Finisz sezonu ma to do siebie, że niektórym cały ten trud z ostatnich miesięcy daje się we znaki i jadą na pół gwizdka, inni już o nic walczyć nie muszą, więc też niespecjalnie im zależy, ale są też zespoły i zawodnicy, którzy wciąż trzymają fason. Bo albo mocują się o trofea drużynowe, albo indywidualne. W ten sposób w naszym kolejnym zestawieniu najpiękniejszych goli poprzedniego tygodnia wyróżniliśmy między innymi efektowne trafienie Aubameyanga czy znakomity, debiutancki gol Josha Harropa.
Pierre-Emerick Aubameyang vs. Werder Brema
Jeśli walczyć o koronę króla strzelców, to tylko w tak efektowny sposób. Fakt faktem gol, który zadecydował o tym, że słynna „armatka” powędrowała w ręce Gabończyka, a nie Roberta Lewandowskiego, padł z rzutu karnego, ale wcześnie „Auba” w znakomity sposób odnalazł się w szesnastce. Obrót wokół własnej osi i precyzyjna bomba pod poprzeczkę – wszystko zagrało tu perfekcyjnie.
Edin Dzeko vs. Chievo Verona
Są tacy, którzy lubią mówić o nim: kołkowaty. Drewniak człapiący tylko w szesnastce. Wielki chłop na bakier z techniką. Bośniak co jakiś czas lubi jednak przypominać kibicom, że repertuar jego zagrań znacznie wykracza poza dostawienie nogi po podaniu kolegi, czy wciśnięcie głowy w gąszcz stworzony tuż przed bramką.
Paulo Dybala vs. Crotone
Ma ten chłopak lewą nóżkę ułożoną nieprzeciętnie, co potwierdza już któryś raz. Tym razem kapitalny wolniaczek przeciwko Crotone – Dybala w swoim stylu na luzaku podbiegł do piłki i nad murem pokręcił przy słupku. Chapeau bas.
Josh Harrop vs. Crystal Palace
Nie mieliśmy nigdy okazji zadebiutować na Old Trafford, ale coś nam się zdaje, że jest to cholernie stresująca sprawa. Przebrać się w jednej szatni z takim Rooney’em, wyskoczyć przed te ponad 70 tysięcy kibiców i nie dać plamy. Inne zdanie musi mieć najwyraźniej Josh Harrop, który wczoraj dostał szansę występu przeciwko Crystal Palace i w jednej z pierwszych akcji zachował się jak gdyby grał właśnie nie w Premier Leauge, a w jakimś osiedlowym turnieju dzikich drużyn. Pach, pach, pach, jeden rywal, drugi i bomba.
Takashi Inui vs. FC Barcelona
Uciszyć Camp Nou udawało się tylko nielicznym. Takashi Inui będzie miał więc co opowiadać swoim wnukom na starość – takiego gola, przeciwko Barcelonie, najlepiej chyba zrzucić na płytkę, wykonać przezornie trzysta siedem zapasowych kopii i zabezpieczyć w sejfie.
I oczywiście ankieta:
*
Swoją drogą – dwa małe bonusy. Po pierwsze – bramka Messiego, którą pewnie odtwarzalibyśmy w zapętleniu, gdyby nie fakt, że zdrzemnął się realizator. To w sumie dziwne, że gość widząc Argentyńczyka naprzeciwko kilku rywali dziwnym trafem uznał, że szans na powodzenia akcji piłkarz Barcelony nie ma żadnych i wolał pokazywać choćby twarz Suareza. A tak – mamy jedynie szczątkowe fragmenty pięknej, solowej akcji.
Po drugie – gol na pewno piękny, ale i jednocześnie uznawany jako zjawisko z pogranicza ekwilibrystyki i magii. Generalnie – „swojak” pierwsza klasa. Perełka z niższej ligi szwajcarskiej.