Jagiellonia z tamtego sezonu a Jagiellonia z rozgrywek obecnych to dwa różne światy – rok temu białostoczanie byli mizerniutcy, przegrali aż 18-kronie, czyli razem z Ruchem i Łęczną dostawali po dupie najczęściej. Dziś, wiadomo, rozdają karty i jeśli utrzymają formę w Pucharze Maja, to wygrają ligę. Czynników składających na taką różnicę jest wiele, bo Jaga uniknęła choćby gry w pucharach, które jak powszechnie wiadomo są pocałunkiem śmierci, ale teraz chcielibyśmy zwrócić uwagę na co innego. Mianowicie, na transfery, bo jeśli spojrzeć na bilans w tym sezonie, wypada tylko bić brawo.
Jaga ściągnęła do siebie następujących piłkarzy:
– Cilliana Sheridana (300 tysięcy euro)
– Ivana Runje (50 tysięcy euro)
– Mariana Kelemena (bez odstępnego)
– Arvydasa Novikovasa (bez odstępnego)
– Ziggy’ego Gordona (bez odstępnego)
– Dmytro Chomczenowskiego (bez odstępnego)
– Damiana Węglarza (bez odstępnego)
– Damiana Szymańskiego (bez odstępnego)
– Macieja Górskiego (bez odstępnego)
– Łukasza Sołowieja (bez odstępnego)
(dane za transfermarkt.pl)
Już na pierwszy rzut oka widać, że procent udanych transferów jest naprawdę wysoki. Nie wypalił Sołowiej – przez pół roku zagrał tylko raz w Pucharze Polski i został bez żalu oddany do Rakowa – oraz Górski, wypożyczony do Korony, lecz finansowo zbytnio to wszystko klubu nie zabolało. Przyczepić się można jeszcze Chomczenowskiego, ponieważ co do Ukraińca mamy mieszane uczucia, bo z jednej strony potrafi błysnąć, ale z drugiej robi to zdecydowanie za rzadko. Zalicza puste przebiegi – od września, kiedy strzelił gola i miał asystę przeciwko Wiśle, trafił jeszcze tylko raz, w starciu z Łęczną, łatwo wygranym 5:0. InStat klasyfikuje go dopiero jako 23. lewoskrzydłowego ligi.
Reszta albo jest melodią przyszłości i czeka na rozliczenie (Węglarz, Szymański), albo pokładane w sobie nadzieje w większym lub mniejszym zakresie spełnia. Podium najlepszych transferów, bez względu na kolejność w jakich uszeregujemy, obstawiają Sheridan, Kelemen i Runje.
Irlandczyk gra jak środkowy napastnik powinien – nie pieprzy o aklimatyzacji, tylko regularnie strzela, a jeśli akurat do bramki trafić nie jest w stanie, to potrafi asystować. Ma pięć bramek, trzy asysty i jedno kluczowe podanie, wypracował u nas świetną średnią not: 6,11. Runje gra regularnie na dobrym poziomie i nie dziwi fakt, że co jakiś czas słychać zainteresowanie nim ze strony Legii Warszawa. Kelemen udowadnia z kolei, że mimo 37 lat na karku wciąż jest solidnym fachowcem – ustępuje tylko Malarzowi i Putnockiemu, jeśli idzie o puszczone bramki oraz czyste konta.
Ciekawy jest z kolei przypadek Ziggy’ego Gordona – debiut miał przecież fatalny, Lechia robiła z nim co chciała, ogórometr wskazywał niebywale wysokie wartości. Z czasem… się jednak ogarnął, jeśli nie wierzycie naszemu subiektywnemu odczuciu, to zajrzymy do InStata. W klasyfikacji prawych obrońców, po 30. ligowych kolejkach, jest trzeci! Między innymi dlatego, że wygrywa aż 79% starć i ma 92% skuteczności w odbiorze, a obie te wartości są największe w lidze. Jasne, wciąż ma mało minut na ekstraklasowych boiskach, toteż łatwiej mu o takie liczby, ale chyba nikt się nie spodziewał po pierwszym wrażeniu, że w ogóle będzie w kategoriach wzmocnień rozważany.
Stawkę uzupełniają Novikovas. Litwin przyszedł dopiero zimą, początkowo dostawał tylko ogony, ale ostatnio Probierz stawia na niego chętniej, bo i piłkarz zaczyna powoli spełniać oczekiwania – od kwietnia trafił dwukrotnie, w tym przepięknie przeciwko Koronie. Nie wypada go skreślać, wypada zaś jego losy uważnie śledzić.
Sami widzicie, że wygląda to całkiem, całkiem. Wiadomo, że zdarzają się wpadki, ale trudno uznać, by były kosztowne – w porównaniu choćby do Necida z Legii nie ma o czym mówić. Jaga w tym sezonie poruszała się po okienku transferowym z gracją i do końca rozgrywek wypada jedynie gratulować. Problemy mogą przyjść później – kiedy bogatsi wpadną do Białegostoku na zakupy, a luki będzie trzeba znów łatać.
Fot. FotoPyk