Reklama

Mówi, że o jej biuście mógłby powstać serial i idzie po mistrzostwo świata

redakcja

Autor:redakcja

12 maja 2017, 20:20 • 10 min czytania 8 komentarzy

Udowadnia, że kobieta może być kimś więcej niż tylko matką lub zakonnicą. Jej feminizm kończy się, gdy trzeba zabić pająka. Kochana i nienawidzona. Na nakręcanych telefonem filmach gra nago na pianinie, na ważeniach prezentuje się w bieliźnie lub w stroju kąpielowym, w wywiadach głośno opowiada o zrzucaniu kilogramów z okazałych piersi i wskazuje miejsce, gdzie poczęli ją rodzice. Ambasadorka kobiecości w boksie. Bilans walk? 12-0. Rozmiar biustu? Miseczka D. Ewa Brodnicka, królowa polskiego boksu. Jutro walczy o mistrzostwo świata. Jej przygoda ze sportami walki zaczęła się od seksistowskiego klepnięcia w tyłek.

Mówi, że o jej biuście mógłby powstać serial i idzie po mistrzostwo świata

To było podczas zabawy sylwestrowej, na parkiecie, podrywał mnie pewien chłopak.  Namolny do bólu – przybliża Ewa. – „No weź, chodź, zatańcz” – męczył mnie, dziewczynę moje go brata. Tam wchodziło się po takich schodkach. Raz, drugi, trzeci zlatywał z nich odepchnięty. Wreszcie jedną z nas złapał za biodra, drugą za pośladki. Tego było już za wiele. Wymierzyłam mu soczystego prawego prostego na szpilkach.

Brodnicka miała wówczas 21 lat. Relacje z incydentu na imprezie jej brat ze szczegółami zdał ojcu. Rodzice Ewy to nauczyciele wuefu, wychowywała się w męskim towarzystwie. – W moim otoczeniu nie brakowało mężczyzn. Mam dwóch rodzonych braci i mnóstwo ciotecznych. I swój charakterek. Lubię zdobywać, jak mężczyźni. Mam męskie podejście do przyjaźni. Nie zwracam uwagi na detale, nie obrażam się. Nie lubię sprzątać, ani gotować. Po seksie nie muszę się przytulać.

Ojciec „Kleo” (bo taki pseudonim, z racji fryzury na Kleopatrę, nosi Brodnicka) postanowił zapisać córkę na boks. Wybrali się razem na zajęcia do Zbigniewa Rauby, wieloletniego trenera polskiej kadry pięściarzy, i… – Tata starał się dyskretnie podpytać trenera, czy moje duże piersi nie będą przeszkodą w uprawianiu boksu. Byłam wtedy ubrana w puchową kurtkę, nie chciałam, żeby rzucały się w oczy. „No wie pan, moja córka ma czym oddychać, nie ukrywam” – tłumaczył. „A! Że duże cycki ma!” – krzyknął na całą salę Raubo, wszyscy  natychmiast się obejrzeli. „Nie, to nie będzie przeszkadzać” – dokończył.

Brodnicka zaliczyła efektowne wejście do świata męskiego sportu, co nie oznacza, że jej początki w nim należały do łatwych. – Kiedy mój bokserski staż wynosił kilka miesięcy,  sparowałam z dziewczyną, która trenowała już trzy lata – wraca pamięcią. – Wróciłam do domu i spojrzałam w lustro. Patrzę, a tu: podbite oko, siniaki. Doszła świadomość, że ktoś uderzał mnie po twarzy. „Po co to robię?”, „dlaczego?” – pytania zaczęły się mnożyć.

Reklama

Początkująca pięściarka przezwyciężyła jednak początkowy kryzys, triumfowała ambicja i wrodzona upartość. Brodnicka zaczęła od uszczelnienia obrony i po jakimś czasie była już gotowa na sparingi z… kolegami z klubu. Oczywiście rozsądnie dobranymi wagowo. – Trener zawsze do nich pokrzykiwał: „Nieważne, że to dziewczyna!”. Wiem, że chłopcy walczą ze mną na maksa, a nie są to sparingi do jednej bramki. Potrafię przyjąć cios, równie mocno oddać – opisuje „Kleo”.

Ładne kobiety nie powinny boksować” – usłyszała rok temu od Andrzeja Gołoty. – Nieraz  próbowano mi wmówić, że skoro nie mam krzywego nosa i nie wyglądam jak chłopczyca, to na pewno nie będę dobrą pięściarką. Że w ogóle nie powinnam tego robić, bo zniszczę sobie twarz. Na szczęście to ja o niej decyduję – uśmiecha się.

Według Brodnickiej boks dodaje kobietom uroku. Niemal od początku zawodowej kariery, gdy staje na wagę, każdy jej ruch śledzą co najmniej trzy kamery. Ewa wzoruje się na znakomitych sportowo zawodniczkach z Meksyku, które podczas oficjalnych prezentacji, ważenia nie zamierzają ukrywać swoich wdzięków. – Aspiruje do bycia striptizerką – atakowała ją Ewa Piątkowska. – Gdybym wychodziła w długich spodniach, to wszyscy krytykowaliby, że wyglądam jak chłopak – kontrowała. Działo się to tuż przed starciem obu pań na Polsat Boxing Night. Dla Brodnickiej prowokujący sposób bycia i trash talk to po prostu zachęcenie kibiców do zakupu biletów.

Występ przed dwunastotysięczną publicznością w Łodzi stał się symbolem odrodzenia boksu kobiet w Polsce. Niedługo po nim obie panie sięgnęły po pasy mistrzyń Europy, a we wrześniu 2016 „Tygrysica” została mistrzynią WBC. To pierwszy tak istotny tytuł polskiej pięściarki od 9 lat.

Po okraszonych w międzynarodowe sukcesy czasach Iwony Guzowskiej, Agnieszki Rylik i Karoliny Łukasik, polski boks zawodowy kobiet złapał zadyszkę. Właśnie do czasu pojawienia się Ew, na które w 2013 roku odważnie postawił Mariusz Grabowski. Większość  rodzimych promotorów widziała wtedy panie na galach jedynie w charakterze widzów lub ring girls. – To była gala w Pionkach, pierwsza impreza Tymex Bixong Promotion. Chciałem zrobić coś na własny rachunek, a jednym z pomysłów urozmaicenia rynku było właśnie wskrzeszenie boksu zawodowego kobiet – wspomina Grabowski. – Nie ukrywam, że do występu Piątkowskiej i Brodnickiej namówił mnie Jarek Soroko – ówczesny szkoleniowiec obu pań.

Reklama

Co poróżniło dawne koleżanki? Grabowski nie ma wątpliwości. – Po związaniu się Piątkowskiej z KnockOut Promotions, Brodnicka otrzymała stamtąd podobną propozycję. „Tygrysica” nie chciała jej w grupie. Dowiedziała się o gotowym kontrakcie dla koleżanki i zaczęły się niesnaski. Nie dlatego jednak Ewa nie boksuje w stajni pana Wasilewskiego. Nie mogła zaakceptować zaproponowanej przez niego umowy, zwłaszcza poszczególnych jej zapisów.

Mówi Brodnicka: – Już myślał, że jestem w jego rękach, aż tu nagle zrezygnowałam. Mówił, że jeżeli nie podpiszę, będę siedzieć w domu i płakać przed telewizorem obserwując inne dziewczyny walczące o pasy. To były takie blackmail’e, w których dawał mi do zrozumienia, że bez niego będę nikim. Urażona męska duma.

To generalnie nie był dobry czas dla boksu kobiet. Brodnicka pierwszą zawodową walkę opłaciła z własnych pieniędzy, środki na drugą pożyczyła jej przyjaciółka. Przed kolejną  postawiła wszystko na jedną kartę – zrezygnowała ze świetnie płatnej pracy w międzynarodowej korporacji. – Byłam liderem zespołu do spraw sprzedaży, ale chciałam skupić się na treningach. Stwierdziłam, że pracę zawsze mogę znaleźć, a sportowa kariera jest krótka. Za kilka lat będę już na nią zwyczajnie za stara.

Brodnicka podjęła ogromne ryzyko, szczególnie, że miała na karku kredyt hipoteczny. – Rodzice nie byli zadowoleni. „Co ona najlepszego robi?!” – niedowierzali znajomi. Ale ja wiedziałam, że muszę postawić wszystko na jedną kartę. Że kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana.  Czasem warto zacząć od nowa. Polecam.

To był trudny moment. Mało znaną pięściarką, jeszcze wtedy, nie interesowali się najwięksi polscy promotorzy. Ewa chciała walczyć jak najczęściej, a propozycji nie było. Była sfrustrowana i zastanawiała się nad wyjazdem do Niemiec. Chciała – wzorem Dariusza Michalczewskiego – desperacko pukać do każdych możliwych drzwi, z nadzieją, że dołączy do którejś z grup. Kto by wpadł na to, że zaledwie dwa lata później na gali w Łomiankach w głównej karcie imprezy znajdą się aż trzy pojedynki kobiet. – Pomysł wyjazdu ostatecznie porzuciłam, gdy pojawił się sponsor, który postanowił we mnie zainwestować. Opłacił moją trzecią przeciwniczkę.

Konto bankowe Brodnickiej wzbogaciło się jednak dopiero przy czwartym podejściu. Pokonała Pavlę Votavovą i wywalczyła swój pierwszy pas. Napiszmy wprost, mało prestiżowy – WBF Intercontinental. Dorzucenie kolejnych tytułów było niemniej tylko kwestią czasu.

Brodnicka po wyrównanym i emocjonującym boju pokonała Piątkowską, po czym pod koniec 2015 r. – na przywołanej gali kobiet – w pojedynku o mistrzostwo Europy rozprawiła się z młodziutką Elfi Philips z Belgii.

W oddalonych o 20 kilometrów od jej rodzinnego Zakroczymia mieście, nie wypadła korzystnie. Podczas jednego z naszych spotkać, wyznała mi, że gdyby mogła, przełożyłaby tamtą walkę. – Treningi w Las Vegas, zmiana strefy czasowej i do tego przesunięcie miesiączki – dla organizmu to był totalny szok. Brodnicka walczyła z zespołem napięcia przedmiesiączkowego. – Jego objawy nie mają pozornie żadnego wpływu na naszą dyspozycję psychofizyczną, na treningach byłam nawet bardziej agresywna. Ale przy PMS  w organizmie zatrzymuje się woda, brzuch jest wzdęty i pojawiają się problemy z utrzymaniem wagi. Sprawdzasz, ile brakuje ci do limitu i nie możesz uwierzyć. Jednego dnia możesz nabrać nawet 5 kilogramów.

Teraz ma być inaczej, w Częstochowie Brodnicka ma boksować dużo lepiej. Wygrać już nie tylko dzięki dobrej obronie i wybijającemu rywalki z rytmu klinczowi – ma być szybka i wydłużać serie ciosów.

Efekty pracy z niemieckim szkoleniowcem Dominikiem Junge (były trener uznawanej za jedną z najlepszych pięściarek w dziejach Reginy Halmich) i sprawdziany z cenionymi zawodniczkami z zagranicy (przed sobotnią walką Brodnicka sparowała m.in. z niedoszłą przeciwniczką Piątkowskiej, pięciokrotną mistrzynią świata, Mikael Lauren) były widoczne już w dwóch jej ostatnich pojedynkach. Gdy „Tygrysica” sięgała po mistrzostwo globu, Brodnicka kompletnie rozbiła niedoświadczoną Lelę Terashvili, by w listopadzie obronić pas EBU, wysoko wygrywając na punkty z 40-letnią Włoszką Anitą Torti.

Nad postępami boksu „Kleo” czuwa jeden z najbardziej profesjonalnych sztabów trenerskich w kraju. Pierwszym trenerem Ewy jest Junge – to on decyduje o kierunku przygotowań pięściarki i udziela wskazówek stojąc w jej narożniku. W Polsce Brodnicka trenuje pod okiem Jacka Dymowskiego i speca od przygotowania fizycznego Przemysława Kantorowskiego.

Wszystko to wynik inwestycji Grabowskiego i przykrego zdarzenia, które miało miejsce dwa tygodnie przed przełomowym starciem z Piątkowską. Brodnicka nieoczekiwanie zakończyła wówczas współpracę z rozpoznawalnym w środowisku Krzysztofem Drzazgowskim. Były trener Ewy nie szczędzi dziś gorzkich słów jej boksowi. – Show przed walką, a sportowo zero postępów – napisał na gorąco po walce z Torti. – Ona nie jest w stanie przeskoczyć pewnego poziomu. Znam jej motorykę, psychikę i szybkość uczenia się nowych rzeczy. To nie są możliwości na miarę prawdziwych pasów. Zresztą, zawsze mi mówiła, że jej celem jest popularność i program w telewizji, a boks ma jej tylko w tym pomóc. To było jedną z przyczyn utraty chęci pracy z Ewą. Między nami nie było już chemii.

W podobnym tonie o umiejętnościach „Kleo” wypowiadają się, pokonana przez nią, Piątkowska (zarzucała Brodnickiej używanie nieprawidłowego ochraniacza) oraz promowana również przez Grabowskiego „Sasha” Sidorenko. Siedmiokrotna mistrzyni Ukrainy wytyka Brodnickiej brak sukcesów na ringach amatorskich i zgłasza gotowość do bezpośredniej konfrontacji.

Czy mam negatywne odczucia związane z tym, że Brodnicka uchodzi za celebrytkę? Wprost przeciwnie, w czasach mediów społecznościowych to bardzo ważne – mówi bez ceregieli Andrzej Kostyra. – Grono hejterów jest zawsze wielkie, jeżeli ktoś dobrze sobie radzi. Wiadomo, że łatwiej jest wtedy dopieprzyć niż docenić. A Brodnicka, jako kobieta,  budzi większe emocje. Ją trzeba chwalić za to, co robi poza boksem. Chce pójść do telewizji? To tylko dobrze o niej świadczy. Dziewczyna ma wizję i po zakończeniu kariery nie będzie – jak wielu byłych pięściarzy – nosić za trenerami wiaderka z lodem.

Kuba Wojewódzki nazywa Polkę showbiznesową petardą. Coś w tym musi być, skoro to ona, a nie aktualna polska mistrzyni świata, zapraszana jest do najpopularniejszych programów publicystyczno-rozrywkowych. W październiku Brodnicka wystąpiła w programie „Skandaliści”, w kwietniu usiadła na kanapie Wojewódzkiego.

A w ubiegłym tygodniu była w telewizji śniadaniowej – zauważa dziennikarz, który skomentuje jutrzejszą galę. – To przykład konsekwentnego budowania marki. Pod względem promocji własnej osoby, Brodnicka wyprzedza epokę naszego kobiecego boksu. Można oczywiście dyskutować, czy w budowaniu wizerunku nie jest przypadkiem lepsza niż w samym  pięściarstwie. Najważniejsze jednak, że sportowo robi postępy.

Świętująca za miesiąc 33. urodziny pięściarka w sobotę zmierzy się z Irmą Balijagic Adler. Bośniaczka przegrała wprawdzie 7 ze swoich ostatnich 11. pojedynków, ale ma za sobą aż cztery starcia o prestiżowe pasy. Podczas przygotowań do konfrontacji z lubiącą się pobić, odporną na ciosy (tylko jedna przegrana przed czasem), lecz nieco wolniejszą rywalką, Brodnicka koncentrowała się na poprawie balansu tułowiem i walki w półdystansie.

Myślę, że także wzmocniła się fizycznie, w pewnym momencie bardzo dużo pracowała nad siłą. Po mocnym treningu siłowym jej waga dochodziła do 65 kilogramów – kontynuuje Kostyra. Dodajmy, że naturalna waga Brodnickiej waha się między 63 a 63,5 kg. Z Adler powalczy w kategorii super piórkowej (niecałe 59 kg), wcześniej rywalizowała w dywizji lekkiej. – Przecież ona na co dzień jest szczupła, zgrabna, ciężko było to zrzucić. Mówiła mi, że przechodziła kryzys, przy 62,5 waga się zatrzymała. Miała halucynacje, śniły się jej babeczki, ciastka, tiramisu. Ale to przełamała, stan na poniedziałek to kilogram nadwagi.

Mimo wielkiej aktywności w mediach, Brodnicka w czasie przygotowań nie opuściła ani jednego treningu. Tym razem nic jej nie dolega, nawet przeziębienie. Nie dziwi więc, że jest skrajnie pewna siebie. Od kilku miesięcy tytułuje się przyszłą mistrzynią świata, wie też, że kolejną walkę stoczy za nieco ponad miesiąc.

WARSZAWA 20.04.2017 KONFERENCJA PRASOWA PRZED POLSAT BOXING NIGHT 7 --- PRESS CONFERENCE IN WARSAW BEFORE POLSAT BOXING NIGHT 7 EWA BRODNICKA FOT. PIOTR KUCZA/ 400mm.pl

Zaznaczmy, że w sobotę polska pięściarka powalczy o tytuł tymczasowy, prawowitą posiadaczką pasa WBO jest Ramona Kuehne, która nie broniła go od listopada 2015. Ewentualne zwycięstwo niepokonanej „Kleo” ma zmobilizować Niemkę do powrotu na ring. Pytanie, czy Brodnicka w sobotę otworzy szampana? Czy w Ergo Arenie będzie broniła mistrzowskiego pasa?

Wiemy na pewno, czego życzyć jej poza wygraną. Zatrzęsienia butów. – Gdy wyrzucam zużyte lub zniszczone, mój chłopak otwiera szeroko balkon i krzyczy: „Ludzie, zwariowała! Doktora!!!” – śmieje się Ewa.

Obuwie to jej największa słabość. Obok słodyczy, uroczego maltańczyka Melody i żądzy bycia najlepszą oczywiście.

HUBERT KĘSKA

Fot. 400mm.pl

Najnowsze

Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
2
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?
Boks

Usykowi może brakować centymetrów, ale nie pięściarskiej klasy [KOMENTARZ]

Szymon Szczepanik
6
Usykowi może brakować centymetrów, ale nie pięściarskiej klasy [KOMENTARZ]

Komentarze

8 komentarzy

Loading...