Najwięcej low kicków w karierze. 215 ciosów, przy zaledwie 74. rywalki. Joanna Jędrzejczyk w nocy z soboty na niedzielę urządziła sobie teksańską masakrę. Polka wróciła do Dallas po dwóch latach od wywalczenia pasa mistrzyni kategorii słomkowej i obroniła go w wielkim stylu, po być może najbardziej efektownej ze swoich walk. Jędrzejczyk wyrównała rekord Rondy Rousey, przegoniła osiągnięcie jej pogromczyni Amandy Nunes i jest najczęściej zwyciężającą kobietą w UFC.
W grze komputerowej Polka ustępuje umiejętnościami stójkowymi jedynie Conorowi McGregorowi. Nawet jednak tradycyjna symulacja przed galą, nie zapowiadała tak jednostronnego przebiegu starcia olsztynianki z Jessicą Andrade.
Silna, mocno bijąca lesbijka (zaraz po porażce oświadczyła się dziewczynie) to była koleżanka Jędrzejczyk z sali treningowej (miały tego samego menadżera, razem sparowały). Brazylijka zapowiadała, że zna słabe strony 29-latki i wie, jak ją pokonać. – Skoro Claudia Gadelha potrafiła posłać ją na deski, to co się wydarzy, gdy ja trafię Polkę? – pytała retorycznie dziennikarzy. Niektórzy brali jej słowa na poważnie. Wszak Andrade zaczynała w wadze koguciej. Ważąc o 9 kilogramów mniej natomiast, wygrała bardzo łatwo trzy pojedynki.
Klasy Jessiki Penne, Joanne Calderwood, czy Angeli Hill nie ma jednak co porównywać z poziomem sportowym Jędrzejczyk, która urządziła pierwszej z wymienionych jedną z najbardziej krwawych jatek w historii organizacji Dany White’a. Polka zupełnie zdominowała przeciwniczkę, wygrała wszystkie rundy i dopisała do swojego konta kolejną zawodową wygraną. Czternastą w sumie, ósmą w UFC. Nie ma na świecie zawodniczki, która znalazła na nią sposób.
Osoba Jędrzejczyk sprawia, że pryska powoli mit Rondy Rousey, uznawanej do niedawna za najniebezpieczniejszą kobietę na Ziemi. Amerykanka nie ma dobrej passy, przegrała dwa ostatnie pojedynki. W dodatku w nocy z soboty na niedzielę Polka wyrównała jej rekord wygranych walk o tytuł. Triumfu gratulował jej sam Conor McGregor. Nawet Irlandczyk nie może pochwalić się nieskazitelnym bilansem w największej organizacji MMA. W marcu 2016 popsuł mu rekord, znany z mało sportowego trybu życia, Nate Diaz. W UFC dłużej od polskiej mistrzyni tytułu broni jedynie, walczący w kategorii muszej, Demetrious Johnson (od 2012 r., 10 obron). Pozostali mistrzowie zaliczyli maksymalnie dwie skuteczne obrony pasa.
Patrząc na potencjalne rywalki Jędrzejczyk, ciężko nie oprzeć się wrażeniu, że Polka będzie śrubować kolejne rekordy. Na dziś za czołowe pretendentki w wadze słomkowej uchodzą Claudia Gadelha i Karolina Kowalkiewicz. Żadna z wymienionych pań, mimo łącznie trzech prób (dwóch Gadheli, jednej Kowalkiewicz), nie była w stanie wybić „JJ” z głowy bicie w klatce. Łodzianka zmierzy się z Brazylijką 3 czerwca podczas gali UFC 212 w Rio de Janeiro.
A więc, może opromieniona zwycięstwem nad słynną walczącą mamą Michelle Waterson, Rose Namajunas? Amerykanka o litewskich korzeniach także nie powinna stanowić dla Polki trudnego celu. W końcu rok temu uległa Kowalkiewicz.
Następnym krokiem Polki, która od półtora roku zajmuje pierwsze miejsce w rankingu najlepszych wojowniczek bez podziału na wagi, powinno być zdobycie tytułu mistrzyni w formułującej się dopiero kategorii muszej (57 kg). Jędrzejczyk może skompletować maksymalnie cztery pasy, podczas gdy żadna z pań nie wywalczyła nawet dwóch, a sztuka ta udała się jedynie trzem mężczyznom (McGregorowi, Pennowi i Couture’owi).
Rodzą się dwa zasadnicze pytania. Gdzie sięga kres możliwości fizycznych Polki? Najcięższe fighterki walczą w dywizji do 66 kg, „JJ” wniosła w piątek na wagę o 14 mniej. I – ile pojedynków olsztynianka jest w stanie podjąć do zakończenia kariery? Kres swojej zawodowej sportowej aktywności wyznaczyła wstępnie na 2019 rok. Wówczas może być nie tylko najlepszą z walczących kobiet, ale i legendą całej UFC. A pomyśleć, że parę lat temu nie było jej stać na zwykłą wizytę u fizjoterapeuty.
– Dziękuję Bogu, jest tylko jedna mistrzyni. Joanna Jędrzejczyk z Polski, zapamiętajcie to imię. Nikt mnie nie zatrzyma! – wykrzyczała tuż po sobotniej wygranej czempionka. Nie mamy powodów, by jej nie wierzyć.
HK
Fot. FotoPyk