24-latek był obserwowany przez Lecha już dwa lata temu, ale wówczas nie doszło do rozmów w sprawie transferu. Piłkarz potem strzelił gola, który pozwolił wyeliminować Norwegów w barażach o EURO 2016. Mocno zainteresowały się nim polskie kluby. W połowie sezonu 2015/16 pojawiały się informacje, że chce go sprowadzić Legia. W środę na Twitterze trener Czesław Michniewicz wspominał, że kiedy pracował w Pogoni Szczecin, piłkarz był oferowany temu klubowi. W mediach wymieniano również Podbeskidzie Bielsko-Biała oraz Śląsk Wrocław. (…) Klub z Bundesligi jest skłonny go puścić za 400 tysięcy euro. Piłkarza zadowolą zarobki na poziomie 15-20 tys. euro miesięcznie – czytamy w dzisiejszym “Przeglądzie Sportowym”.
FAKT
Lech może ściągnąć do siebie Laszlo Kleinheislera z Werderu Brema.
Laszlo Kleinheisler (23 l.) może zostać piłkarzem Lecha. Za reprezentanta Węgier, który jest piłkarzem Werderu Brema wypożyczonym do Ferencvarosu, trzeba zapłacić około 400 tysięcy euro. (…) Skauci przez kilka lat regularnie śledzili rozgrywki nad Balatonem,. Potem nastąpiła przerwa. – Postanowiliśmy odpuścić, bo nie jest dobra sytuacja, kiedy w jednym klubie występuje zbyt wielu zawodników z jednego kraju. Teraz powoli wracamy na Węgry – mówił nam kilka miesięcy temu Piotr Rutkowski (33 l.). Efekty tego powrotu mogą nastąpić już w najbliższym oknie transferowym. (…) Klub ma na oku jeszcze jednego bardzo dobrego gracza z ligi węgierskiej, ale jego nazwisko jest na razie utrzymywane w ścisłej tajemnicy.
Fakt apeluje – przestańcie męczyć Radovicia! Tą męką miałoby być wystawianie go na szpicy, gdzie nie czuje się optymalnie.
Miroslav Radović (33 l.) nie jest w najwyższej formie. Ma jednak i tak pewne miejsce w składzie Legii. Trener Jacek Magiera (40 l.) stawia na niego w ataku, choć wiadomo, że doświadczony zawodnik lepiej czuje się w pomocy. Problem w tym, że w drużynie mistrzów Polski nie ma typowego napastnika. – Radović zawsze powtarza, że jest groźniejszy z głębi pola. Jego miejsce jest w pomocy – mówi Faktowi były pomocnik mistrzów Polski Sylwester Czereszewski (46 l.). Radoivć w ostatnich dziesięciu meczach pokonał tylko bramkarza Termaliki, gdy Legia wygrała 6:0. W tym czasie miał tylko jedną asystę, w spotkaniu z Cracovią (2:1).
Co słychać u Miro Covilo?
Trenuje już z kolegami, ale głową piłki jeszcze nie zagrywa. – Przez pierwsze dwa miesiące będę grać w specjalnie przygotowanym kasku. Pewnie przez pierwsze dni nie będę się czuł zbyt pewnie, ale potem znów będę grać jak przed kontuzją. Zrośnięte kości będą mocniejsze niż przez złamaniem – podkreśla. Kilka dni po tym jak doznał kontuzji, zadzwonił do niego Michał Probierz (45 l.). – Grali akurat z Wisłą w Krakowie i zaproponował, że odwiedzi mnie w szpitali. Bardzo podoba mi się styl prezentowany przez jego drużyny, a teraz dodatkowo pokazał, że jest także po prostu dobrym człowiekiem – mówi Covilo.
GAZETA WYBORCZA
Wyborcza pisze dziś tylko o VAR.
AR wciąż jest w fazie testów, choć próby z nim trwają na wszystkich kontynentach od Australii po Amerykę Płd. Jego wielki entuzjasta, nowy prezydent FIFA Gianni Infantino, ogłosił, że powtórki wideo będą wspomagały pracę sędziów już podczas piłkarskich mistrzostw świata w Rosji w 2018 roku. Test systemu po raz pierwszy zostanie przeprowadzony podczas niedzielnego meczu ekstraklasy Korona – Legia. Ale tylko offline – Paweł Gil i Rafał Rostkowski będą patrzeć w ekrany, ale nie będą komunikować się z arbitrem prowadzącym zawody i nie będą wpływać na jego decyzje.FIFA testowała już sędziowanie wideo na ostatniej edycji klubowych mistrzostw świata w Japonii, wygranych przez Real Madryt w grudniu 2016 roku. Było to możliwe, bo w marcu International Football Association Board (IFAB), organizacja niezależna od FIFA odpowiadająca za przepisy piłkarskie, wydała pozwolenie na testy systemu. Za jego propagowanie odpowiada m.in. David Elleray, były sędzia piłkarski, dziś dyrektor techniczny IFAB. Wczoraj był w Polsce i prowadził szkolenie dla sędziów z ekstraklasy. PZPN i szefowie ligi chcą, by VAR był wykorzystywany w rozgrywkach ekstraklasy już od nowego sezonu. Nie ma jeszcze dokładnego terminu, zależy on od tego, jak szybko polscy sędziowie poznają system i nauczą się go wykorzystywać. W przyszłym tygodniu grupa polskich arbitrów jedzie do siedziby FIFA w Zurychu, by nauczyć się korzystać z VAR i móc potem szkolić innych polskich sędziów. Za projekt odpowiada w Polsce Łukasz Wachowski, dyrektor Departamentu Rozgrywek Krajowych PZPN.
SUPER EXPRESS
“SE” pisze o zainteresowaniu Fenerbahce Vadisem i powołuje się na turecki portal, który rzuca całkiem pokaźną kwotę (i trochę z kosmosu).
Fenerbahce Stambuł jest gotowe zapłacić Legii aż 7 milionów euro (ok. 30 mln zł) za Vadisa Odjidję-Ofoe (28 l.). Tak twierdzi turecki portal Ajansspor.com. Jeśli okaże się to prawdą, to zostanie pobity rekord polskiej Ekstraklasy, należący do innego tureckiego klubu. Kilka lat temu Trabzonspor zapłacił 5,25 mln euro za Adriana Mierzejewskiego z Polonii Warszawa i to do tej pory najwyższy transfer z polskiej ligi. Vadisa – zdaniem portalu Weszlo.com – oglądał w meczu z Lechem prezes Fenerbahce i mocno napalił się na Belga. Wcześniej mówiło się o tym, że Ofoe widziałyby u siebie Anderlecht Bruksela, Gent, Chicago Fire, plotkowano nawet o AS Monaco. Ofert na pewno nie braknie i jeśli dojdzie do licytacji, suma może się okazać rzeczywiście wysoka.
Włodzimierz Lubański mówi, że Teodorczyk zasłużył na koronę i karę.
Przed kilkoma miesiącami był pan z Teodorczykiem na wspólnym wywiadzie.
Bardzo sympatycznie i miło porozmawialiśmy z dziennikarzami. To była wyjątkowa sprawa, bo on w ogóle nie chciał rozmawiać. Wyraził zgodę, bo ja przyszedłem na rozmowę. Dziennikarze bardzo mile go przyjęli. Wydawało się, że wszystko idzie w dobrym kierunku, jeśli chodzi o jego osobę. A później były dwa zgrzyty. Bardzo poważne. Pierwszy: gdy nie stawił się na wyborze najlepszego piłkarza w Belgii, na wielkim przyjęciu organizowanym przez największą gazetę sportową. Nie przyjechał, choć był jednym z trzech zawodników znajdujących się na podium. Wszyscy byli zaskoczeni, oczekiwali na niego. Później wybryki z pokazaniem środkowego palca doprowadziły do tego, że opinia o nim zaczęła być coraz gorsza.
Miał pan ostatnio z nim kontakt?
Nie, rozmawiałem z nim w czasie wspomnianego wywiadu. Rozmawialiśmy bardzo spokojnie i swobodnie. Zwróciłem mu wtedy uwagę, że skoro jest wyróżniającym się zawodnikiem w lidze to powinien zdawać sobie sprawę z tego, że będą przychodzić do niego dziennikarze, a on musi być do ich dyspozycji. Radziłem mu, aby miał dla nich czas. Czy on to przyjął, czy nie, to już jego sprawa.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Okładka:
Boniek daje prezent – VAR szybkiej obsługi.
Zaczęła się wielka akcja szkoleniowa. To dopiero początek drogi, ale cała procedura odbywa się w zawrotnym tempie: VAR będzie pilotażowo zastosowany już w najbliższej kolejce! Chodzi o mecz Korona – Legia, ale jeszcze w formule „offline”, czyli bez łączności z arbitrami pracującymi na boisku. Premiera VAR online może nastąpić podczas czerwcowego finału Centralnej Ligi Juniorów. W czwartek ponad 50 sędziów szczebla centralnego wysłuchało wykładu Davida Elleraya, dyrektora technicznego Międzynarodowej Rady Piłkarskiej (IFAB), która decyduje o zmianach w piłkarskich przepisach. – Długo trzeba go było namawiać, żeby wpadł do Polski, bo przez ten VAR od miesiąca nie był w domu – mówią w PZPN. Ale powodem pośpiechu jest nie tylko napięty kalendarz Elleraya. PZPN chce regularnie stosować VAR już w nowym ligowym sezonie (co najmniej 3–4 mecze w kolejce), być może nawet od lipca. – Tempo jest spore, ale damy radę. Działanie pod presją czasu bywa mobilizujące. Wszyscy wiemy, co chcemy osiągnąć i maksymalnie się na tym skupiamy – przekonuje Łukasz Wachowski, szef Departamentu Rozgrywek Krajowych, którego Boniek namaścił na koordynatora prac nad wprowadzeniem systemu.
Jakub Wawrzyniak gra o kontrakt.
– Jeśli Kuba utrzyma formę, to usiądziemy z nim do rozmów na temat nowej umowy – mówi “PS” prezes gdańszczan Adam Madziara. – Kiedy w październiku przedłużyliśmy z Kubą kontrakt, chcieliśmy zapewnić mu komfort, a nam stabilizację w obronie. To podstawowy i istotny piłkarz zespołu. Wiosną prezentuje się bardzo dobrze. Ma mocną pozycję w szatni i w klubie – dodaje Mandziara. (…) – Nie śpimy, badamy rynek. Jesteśmy po rozmowach z trenerem, będziemy się wzmacniać. Przydałby nam się napastnik. Ruchy transferowe będą zależeć od tego, kto odejdzie. Musimy liczyć się z tym, że po dobrym sezonie jeden, dwóch zawodników dostanie propozycje z innych klubów. Na razie nie wpłynęła do nas żadna oficjalna oferta. Co okno transferowe staramy się podnosić jakość drużyny. Tak też będzie latem – podkreśla prezes biało-zielonych.
Jeszcze słówko o Kleinheislerze.
24-latek było obserwowany przez Lecha już dwa lata temu, ale wówczas nie doszło do rozmów w sprawie transferu. Piłkarz potem strzelił gola, który pozwolił wyeliminować Norwegów w barażach o EURO 2016. Mocno zainteresowały się nim polskie kluby. W połowie sezonu 2015/16 pojawiały się informacje, że chce go sprowadzić Legia. W środę na Twitterze trener Czesław Michniewicz wspominał, że kiedy pracował w Pogoni Szczecin, piłkarz był oferowany temu klubowi. W mediach wymieniano również Podbeskidzie Bielsko-Biała oraz Śląsk Wrocław. Kleinheisler trafił do Werderu Brema, ale tam się nie przebił. Najpierw został wypożyczony do SV Darmstadt 08, a wiosną gra w ojczyźnie w Ferencvarosie. Klub z Bundesligi jest skłonny go puścić za 400 tysięcy euro. Piłkarza zadowolą zarobki na poziomie 15-20 tys. euro miesięcznie.
Robert Pich gra o to, by zrobić kołyskę i zapewnić sobie utrzymanie.
W zimie, mimo ofert z innych krajów (m. in. z Turcji) wybrał powrót z Kaiserslautern do znanego mu doskonale Wrocławia, bo żona Karin była w ciąży i nie chciał wyjeżdżać do nieznanego mu, a obecnie też niezbyt bezpiecznego kraju. W tym tygodniu został ojcem. Robert Pich chce teraz bramki, kołyski i… utrzymania. Od kilku tygodni Śląsk co kolejkę gra “najważniejszy mecz w sezonie”, ale ten, jeśli zostanie wygrany, naprawdę będzie kluczowy. Wygrana przesądzi o pozostaniu wrocławian w ekstraklasie. – Żona urodziła w poniedziałek synka. Daliśmy mu na imię Matijas. Byłoby świetnie móc od soboty cieszyć się nie tylko z ojcostwa. Czas skończyć horror, który sami sobie sprawiliśmy – mówi Pich.
“PS” odwiedza AKS Zły – prawdopodobnie najbardziej pokojowy klub w Polsce.
Myśmy częścią tej siły, która wiecznie zła pragnąc, wiecznie dobro czyni – taki cytat znajduje się na pierwszej stronie biuletynu, który dostajemy, wchodząc na mecz. Na boisku przy Kawęczyńskiej 44 w Warszawie, nazywanym K44 od nazwy popularnej grupy hip-hopowej, AKS Zły w rozgrywkach B-klasy podejmuje akurat PKS II Radość. Można powiedzieć, że Zły jest przyjacielem każdego. To zespół, na którego meczach siedzą obok siebie kibice Legii i Polonii, nie doświadczysz żadnej nienawiści w stosunku do rywali. Zły nie ma właściciela. Klubem rządzą wszyscy członkowie stowarzyszenia i każdy z nich dysponuje jednym głosem. Żeby znaleźć się wśród nich, wystarczy wypełnić formularz, który dostajesz na stadionie, a później płacić skromne składki. – Jesteśmy Alternatywnym Klubem Sportowym, polską odpowiedzią na FC United of Manchester (więcej o angielskim zespole w ramce obok – przyp. red.). Ta idea narodziła się w praskich klubach i kawiarniach, przy piwie. Zaczęliśmy rozmawiać na temat klubu i powołaliśmy go do życia – tłumaczy Karolina Szumska, prezes stowarzyszenia. Klub powstał dwa lata temu. Od tego sezonu mecze o punkty rozgrywa drużyna męska (klasa B) i żeńska (IV liga) Złego, a w planach jest jeszcze stworzenie zespołu juniorów.
Fot. FotoPyK