy poddał Marcina Wójcika i obronił tytuł.

Król Stłamsił Wielkoluda

W najbardziej zakręconej walce gali także było gorąco. Popek Monster, Król Albanii, mierzył się z Robertem Burneiką. Wiadomo, nie o widowisko sportowe tu chodziło. Ale między panami mocno iskrzyło już na konferencji i ważeniu, gdzie nie szczędzili sobie uszczypliwości. W klatce także było gorąco, choć zdecydowanie pod dyktando Popka.

popek

Trzeba podkreślić, że poziom był zdecydowanie rekreacyjny, a akcje zawodników zamiast aplauzu budziły raczej wybuchy śmiechu na trybunach. Wesoło nie było tylko Burneice, który nie stanowił dla rapera żadnego zagrożenia i tylko zbierał kolejne ciosy. Na szczęście dla niego (i dla widzów chyba też) po niespełna minucie sędzia się zlitował i przerwał pojedynek.

Kozacki Strzał Wojownika

Litości nie było za to w walce Rodriguesa z Marcinem Różalskim. Brazylijczyk bronił pasa wagi ciężkiej i był zdecydowanym faworytem. Ale niesiony szalonym dopingiem „Różal” nie tylko odebrał mu tytuł, ale zrobił to jeszcze w wyjątkowo widowiskowy sposób. Idealnym prawym na szczękę wyłączył mistrzowi światło już w 16. sekundzie walki! Stadion Narodowy eksplodował.

rozal

Tak mnie przywitali, że w zasadzie mogłem już nie wychodzić do klatki. To było piękne – mówił potem Polak, który już przed walką zapowiedział, że jeśli wygra, to zwakuje pas. Po spektakularnym nokaucie podtrzymał deklarację. – Nie wytrzymałbym presji walki w obronie tytułu. Może poproszę tylko Martina i Maćka o kopię pasa, którą będę mógł zlicytować i zebrać kasę na zwierzęta…

Kowalczyk Stracił Wiarę

Różalski i Jurkowski wzbudzili na Narodowym największe emocje. Co zaskakujące, bo po nich walczyli przecież dwaj goście, którzy dla rozwoju polskiego MMA zrobili chyba najwięcej: Mariusz Pudzianowski oraz Mamed Chalidow.

Walka byłego mistrza świata strongmanów z Tyberiuszem Kowalczykiem była naprawdę niezła. Po dobrej pierwszej rundzie, w drugiej Pudzian wykończył mniej doświadczonego rywala, walcząc mądrze i z pomysłem. Pod koniec drugiego starcia Kowalczyk ewidentnie nie miał już pomysłu na dalszą walkę i kiedy przyjął kilka uderzeń łokciami, szybko odklepał.

kowalczyk

Największe zaskoczenie: zdecydowanie skromna reakcja kibiców. Jasne, oklaski były, ale żadnej euforii, jak po wygranych „Jurasa” i „Różala”.

Khalidov Strasznie Wygwizdany

Mamed Chalidow (Khalidov w oryginalnej pisowni) przez długie lata był największą gwiazdą polskiego MMA. Czeczen z polskim paszportem ma już 36 lat i powoli jednak zbliża się do końca kariery. Nie da się ukryć, że nie walczy już tak skutecznie jak kiedyś. Poprzedni pojedynek w KSW stoczył rok temu. W walce z Azizem Karagolu sędziowie podjęli bardzo kontrowersyjną decyzję i przyznali mu zwycięstwo. Kibice w Gdańsku skwitowali to potężnymi gwizdami, co było dla Mameda kompletnym szokiem.

chalidow

Chalidow długo zwlekał z powrotem do klatki. Wczoraj wystąpił w pierwszym w historii KSW pojedynku mistrzów federacji. Po znakomitej i pełnej emocji walce z Borysem Mańkowskim sędziowie jednogłośnie uznali go za zwycięzcę (jeden przyznał mu wszystkie rundy, dwaj pozostali dwie z trzech). Ten werdykt także nie spodobał się kibicom, pojawiło się sporo gwizdów. Kiedy Mańkowski skończył udzielać wywiadu po walce, dostał brawa. Z kolei gdy Mateusz Borek zaprosił na środek klatki Chalidowa, jego słowa zostały zagłuszone przez jeden wielki gwizd. Mistrz na tym zakończył rozmowę.

Wiadomo, nikt nie lubi, jak się na niego gwiżdże. Ale Mameda musi to boleć jeszcze bardziej – w końcu mówimy o gościu, który przez lata był ikoną MMA i przez kibiców był traktowany jak bóg. Wczoraj był świetnie przygotowany, dał dobrą walkę, pokonał znakomitego rywala i… znów został upokorzony przez publiczność.

Mańkowski zaapelował do gwiżdżących, nie przebierając w słowach. – Przestańcie kurwa gwizdać na Mameda, do chuja – wypalił. Szczerze jednak wątpimy, żeby to pomogło.

KSW odniosło kolejny sukces sprzedażowy i organizacyjny. Przed Martinem Lewandowskim i Maciejem Kawulskim teraz kolejne wyzwanie: co zrobić z wygwizdywanym Mamedem, kim zastąpić 40-letniego Pudzianowskiego i jak przekonać „Różala” do kolejnej walki o pas.

JAN CIOSEK

Najnowsze

Komentarze

54 komentarzy

Loading...