– Wydaje mi się, że szkolenie bramkarskie na Słowacji mamy lepsze niż w Polsce. Stąd tylu słowackich bramkarzy – powiedział dziś na konferencji przed meczem Lecha Poznań jego bramkarz, Matus Putnocky. Podobno na końcu języka miał opinię, że Brazylia to niedoceniana potęga w skokach narciarskich, Pigmeje grają lepiej w kosza od USA, a faworytem najbliższych Mistrzostw Świata jest Wybrzeże Klatki Schodowej.
Przyjrzyjmy się jakie to bramkarskie perły oślepiły swym nieskazitelnym blaskiem piłkarski świat.
Miroslav Konig – 43 mecze dla reprezentacji Słowacji. Z sukcesów zagranicznych sezon w Elazigsporze. Po roku w FC Basel wypożyczono go do Concordii Basel, gdzie nie grał. Legenda światowej piłki.
Kamil Contofalsky – 34 mecze dla reprezentacji Słowacji. Przez sześć lat w Zenicie uzbierał 45 meczów. Potem AEL, Larissa i Fort Lauderdale Strikers. Kto na szkolnym boisku nie grał w jego koszulce?
Matus Kozacik – 26 meczów w reprezentacji Słowacji. Amator dalekich podróży: Slavia, Sparta, Viktoria Pilzno. Jego plakat nad łóżkiem ma Neymar.
Jan Mucha – 46 meczów w reprezentacji Słowacji. Legia, całe dwa mecze w Evertonie, potem Samara, Arsenał Tuła. Niebawem przed Goodison Park ma stanąć jego statua.
Juraj Bucek – 11 meczów w reprezentacji Słowacji. 165 razy zagrał dla Skody Xanthi, wielkie gratulacje. Ma powstać hollywoodzka produkcja za 200 milionów – w roli głównej Andrew Garfield – opisująca jego niesplamioną porażką karierę.
Dusan Pernis – 7 meczów dla reprezentacji Słowacji. Niezła forma w Dundee zaowocowała transferem do Pogoni Szczecin. Dziś Beroe Stara Zagora. Twórcy postaci Wakashimazu wzorowali się na tym graczu.
Jan Novota – rezerwowy na Euro 2016, cztery mecze w reprezentacji. Nie przebił się w Panserraikosie, ostatnio więcej szczęścia w Rapidzie Wiedeń. Podobno co pół roku dobijają się do niego Real, Barcelona i Bayern, ale powiedział, że odejdzie jak wróci z Radomia, a do Radomia się nie wybiera.
Miroslav Hyll – 6 meczów w reprezentacji Słowacji. W 2004 bohater hitowego transferu z Interu (Bratysława) do irańskiego Oghab, gdzie zagrał raz. Najwyraźniej urodził się o parę lat za wcześnie, by dostąpić zaszczytu obcowania ze słynnym słowackim szkoleniem.
Dusan Kuciak – 10 meczów w reprezentacji Słowacji. Podobno gdy wypowiesz w Hull jego nazwisko, każdy przechodzień roni łzę i wyjmuje zdjęcie Dusana z portfela.
Dla Kamila Susko szczytem marzeń był irańskie Sepahan. Za supertalent słowackiej bramki uchodził swego czasu Lubos Kamenar, ale coś chyba poszło nie tak, skoro w tym sezonie dwa razy w III lidze przegrał ze Ślęzą Wrocław, a ostatnio dostał w łeb od Unii Turza.
Ostatnie powołania do kadry: Matus Kozacik (34 lata), Martin Dubravka (Slovan Liberec 28 lat, 3 mecze), Milos Volesak (33 lata, 0 meczów, Zilina), Martin Polacek (27 lat, 0 meczów, Zagłębie). Widać gołym okiem, że rywalizacja o bluzę z numerem jeden w słowackiej bramce nabiera rumieńców, a młode talenty dobijają się drzwiami i oknami.
Jak blado w porównaniu wygląda kariera Jurka Dudka, który ledwie został legendą Feyenoordu, znanym na cały świat bohaterem finału Champions League w Stambule. Jurek nigdy nie zagrał przecież w Elazigsporze, a karierę kończył nie w Fort Lauderdale, a w jakimś Realu.
Gdzie Arturowi Borucowi do Juraja Bucka. Artur od ponad dekady gra w poważnych europejskich firmach, właśnie dobija z wolna do czterdziestki i wciąż ma angaż w Premier League, ale co Skoda Xanthi, to Skoda Xanthi.
Ile w Legii zagrał Wojciech Szczęsny, a ile Mucha czy Kuciak? Pytanie retoryczne. Osiągnięcia Łukasza Skorupskiego w Serie A nie równają się do sezonu Novoty w Panserraikosie. Fabian a Miroslav Hyll? Nie żartujmy. Białkowski, Gikiewicz, Tytoń, Kuszczak, Matysek, Majdan, Malarz, Kieszek, czy Leciejewski golkiper sezonu w Norwegii – wszyscy mogliby w najlepszym wypadku nosić rękawice za Kozacikiem.
Putnocky mówi jak jest. Prawdziwy znawca. Gotowy ekspert wszystkich gazet, gdy znudzi się to Jankowi Tomaszewskiemu. Jego argumenty są nie do podważenia, to smutna prawda o polskiej piłce, którą pokazał bez ogródek.
Chyba że to jednak komplement i delikatna sugestia, że Lechia Gdańsk, Lech i Zagłębie Lubin to progi o wiele wyższe niż kluby Premier League czy Serie A. Ale sami nie wiemy, która wersja jest dla lechity korzystniejsza.
Fot. FotoPyK