23 kwietnia 2017 ostatnio u siebie w lidze przegrał madrycki Real. 1 kwietnia – Chelsea. 10 września ubiegłego roku – Barcelona, a 2 marca 2016 – Bayern. Wszystkich ich bije na głowę… FK Rostów. Rosyjska drużyna, na którą nikt z krajowych rywali nie potrafi znaleźć sposobu na jej stadionie od 2 maja 2015 roku. A więc już od nieco ponad dwóch lat.
Trzykrotnie próbowała CSKA, po dwa razy Zenit, Lokomotiv, Spartak i każdy kolejny rywal, z którym przychodziło się Rostowowi mierzyć w lidze. Zresztą, żeby nie rzucać słów na wiatr i nie mianować stadionu o doniośle brzmiącej nazwie Olimp-2 twierdzą, przywołajmy wyniki Rostowa z europejskich pucharów w tym sezonie:
– 2:2 u siebie z Anderlechtem w eliminacjach LM
– 4:1 z Ajaksem w el. LM
– 2:2 z PSV w fazie grupowej LM
– 0:1 z Atletico w fazie grupowej LM
– 3:2 z Bayernem w fazie grupowej LM
– 4:0 ze Spartą Praga w 1/16 finału LE
– 1:1 z Manchesterem United w 1/8 finału LE
Jak widać – nie ma przypadku w tym, że i w kraju na drużynę prowadzoną obecnie przez Ivana Danilianta, a wcześniej także przez Dmitriego Kiriczenko i Kurbana Berdyjewa, nikt nie potrafi znaleźć sposobu, skoro wygraną wymęczyło tu Atletico, a bęcki zebrał Ajax czy Bayern. Znakiem rozpoznawczym Rostowa stała się przede wszystkim żelazna defensywa. Bo seria meczów bez porażki to jedno, ale 12 czystych kont w 15 spotkaniach tego sezonu, a także 9 w 15 meczach poprzedniego to naprawdę kawał imponującej statystyki.
Do końca sezonu Rostów gra jeszcze tylko dwa mecze. Oba na wyjeździe. Czyli, krótko mówiąc, w dniu rozpoczęcia rozgrywek 2017/18 Olimp-2 będzie twierdzą niezdobytą w lidze przez ponad 26 miesięcy. Cokolwiek powiedzieć, przyznacie, że w lidze, w której zwykle karty rozdają ekipy ze stolicy i bogacze z Sankt Petersburga, ten wyczyn ma swoją wymowę.
***
O tym, jak Rostów wspiął się na szczyt w Rosji pisaliśmy rok temu w TYM MIEJSCU. Poniżej fragment:
Grudzień 2014. Moment krytyczny dla klubu ze stadionu Olimp-2. Zarówno w kontekście sportowym, jak i finansowym zasadne były określenia o zabarwieniu wyłącznie pejoratywnym. Wrak, trup i tak dalej. Nikt o zdrowych zmysłach nie przypuszczał, że tego nieboszczyka da się jeszcze przypudrować, podszpachlować i ostatecznie ożywić. FK Rostów szykował się do przerwy zimowej na ostatnim miejscu, z najmniejszą liczbą zwycięstw, z najmniejszą liczbą punktów i… największą liczbą goli straconych. W dodatku bezpieczna strefa odjechała na cztery punkty. To najzwyczajniej w świecie nie miało prawa się udać. W klubie już mogli sprawdzać powoli odległości do miast pierwszoligowych.
Zamiast tego, zaczęli sprawdzać, jacy trenerzy są wolni na rynku i postanowili – trawestując znaną nam skądinąd zasadę – że tu nie ma na co czekać, tu trzeba dzwonić, by zastąpić kimś Ihora Hamułę (zwłaszcza po tym, jak Hamuła odstawił chamówę łącząc swoich czarnoskórych piłkarzy z wirusem Ebola). Wykręcono kierunkowy +993. Po drugiej stronie zgłosił się człowiek, którego widząc na ulicy albo nawet na konferencji prasowej, zaczęlibyśmy się zastanawiać czy przypadkiem nie będzie zapowiadał jakiegoś nabożeństwa, a nie mówił na temat piłki nożnej. Paciorki modlitewne oplecione na rękach to element charakteryzujący go w tym samym stopniu, co ciemne okulary Edgara Davidsa. Dzień dobry, nazywam się Kurban Berdyjew.