Reklama

Masowe przebudzenie potrzebne od zaraz. Ofensywa Lechii kluczem w drodze po ligowe podium

redakcja

Autor:redakcja

09 maja 2017, 12:59 • 5 min czytania 6 komentarzy

Madrycki Real początku XXI wieku wychodził z założenia: strzelić więcej niż rywal. Było to oczywiście pokłosiem potwornie dziurawych tyłów. Gdy dziś mówi się o szansach Lechii Gdańsk na mistrzostwo kraju, w dużej mierze one również uzależnione będą od tego, jak boleśnie uda się biało-zielonym pokąsać kolejnych ligowych rywali. Dlatego odpowiedź na pytanie, jak zabójczy okaże się w najbliższych kilku tygodniach atak drużyny Piotra Nowaka może przynieść odpowiedź także tę, na którym miejscu gdańszczanie ostatecznie zakończą ligowe zmagania.

Masowe przebudzenie potrzebne od zaraz. Ofensywa Lechii kluczem w drodze po ligowe podium

Stwierdzenie to może co prawda brzmieć jak wypowiedziane w złym czasie, bowiem akurat po dwóch czystych kontach z rzędu Dusana Kuciaka. Sytuacji, która Lechii w rozgrywkach ligowych jeszcze się w tym sezonie nie zdarzyła. Ale to tylko pozory. Kto oglądał mecz z Wisłą, ten widział, że defensywa gdańszczan przecieka. Biała Gwiazda dochodziła do kolejnych sytuacji z ogromną łatwością. Kryminałem były okazje strzeleckie już po czerwonej kartce Tomasza Cywki. Ta z założenia miała pomóc Lechii uporządkować swoją grę i pozwolić na spokojne doprowadzenie wypracowanego chwilę później korzystnego wyniku do szczęśliwego końca. Okazało się jednak, że wprowadziła w szeregi drużyny Piotra Nowaka rozgardiasz, jakiego nie było podczas gry 11 na 11, gdy lechiści nie pozwolili na choćby jedno oddane uderzenie wiślakom.

Dość powiedzieć, że w drugiej połowie Wisła – jakkolwiek to brzmi przy trzech celnych i sześciu uderzeniach w ogóle – oddała dwa razy więcej strzałów od Lechii, a także zanotowała trzy razy więcej celnych prób od gdańszczan.

(źródło: Livesports)

Jak zresztą zaznaczyliśmy wcześniej, dwa czyste konta Lechii z rzędu – to pewniejsze z Bruk-Betem i to osiągnięte bardzo szczęśliwie z Wisłą – były dopiero pierwszą taką miniserią w całym trwającym sezonie. Co oznacza, że kibice w Gdańsku raczej nie mają co liczyć na to, że do końca fazy finałowej ich obrona nie da się rywalom wpuścić w maliny. Szczególnie, że nadchodzi czas starć z tymi z najwyższej ligowej półki. Jeśli więc grać o mistrzostwo, o europejskie puchary, to przede wszystkim – licząc na to, że kreatywna, ofensywna siła da sobie radę ze sforsowaniem szyków obronnych przeciwników i będzie stanowić odpowiednią przeciwwagę dla rozregulowanej defensywy. Najgorszej pod względem straconych bramek z czwórki bijącej się o jak najwyższe miejsce na ligowym podium i wielokrotnie ratowanej przez rewelacyjne występy solowe Dusana Kuciaka.

Reklama

Forma piłkarzy odpowiedzialnych za fazę kreatywną i „wykończeniówkę” jest więc dla Lechii na tym etapie sezonu kluczowa. Jaka ona jest?

Marco Paixao: gol z Zagłębiem, gol z Arką, gol i asysta z Bruk-Betem (469 minut, udział przy 4 bramkach)
Lukas Haraslin: asysta z Zagłębiem, gol z Bruk-Betem, gol z Wisłą (325 minut, udział przy 3 bramkach)
Rafał Wolski: kluczowe podanie z Zagłębiem, asysta z Piastem, kluczowe podanie z Pogonią (510 minut, udział przy 3 bramkach)
Milos Krasić: gol z Pogonią, kluczowe podanie z Bruk-Betem (411 minut, udział przy 2 bramkach)
Sławomir Peszko: asysta z Wisłą (356 minut, udział przy 1 bramce)
Flavio Paixao: asysta z Arką (445 minut, udział przy 1 bramce)

notyNoty piłkarzy ofensywnych Lechii w kolejkach 27-32, przerywaną linią średnia not z sześciu ostatnich meczów

Biorąc pod uwagę okres sześciu ostatnich kolejek, najczęściej lechiści mogli liczyć na Marco Paixao, Rafała Wolskiego i Lukasa Haraslina. O ile Marco definitywnie wygrał walkę o pozycję na szpicy, a umiejscowienie Wolskiego w drużynie jest niepodważalne, o tyle jednak do Haraslina wciąż pełnego przekonania zdaje się nie mieć trener Piotr Nowak. Niesłusznie, bo akurat Słowak to zawodnik, który w tych kilku ostatnich meczach za każdym razem grając w pierwszym składzie był jednym z najlepszych na boisku. A jego gra przekładała się na wymierne korzyści.

W kwestii Haraslina, który wreszcie błyszczy regularnie, a nie zaledwie sporadycznie, jak do tej pory miało to miejsce, zajrzeliśmy też do najnowszych raportów InStata. I trzeba powiedzieć, że w paru kwestiach byliśmy pod dużym wrażeniem:

– w spotkaniu z Bruk-Bet Termalicą wszedł w 23 pojedynki, z czego wygrał ich aż 14 (61%)

Reklama

– w trzech ostatnich meczach, które rozpoczął w podstawowym składzie, aż jedenaście razy próbował otwierających podań do kolegów, z czego aż siedem zakończyło się strzałami partnerów

– w dwóch spotkaniach fazy finałowej był cały czas pod grą, wykonując w meczu z Bruk-Betem aż 64 podania (88% celnych), a z Wisłą – 58 (84% celnych)

Tak naprawdę trudno też przypisać go do jednej boiskowej pozycji, bo tak wygląda jego mapa aktywności z 20 ostatnich meczów (po lewej pole karne Lechii):

hara(źródło: InStat)

Trudno nie zwrócić uwagi na sporo akcji w defensywie – więcej przejęć piłki na mecz wśród prawych pomocników w naszej lidze ma jedynie Tomasz Mokwa, często gęsto wystawiany jednak nie na skrzydle, a jako prawy obrońca czy wahadłowy, a więc zawodnik mający znacznie więcej zadań obronnych.

Poziomem do Haraslina nie dobijają jednak ci, którzy w pierwszej części sezonu niejednokrotnie ciągnęli Lechię za uszy. Wejście Grzegorza Kuświka z Wisłą za Simeona Sławczewa, zamiast potwierdzić boiskową dominację gdańszczan, kompletnie rozregulowało ich grę. Flavio Paixao zamienił się rolami z Marco i tak jak jego brat często irytował jesienią, gdy potrafił marnować setki z gracją Merebaszwiliego, tak teraz denerwująca dla kibiców musi być przeciętna gra Flavio. Bardzo wysoką formę zgubił gdzieś Peszko, który już nie jest tak dynamiczny, tak przebojowy i tak groźny, jak do tego przyzwyczaił przed zimową przerwą. Nie błyszczy też Krasić, który co prawda wreszcie przełamał niedawno strzelecką niemoc, ale też bardzo często zdarza mu się człapanie zamiast biegania.

Dlatego też przed zbliżającym się maratonem, z którego na ostatnią prostą ligi na czele może wyjść przyszły mistrz kraju, absolutnie kluczową dla Piotra Nowaka kwestią jest wydobycie na ostatnich kilometrach najlepszej wersji każdego ze swoich zawodników atakujących. Którzy przecież nie raz i nie dwa pokazywali za jego kadencji, że nie ma rywala, którego nie byliby w stanie rozklepać. By wykorzystać pozycję za Jagiellonią, Lechem i Legią i zza pleców czołowej trójki zaatakować w odpowiednim momencie, to przebudzenie ofensywy jest absolutnie warunkiem sine qua non.

SZYMON PODSTUFKA

fot. 400mm.pl

Najnowsze

Komentarze

6 komentarzy

Loading...