Sandro Rosellem już od dawna interesowała się opinia publiczna, a także – odpowiednie służby. Wiadomo było bowiem, że Hiszpan to i osoba prominentna, i niezwykle zamożna oraz wpływowa. Często jednak za jego ruchami na rynku biznesowym szło też powątpiewanie, czy te ruchy właśnie są aby na pewno zgodne z prawem. I niewykluczone, że właśnie teraz Rosell przegiął pałę i za swoje interesy będzie musiał słono zapłacić.
Głośno o Katalończyku było już parę lat temu, gdy do Barcelony przechodził Neymar. Tak naprawdę nikt wówczas nie potrafił ocenić, jak mocno po kieszeni trącił Blaugranę ten transfer. Różne kwoty wchodziły w grę, a z każdym dniem coraz bardziej oczywiste stawało się, że liczba umów, aneksów i zawiłości jest zdecydowanie zbyt wielka jak na jeden prosty interes między dwoma poważnymi firmami.
Ale nie tylko w przypadku Neymara Rosell zdawał się wodzić za nos urzędy podatkowe i media. Wtedy, gdy załatwiał kontrakty reklamowe czy porozumienia dotyczące dostarczania strojów firmy Nike klubom oraz reprezentacjom – również. A cały czas ciągneły się za nim jeszcze inne sprawy – podejrzewano go między innymi o to, że we współpracy z Ricardo Teixeirą, wieloletnim prezesem brazylijskiej federacji piłkarskiej, przytulał na boku sporą forsę organizując kolejne mecze „Canarinhos”.
Czy to koniec jego grzechów? Skądże znowu. Rosell stoi też na czele wielu firm niepowiązanych w żaden sposób z futbolem, a raczej stricte z biznesem. Firmy te jednak, wedle podejrzeń, również mają trochę na sumieniu. No i jeszcze sprawa organizacji mundialu przez Katar… Tu z kolei Hiszpan podejrzewany jest o to, że odegrał jedną z kluczowych ról w procesie przyznawania prawa do organizacji MŚ właśnie temu państwu. Tak czy owak jednak – póki co uchodziło mu raczej na sucho.
Niewykluczone natomiast że to koniec eldorado Rosella, bo dziś rano jego domy w Barcelonie, Lleidzie i Gironie splądrowali funkcjonariusze, którzy oskarżają Katalończyka o korupcję i pranie brudnych pieniędzy. Pieniędzy przez wielkie „P”, bo mowa tu o sumach rzędu nawet kilkunastu milionów euro. Kasa przepuszczana miała być przez wiele różnych firm, głównie położonych w Hiszpanii i Andorze, a jednym z głównych współpracowników Rosella miał być – a jakże – Ricardo Teixeira. A pochodzić miała choćby ze sprzedaży praw telewizyjnych do reprezentacji Brazylii.
Póki co nie wiadomo, jak sprawa byłego prezydenta Barcelony się skończy, ale pierwsze głosy mówią, że tym razem solidnie dobrano mu się do skóry. Efekt? Hiszpan oprócz sporych strat finansowych, trafić może nawet na pięć lat do więzienia.