Reklama

Dujszebajew zostawi kadrę szczypiornistów. Kto powinien ją objąć po nim?

Kamil Gapiński

Autor:Kamil Gapiński

08 maja 2017, 21:25 • 5 min czytania 7 komentarzy

Kiedy były znakomity zawodnik reprezentacji Polski Marek Panas usłyszał, że Tałant Dujszebajew nie chce już być selekcjonerem “biało-czerwonych”, stwierdził, że “czas otwierać szampana”. Eks gracz THW Kiel wielokrotnie publicznie podkreślał, że Kirgiz nie podoba mu się w roli szkoleniowca kadry, więc jego radość mnie nie dziwi. Mam jednak wrażenie, że Panas i pozostali przeciwnicy doświadczonego trenera nie rozumieją jednego: obecne wyniki kadry to nie jest jego wina. Gdyby selekcjonerem drużyny narodowej był teraz np. Bogdan Wenta, nasi graliby dokładnie tak samo, czyli kiepsko. Bo nie o trenera tu chodzi, a o pokolenie następców Szmala, Lijewskich czy Jurasika.

Dujszebajew zostawi kadrę szczypiornistów. Kto powinien ją objąć po nim?

Najzwyczajniej w świecie: ci, którzy przyszli po wielkich mistrzach, nie są tak zdolni jak oni. Marek Daćko to nigdy nie będzie Bartosz Jurecki, Krzysztof Łyżwa nie ma szans, żeby osiągnąć poziom Grzegorza Tkaczyka, podobnie jak Rafał Przybylski nie stanie się nagle drugim Marcinem Lijewskim. Ci ludzie owszem, są ambitni, pracowici, ale to nie pozwoli im wejść na poziom najlepszych ekip świata, ponieważ brakuje talentu, taka prawda. Żeby Dujszebajewowi pomagali na ławce uważani za fenomenalnych szkoleniowców Ljubomir Vranjes i Valero Rivera, w moim odczuciu niewiele by to zmieniło. OK, dzięki ich schematom w defensywie czy ataku Polska może grałaby lepiej, ale o 5-10%, czyli ciągle byłoby to za mało, aby wywalczyć awans na Euro 2018.

Jeśli już miałbym się czegoś uczepić, musiałbym cofnąć się do 2007 roku. Jestem przekonany, że wówczas – po wielkim sukcesie drużyny Wenty, która zdobyła srebro na MŚ – nie wykorzystano rodzącej się mody na piłkę ręczną. Zresztą nie tylko ja tak myślę, jakiś czas temu rozmawiałem o tym z Mariuszem Jurasikiem, który w wywiadzie dla Weszło mówił m.in. tak: “Ludzie, którzy wtedy mieli po 12-13 lat, powinni teraz wchodzić do pierwszej reprezentacji Polski. Niestety, tak się nie dzieje. A tacy Niemcy, Francuzi, Hiszpanie czy reprezentacje z Bałkanów, mają wielu zdolnych chłopaków, 20-latków, którzy już teraz podbijają świat, grają na co dzień w Lidze Mistrzów. U nas ciężko znaleźć ich rówieśnika, który grałby na podobnym poziomie. Szkolenie młodzieży niedawno ruszyło jednak mocniej, mam nadzieję, że koło 2024 roku zbierzemy tego efekty. Wcześniej o spektakularne sukcesy może być trudno.”

Czy błędy sprzed dekady są winą Dujszebajewa? Nie, bo wtedy nie miał nic wspólnego z polskim handballem. Gdy objął kadrę, spisał się przyzwoicie, w końcu zdobył z nią czwarte miejsce na igrzyskach. Potem przyszedł kryzys, bo część doświadczonych graczy zrezygnowała z reprezentacji, a ci, którzy zostali, jesienią wpadli w dołek związany a) z wiekiem b) z rozgrywaniem olbrzymiej liczby meczów w 2016 roku. To zrozumiałe i za ich spadek formy też nie zamierzam winić Tałanta. Moim zdaniem ktokolwiek nie zastąpi go na ławce szkoleniowej, ma przed sobą w najbliższym czasie mission impossible. OK, koło 2024 Polacy mogą odpalić, może do tego czasu wyrośnie nam kilku znakomitych zawodników, będących efektem rozwijającego się szkolenia, którzy nawiążą sukcesami do drużyny Wenty. Szczerze to nie mam nic przeciwko temu, żeby stało się to nawet rok wcześniej, kiedy to wraz ze Szwecją będziemy gospodarzami mundialu. Byłoby super zdobyć na nim medal, ale podkreślam: to melodia przyszłości. Na razie trzeba skupić się na tym, żeby wyciągnąć polski handball z dołka, a jednocześnie pogodzić z myślą, że przez kilka najbliższych lat będziemy na międzynarodowej arenie szaraczkami.

Kto powinien podjąć się misji kierowania kadrą? Wszędzie czytam jedno nazwisko: Piotr Przybecki, w przeszłości znakomity snajper, obecnie trener Orlen Wisły Płock. Cóż, dla mnie właśnie bycie szkoleniowcem nafciarzy dyskwalifikuje go w wyścigu o fotel selekcjonera. Dlaczego? Ponieważ uważam, że odbudowanie polskiej piłki ręcznej to na dziś na tyle trudna misja, że nie można jej godzić z żadną inną. Chcesz być trenerem biało-czerwonych? W porządku, ale pod warunkiem, że skupisz się tylko i wyłącznie na tym. Jeśli nie – dziękujemy. Takie ultimatum powinien według mnie dostać od władz ZPRP Przybecki (którego uważam za obiecującego szkoleniowca). Jeśli go nie spełni, przybiłbym mu piątkę i poszukał selekcjonera pośród dawnych gwiazd drużyny Wenty. To w większości przypadków bystrzy, pewni siebie faceci, będący na bieżąco z nowinkami światowego handballa. Poza tym każdy z nich ma duży szacunek u młodszych kolegów z parkietu, co jest już jakimś kapitałem podczas początku pracy.

Reklama

Kogo więc widziałbym na selekcjonerskim stołku? A chociażby Marcina Lijewskiego. Wiem, że przez lata gry w piłkę ręczną wyrobił sobie luzaka i imprezowicza, ale i tak uważam, że ma zadatki na dobrego trenera z górnej półki. Wie kiedy zażartować, a kiedy być poważnym, ludzie w środowisku go lubią, ma za sobą fantastyczną karierę dzięki której kojarzą go wielcy handballowego świata. Dodatkowo pracował już z kadrą B, więc zna wielu obecnych i przyszłych reprezentantów, poza tym byłoby mu chyba łatwiej zrezygnować z pracy w Wybrzeżu (prowadzi je z Damianem Wleklakiem) niż Przybeckiemu z roboty w Płocku. Jak dla mnie to dobry początek, żeby zrobić krok dalej, a właściwie to nawet wykonać skok na wodę. Głęboką. Kto jak kto, ale “Lijek” umiał w przeszłości nieźle popłynąć, więc myślę, że i teraz by się nie utopił…

Oczywiście – to tylko luźna sugestia, nie upieram się, że akurat Marcin ma być zbawcą naszej piłki ręcznej. Równie dobrze ten wózek mógłby spróbować pociągnąć “Józek” wspierany chociażby przez swojego serdecznego druha, czyli Tkaczyka. Jestem w stanie wyobrazić sobie, że pod wodzą tego duetu polska piłka ręczna pooowoooli, mooozoooolnie wychodzi z bagna na powierzchnię.

Jedno jest pewne: ktokolwiek nie zastąpi Dujszebajewa, musi mieć dwie cechy, których w ostatnich tygodniach zabrakło Kirgizowi: wiarę w tę drużynę i cierpliwość. Jeśli do tych składników dodamy wizję, pomysłowość, pracowitość, za kilka lat z polską piłką ręczną wcale nie musi być tak źle. A kto wie, może nawet będzie całkiem dobrze?

KAMIL GAPIŃSKI

Fot. FotoPyk

Kibic Realu Madryt od 1996 roku. Najbardziej lubił drużynę z Raulem i Mijatoviciem w składzie. Niedoszły piłkarz Petrochemii, pamiętający Szymona Marciniaka z czasów, gdy jeszcze miał włosy i grał w płockim klubie dwa roczniki wyżej. Piłkę nożną kocha na równi z ręczną, choć sam preferuje sporty indywidualne, dlatego siedem razy ukończył maraton. Kiedy nie pracuje i nie trenuje, sporo czyta. Preferuje literaturę współczesną, choć jego ulubioną książką jest Hrabia Monte Christo. Jest dumny, że w całym tym opisie ani razu nie padło słowo triathlon.

Rozwiń

Najnowsze

Felietony i blogi

Komentarze

7 komentarzy

Loading...