Gdyby w Ekstraklasie rządziła logika, wszystkie czynniki wskazywałyby na to, że Korona powinna mieć w tym momencie wyrąbane. Trener nie musi walczyć o wyniki jak o życie, bo czy wygra wszystko do końca czy przegra – i tak wyleci. Piłkarze nie muszą specjalnie zabijać się na boisku, bo czy będą na miejscu piątym czy ósmym – i tak będzie to miejsce ponad stan. Czy dostaną po twarzy od wszystkich jak leci czy sprawią niespodziankę – wszyscy kibice poklepią ich po plecach i powiedzą, że to udany sezon.
Ale Korona nie przejęła filozofii „raz się przegrywa, raz się przegrywa” i w przeciwieństwie do Pogoni „nie wpierdalam się” Szczecin i Bruk-Betu „kończ waść wstydu oszczędź” Termalica Nieciecza, jej się chce. A to niestety w naszej przaśnej lidze często wystarczy, by dorobić się pochwał.
Dziś Korona wydaje nam się najbardziej ogarniętą ekipą spośród tych, które biorą udział w Pucharze Pietruszki. Spójrzmy zresztą na ich mecze w ósemce. Korona…
a) prawie urwała punkty Lechowi na jego terenie (gdyby nie absurdalna decyzja sędziego, byłby remis),
b) urwała punkty Jagiellonii (1:1),
c) urwała punkty Lechii (0:0),
d) wygrała z Wisłą Kraków (3:2).
I nawet jeśli meczu z „Białą Gwiazdą” ze względu na okoliczności nie zaliczymy do galerii zasług – patrząc na sprawę szerzej trzeba przyznać, że to wynik bardzo dobry.
Wiele wskazuje na to, że Korona uplasuje się na piątej pozycji, a wtedy może się okazać, że działacze z Kielc skompromitowali się KOMPLETNIE. Będzie to oznaczało, że wyrzucili na zbity pysk trenera, który przyszedł do jednej z najgorszych drużyn w lidze mającej do końca ratować się przed spadkiem i uczynił z niej w pół roku najlepszą drużynę w lidze spośród tych, które nie są zainteresowane mistrzostwem. Biorąc pod uwagę moment, w którym trener zaczynał i materiał, z jakim przyszło mu pracować, jest to wynik – pisząc wprost – aż nieprawdopodobny.
Patrząc na obecną formę i przede wszystkim podejście do meczów Bruk-Betu i Korony wydaje się, że kielczanie mogą dziś wreszcie przełamać się też w meczu wyjazdowym. Mimo że obecnie zajmują piąte miejsce, to w tabeli uwzględniającej tylko mecze na wyjeździe plasują się na ostatniej lokacie. W delegacjach przez cały sezon uzbierali marne dziewięć punktów (0,53 punktu na mecz), a ostatnie zwycięstwo na nieswoim terenie odnieśli właśnie w Niecieczy. Miało to miejsce na początku listopada (Bartoszka nie było jeszcze w klubie).
Ale dopóki ekipa wyrzuconego na bruk trenera nadrabia u siebie z nawiązką, głupotą byłoby robienie z tego zarzutu, to bardziej niewiele znacząca ciekawostka historyczna. Czyli to, czym dla władz kieleckiego klubu będzie miejsce w tabeli. Jeśli Bartoszek utrzyma piąte miejsce, będzie to oznaczało tyle, że powtórzy największe osiągnięcie w ponad 40-letniej historii Korony Kielce.
Ale Burdenskiemu i spółce wciąż mało.
Fot. FotoPyK