Reklama

Mamy gadać, że gramy o trzy punkty? To nie gadajmy

redakcja

Autor:redakcja

06 maja 2017, 12:01 • 14 min czytania 13 komentarzy

Badi to stale uśmiechnięty facet, o czym przekonaliście się w Lidze+Ekstra. I nie boi się, a nawet chce dużo mówić, o czym przekonacie się zaraz. Czy “jedno piwko” szkodzi piłkarzowi? Na kogo lepiej nie trafić na imprezie w Madrycie? Z kim zaprzyjaźnił się na wakacjach na Ibizie? Dlaczego nie chce grać w korpo-klubie? W jaki sposób dowiedział się, że nowym trenerem Piasta zostanie Angel Perez Garcia? Jaki był jego największy problem? Czemu na dwa dni przed pierwszym meczem zostawił ich Latal? Dlaczego miał zamiar rzucić piłkę i pracować fizycznie? I w czym pracownik “Żabki” jest gorszy od niego? Zapraszamy na wywiad z niezwykle barwnym Gerardem Badią.

Mamy gadać, że gramy o trzy punkty? To nie gadajmy

Co pijemy?

Tu nie mogę nic (śmiech). Jeśli zamówiłbym sobie tu piwo, to jutro w klubie będę miał problem, już raz przez to przechodziłem.

W Hiszpanii norma, tutaj zadziałałoby jak magnes na telefony ludzi, którzy wrzuciliby to do sieci.

Jest środa, mecz mam w weekend. Czemu nie mogę napić się piwka? W Polsce panuje przeświadczenie, że piłkarz w trakcie sezonu nie ma prawa zjeść pizzy ani napić się piwa. Ludzie w Polsce widząc piłkarza z piwem myślą, że to już pewnie ósme czy dziesiąte. Sezon trwa dziesięć miesięcy, naprawdę ludzie sądzą, że nie można niczego się napić ani zjeść, bo to zaszkodzi? Ja lubię burgery z McDonald’sa, zjem sobie jednego raz na dwa tygodnie. To jest problem? Nie, problem byłby, gdybym jadł coś z McDonald’sa codziennie. Albo pił piwo codziennie. Wiesz, nie mam z tym problemu, mogę nie pić piwa, ale to dla mnie po prostu dziwne.

Reklama

U was podejście jest zupełnie inne.

Oczywiście. W Madrycie Sergio Ramos weźmie sobie piwo albo dwa do obiadu i nie ma problemu, jak Real przegra w niedzielę, to nikt nie powie, że to przez jedno piwo, które wypił w czwartek. To 330 mililitrów, nie będziesz od tego pijany.

Czyli przez presję otoczenia jesteś abstynentem…

Nie, bo mam lodówkę (śmiech). Dzisiaj Real gra w Lidze Mistrzów. Żona ugotuje mi kolację i otworzę sobie piwo albo naleję kieliszek wina. Ktoś o tym wie, widzi to? Nie. Będę miał jutro kaca? Nie. Jakbym wypił piwo na mieście, to też nie będę rzygać i będę gotowy jutro na trening w 100 procentach. Ludzie uważają, że nie.

Grałem trzy lata w zespole Guadalajara, to było 30 kilometrów od Madrytu. Plan był jasny: niedziela – mecz, poniedziałek – odnowa, wtorek – wolny. Wszystkie drużyny miały taki plan. W poniedziałek na noc jechaliśmy do Madrytu na dyskotekę. Nie byliśmy drużyną imprezowiczów, na mieście spotykaliśmy piłkarzy Realu, Atleti, Getafe, Rayo… Byłem na imprezach z Courtoisem, Reyesem, Fabregasem, koszykarzem Rickym Rubio. Jest tylko jeden problem – dziewczyny są ich (śmiech). To minusy imprez z gwiazdami Realu czy Atleti. Kumpel mówił: zobacz jaki ten Courtois jest brzydki, a z jaką dziewczyną tańczy… Trafisz na imprezę z tak znanym piłkarzem i jesteś w dupie. (śmiech)

Ci wielcy piłkarze, zwłaszcza wieczorami, mają gwiazdorskie zachowania?

Reklama

Raz byłem świadkiem, jak bramkarz zbeształ Albina z Getafe.

– Nie wejdziesz do klubu w tych trampkach.
– Nie wejdę? Ja jestem Albin, gram w Getafe.
– Aaa, Albin z Getafe! Nie obchodzi mnie to, spadaj.

Sergio Ramosa wpuściłby od razu, nawet w sandałach.

Ramos wcześniej zadzwoniłby do właściciela klubu i czekałaby już na niego loża VIP. Wiadomo, z piłkarzami Realu jest inaczej, niż z Getafe. Oni są jednak z innego świata, nie mówię, że to źle, ale widać to na kilometr.

Chociaż bywa różnie. Będąc ostatnio w Madrycie, szedłem przy parku Retiro i mówię do kolegi:
– Przed nami idzie chyba Kiko Casilla.
– Nie, bez szans, z taką dziewczyną?

Kilka sekund później przeszli obok nas:
– Ej, on naprawdę wygląda jak Casilla – po tym ten gość się odwrócił i już wiedzieliśmy, że to on. Sprawdziłem jego Instagram i faktycznie, jego żona to zwykła, niezbyt chuda kobieta, nie żadna miss.

Tak, bo chociaż są z innego świata, to normalne chłopaki. Każdy ze środowiska piłkarskiego w Hiszpanii ma kolegę, który ma jednego kumpla w Realu, Barcy czy Sevilli. Na przykład Ruben Jurado jest przyjacielem Sergio Ramosa. Joan Roman to kumpel Marca Bartry i Sergiego Roberto.

Sempre fa goig trobar-se gent del terreno! #BanyadorsAtrevits #GerardStyle😆👌🏻☀️

Post udostępniony przez Oriol Romeu (@oriolromeu)

Ty znasz kogoś takiego?

Tylko Oriola Romeu. Był w Barcelonie, w Chelsea, teraz gra w Southampton. Spędziliśmy razem wakacje na Ibizie, przypadkowo, bo byliśmy po prostu w jednym hotelu. Jakoś się zgadaliśmy i zaczęliśmy trzymać razem z nim, moją żoną i jego dziewczyną. Cały czas mamy kontakt, piszemy na Instagramie.

Wracając do tych wyjść drużynowych, jak jest w Polsce?

W Hiszpanii, ale nie tylko, generalnie w Europie, na kolację drużynową idą nie tylko piłkarze, też sztab. W Polsce to coś dziwnego. Jak drużyna idzie zjeść i się napić, to bez trenera. Robimy takie wyjścia dwa-trzy razy w roku. Odkąd jestem w Polsce, trener był tylko raz. Wiesz który?

Angel Perez Garcia?

Bingo. Kiedyś Radek Murawski zapraszał chłopaków na takie wyjście:
– Pójdziemy na kolację, potem gdzieś potańczyć.
Powiedziałem: – spoko, Angel Perez Garcia pewnie też będzie.
– Co? Jak to? – chłopaki byli w szoku.

A to dla Hiszpanów normalne, nie trzeba się z niczym kryć. Zjedliśmy, napiliśmy się piwa, potańczyliśmy. Angel był na środku parkietu. I co w tym złego, skoro następnego dnia na treningu była praca na maksa? Czy tam wolne i drugiego dnia trening?

GLIWICE 05.10.2014 MECZ 11. KOLEJKA T-MOBILE EKSTRAKLASA SEZON 2014/15: PIAST GLIWICE - LEGIA WARSZAWA 3:1 --- POLISH FOOTBALL TOP LEAGUE MATCH: PIAST GLIWICE - LEGIA WARSAW 3:1 ANGEL PEREZ GARCIA LUKASZ HANZEL RUBEN JURADO CARLES MARC FOT. PIOTR KUCZA/ 400mm.pl

No właśnie, najbardziej szalonego Hiszpana poznałeś w Polsce.

Angel (śmiech). Nie wiem, czy szalony to dobre słowo. Ale to był najszerzej uśmiechnięty człowiek w Polsce. On szukał samych pozytywów. Tylko! Przegraliśmy mecz, a Angel mówił: panowie, niestety przegraliśmy, ale to, to, to i to było pozytywne, super, następnym razem wygramy.

To zbyt pozytywne nastawienie było jego największym problemem?

Jego największym problemem był internet. Jeśli jesteś trenerem i chcesz mieć Twittera, to okej, jeden wpis na miesiąc będzie w porządku. Ale Angel po każdym meczu pisał: dziękuję wszystkim, super mecz, trzymajcie za nas kciuki! Odpisywał każdemu kibicowi, ktoś napisał mu, że zagraliśmy bardzo słabo, a on od razu wyświetlał wiadomość i zaczynał dyskusję. Potem ludzie to upubliczniali.

Pamiętasz pierwszą rozmowę z nim?

Ale na facebooku czy już na żywo?

Jak to na facebooku?

Mieliśmy zgrupowanie. Siedzimy sobie w pokoju, dostaję wiadomość na messengerze:

“Cześć Gerard, jak się masz?! Od jutra będę twoim trenerem! :)))”

Że co? Co to za człowiek? O co chodzi? Pokazałem to Carlesowi Martinezowi i Rubenowi Jurado. Powiedzieli, że to niemożliwe, ktoś robi jaja, mamy Brosza. Śmialiśmy się z tego z chłopakami cały dzień. Rano dostajemy informację: Marcin Brosz out, naszym nowym trenerem zostaje Angel Perez Garcia.

Skoro pochodzicie z jednego kraju, a on przywitał cię przed faktem na facebooku, to potem mieliście przyjacielski kontakt?

Nie, nigdy, to jednak trener. Ale jego żona była bardzo otwarta, nie raz zapraszała moją żonę do nich na kolację. Ale nigdy nie poszliśmy, to jest mój szef, ja jestem jego pracownikiem. Jeśli idziemy na kolację całą drużyną – okej. Prywatnie nie ma opcji, musimy być profesjonalni i fair wobec innych chłopaków.

Ty wyznaczałeś tę granicę?

Angel nie myślał o tym w tych kategoriach, co my. Zapraszał na kolację z dobrego serca, nie po to, żebym był jego ulubieńcem i potem grał u niego zawsze 90 minut i jeszcze ustalał razem skład. On tak tego nie odbierał, ale ktoś inny by mógł, więc nigdy razem nie wyszliśmy. Wiem, że były takie zarzuty, ale nie traktował Hiszpanów lepiej.

A bramkarz-emeryt ściągany z Hiszpanii?

A wiesz, że on rozegrał wszystkie mecze i jest teraz kapitanem Cadiz, które walczy o awans do La Liga? Dla mnie to bardzo dobry bramkarz. A w Polsce narzekano: stary bramkarz z Hiszpanii, pewnie ściągnięty po znajomości. Przez ostatnie pół roku grał tylko w rezerwach, a jak wrócił do kraju, to podpisało go Cadiz i jest tam bardzo ważny. To znaczy, że nie był słabym, starym bramkarzem, ściągniętym po znajomości.

Angel miał wielki plus, potrafił zdejmować presję z zawodnika. Zawsze przed meczem kazał nam usmiechać się, cieszyć grą. Jeśli stracimy piłkę po dryblingu, nie bójmy się zrobić drugiego. To było fajne. Teraz gadam z nim więcej, niż podczas jego pracy tutaj. Wymieniamy wiadomości po meczach, ostatnio gratulował mi nagrody piłkarza miesiąca.

Czyli ciągle wszystko śledzi?

Tak, ogląda mecze, jak może, sprawdza zawsze wyniki, newsy.

Wiesz o tym, że chciał tu ściągnąć Puyola?

Gdzie?

Tu, do Gliwic.

Jakiego Puyola?

Carlesa.

Co ty pieprzysz?

Tak mówił Zdzisław Kręcina. Podobno Angel Perez Garcia miał go namówić, ale Piast go zwolnił i przez to nic nie wyszło.

Muszę go spytać… Eh, mogłem mieć fajnego kumpla! (śmiech)

A jak ty tu trafiłeś? Nie pasowało ci granie w niższych ligach w Hiszpanii?

Miotałem się między drugą a trzecią ligą. Kiedy znów byłem w drugiej i spadliśmy, pomyślałem, że już nic z tego nie będzie. Pensji nie widziałem od sześciu miesięcy. Rozmawiałem o tym długo z żoną, planowałem zostawić grę na poważnie, iść pracować do firmy rodzinnej mojej żony i grać gdzieś w miejscowym czwartoligowcu, żeby trochę pokopać i mieć dodatkowe 800 euro. To firma z oponami samochodowymi.

Czyli zamiast grać w Ekstraklasie, miałeś wymieniać opony gdzieś w Hiszpanii?

Tak, a czemu nie? Jak jestem piłkarzem, to już wstyd robić mi coś innego? Pewnie będę tam pracował po karierze. Normalna robota, pewne pieniądze. W drugiej lidze było okej, ale w trzeciej nie płacili, w klubie nie było pieniędzy na nic, katastrofa. W swoim ostatnim klubie nie dostawałem wypłaty przez sześć miesięcy. Wtedy zadzwonił do mnie kolega, powiedział, że ma znajomego agenta piłkarskiego, Kamila Burzca z Polski. Zdzwoniliśmy się, załatwił mi testy w Piaście, który miał obóz w Benidormie, dojechałem do chłopaków na tygodniowy sprawdzian.

Jakie wrażenia po pierwszym dniu?

Szczerze? Po pierwszym treningu pomyślałem: jestem tu najlepszy, muszę podpisać ten kontrakt. Ale przyszło do pierwszego sparingu i przekonałem się, że chłopaki są naprawdę dobrzy. W drugim sparingu strzeliłem gola w okno z 30. metrów i po meczu usłyszałem: bierzemy cię. W Hiszpanii jest lepsza taktyka, częściej jeden zespół przeważa, a drugi się broni. Dużo klepy, a w obronie dobre ustawienie. Jak miniesz jednego rywala, od razu doskakuje drugi. Barca czy Real wychodzą i dominują nad rywalem przez 90 minut, z najlepszymi polskimi drużynami tak nie jest. Cios za cios, trudno coś przewidzieć.

W Hiszpanii jest duża konkurencja, a małe pieniądze.

Kiedy najlepiej uderzać do dziewczyny? Jak nie ma rywali. Więc nie pisz w piątek, jak wszyscy, tylko w środę. To samo z piłką, w Hiszpanii nic nie znaczyłem, mógłbym dziś zmieniać opony. A dostałem szansę przyjechania tutaj, właśnie w taką środę. Ktoś powie, że co z tego, przecież nie ma porównania między polską a hiszpańską piłką. Tylko że tam byłem jednym z wielu, nic takiego nie znaczyłem. A tutaj dzięki ciężkiej pracy udało się zostać piłkarzem miesiąca Ekstraklasy, wcześniej zdobyć wicemistrzostwo z Piastem.

Wtedy przed wyjazdem powiedziałem sobie: Gerard, to twoja ostatnia szansa. Jeśli w Polsce się nie uda, to wracam do Hiszpanii, kończę karierę i idę pracować przy oponach. I teraz robię karierę tutaj. W Hiszpanii nikt mnie nie znał, nigdy nie dałem autografu. Tutaj rozdaję je zawsze, gdy tylko wyjdę zrobić zakupy w galerii.

Sytuacja podobna, co z Danim Quintaną.

Tak, grał w niższych ligach, nie przebijał się do La Ligi. A przyjechał do Polski, pokazał się w dwa lata ze świetnej strony i dostał kontrakt życia w Arabii Saudyjskiej. Jak jego życie i portfel zmieniły się przez te dwa lata? W Hiszpanii zarabiał pewnie tysiąc euro, został gwiazdą polskiej ligi i po dwóch latach dostał milion euro, to nieprawdopodobna przebitka. Dzięki futbolowi…

Teraz kończył ci się kontrakt, a go przedłużyłeś. Mogłeś iść za darmo do lepszego klubu.

Wolę zarabiać trochę mniej w Piaście, niż grać w klubie, który będzie korporacją. Jestem piłkarzem, nie pracownikiem korpo. Chcę, żeby praca codziennie mnie cieszyła. A tak jest w Gliwicach. Co robią ze sobą piłkarze Legii Warszawa albo Lechii? Nic. A my dwa dni temu zrobiliśmy grilla, dziesięciu chłopaków z drużyny z żonami, dziewczynami, dziećmi. To jest zajebiste. To samo z kibicami.

18308726_1489901434405301_1670127982_n

18318890_1489901444405300_1964011570_o

Faktycznie mam wrażenie, że jest ci tu super, ludzie cię uwielbiają.

Hiszpanie zrobili rodakom dobrą reklamę w Polsce. Inaki Astiz, Ruben Jurado, Dani Quintana, Airam Cabrera… Oni wszyscy się sprawdzili, myślę że też dzięki niemu ludzie od początku dobrze mi życzyli i wierzyli, że pomogę Piastowi. Chociaż na początku było dziwnie. W Polsce ludzie nie są kontaktowi jak w Hiszpanii. To było dla mnie dziwne, bo wchodziłem do sklepu, mówiłem “dzień dobry” i nikt nie odpowiadał. Wiem, że nie mówię perfekcyjnie po polsku, zwłaszcza kiedyś, ale na pewno rozumieli. Teraz, jak już bliżej się z kimś znasz, to naprawdę możesz na niego liczyć. Jeśli jestem na meczu w Poznaniu i coś stanie się mojej żonie albo córce, to wiem, że mam dużo osób, do których mogę zadzwonić. Odbiorą telefon o trzeciej w nocy i natychmiast przyjadą, jeśli będzie trzeba. To jest dla mnie super.

Ostatnio byłem w restauracji, podszedł kibic, spytał, czemu jem sam i zaproponował, żebym dosiadł się do niego i jego dziewczyny. Gadaliśmy długo, a ani zdania o piłce, tylko prywatne sprawy. Nie mam z tym problemu, to sympatyczne. Jestem Gerard, normalny facet, nie jakiś pan piłkarz. Wkurza mnie traktowanie innych z góry. Jak jesteś piłkarzem, to znaczy, że jesteś lepszy od kogoś, kto pracuje w “Żabce”? Nie. Jak jestem na spacerze z dzieckiem, podchodzą kibice i pytają: Badi, masz sekundkę na zdjęcie? Nie mam sekundki, mam pięć minut, dużo czasu. To nic mnie nie kosztuje. Jak możesz powiedzieć kibicowi: “no dobra, ale szybko”?

Z tego, co mówisz, w Piaście masz wszystko. Oprócz wyników. Co było powodem waszego zjazdu? Odejście i powrót Latala?

Nie wiem, jaki jest główny problem, Latala nie ma i nadal nie jest najlepiej. A to był dobry trener. Ale wtedy odeszło trochę zawodników, był ten problem z Latalem. Po meczu w Lidze Europy z Goeteborgiem narzekał, że potrzebuje napastnika, najlepiej dwóch-trzech nowych piłkarzy, że z naszym zespołem nie może nic osiągnąć. I dwa dni przed pierwszym meczem powiedział, że odchodzi. Minęło półtora miesiąca i Latal wrócił. Nie było u nas nowych zawodników, bez których nie wyobrażał sobie pracować, a mimo to wrócił. Nie rozumieliśmy tego. Czekał na oferty. “Nie ma nic? No to wracam”.

W sezonie wicemistrzowskim graliśmy inną taktyką od reszty drużyn. To był fenomen, takie “surprise!” dla rywali. Wychodziło nam wszystko. Rzut rożny, podchodzi Mrazik, wrzuca, a gola strzela Nespor. Uchem. Albo Barisić dupą. To był rok Piasta. Teraz jest niestety gorzej.

GLIWICE 20.07.2015 MECZ 1. KOLEJKA EKSTRAKLASA SEZON 2015/16 --- POLISH FOOTBALL TOP LEAGUE MATCH: PIAST GLIWICE - TERMALICA BRUK-BET NIECIECZA 1:0 GERARD BADIA FOT. PIOTR KUCZA/ 400mm.pl

Ale nie z tobą, bo jakość idzie w parze z czasem. Z każdym rokiem grasz lepiej.

Wiesz dlaczego? Bo wierzę w pracę. Jeśli grasz w piłkę i szczerze to lubisz, to będziesz miał wyniki. Dla mnie trening to trening. Mam dawać z siebie maksa, jak najbardziej spocić, na tym polega trening. Jak budzę się i mam trening na rano, to myślę: świetnie, ogarniam się i jadę pograć w piłkę. Co za robota!

Jest w naszej lidze zawodnik, który marudził, że na obozie wstaje o horrendalnej porze, bo w Polsce jeszcze by sobie spał.

I co?

Skomentował: “taką mamy pracę”.

Najlepszą na świecie – taką mamy pracę. Są zawodnicy, którzy zostaną posadzeni na ławce i zaczynają fochy. Jak widzę u nas takie zachowania, to podchodzę i robię mu, no wiesz, “suszarkę” (śmiech). Kurde, ja dużo meczów zaczynałem na ławce. Ale jeśli będziesz ciężko pracował, a nie się obrażał, to znowu dostaniesz szansę. Jak jestem rezerwowym i dostaję pięć minut, to nastawiam się, jakby to był finał Copa del Rey. Jeśli jestem na ławce, to Piast nie robi tego na moją szkodę. Przecież trener i wszyscy inni chcą, żebym grał jak najlepiej, żebym był w pierwszym składzie, strzelał gole i asystował. Piast płaci mi regularnie, co miesiąc. Jeśli gram 5 minut albo w ogóle, to nie zmniejsza stawki, przelewy są tak samo duże. Więc nie można olewać swojej pracy. Mam najlepszą możliwą pracę, jestem piłkarzem, trening to 2 godziny dziennie. I ja mam na nim nie biegać najszybciej, jak potrafię?

Spójrz, ludzie sprzątają ulice albo kible, pracują po dziesięć godzin. Ty pracujesz maksymalnie cztery i do tego twoje zadanie to bieganie i kopanie piłki. Czyli to samo, co często po pracy robią ci, którzy muszą harować dziesięć godzin. I masz za to nieporównywalnie więcej pieniędzy. Czego jeszcze oczekujesz, żebyś zaczął szybciej biegać?

Ile jeszcze potrzebujemy, bo muszę powoli lecieć na zakupy z żoną?

Kończymy, rozgadałeś się. W Lidze+Ekstra też zrobiłeś one man show.

Wiadomo, program piłkarski to skróty meczów, ocenianie gry piłkarzy, analiza. Ludzie, którzy oglądają program albo czytają wywiad, liczą na show. Po Lidze+Ekstra dostałem dużo wiadomości od widzów, kibiców, że byłem najlepszym gościem w sezonie. Tomek Smokowski napisał mi, że super wypadłem. Super, cieszę się, to znaczy, że spełniłem zadanie. Oglądałem kolejne programy i szczerze mówiąc, one były normalne. Fajnie prowadzone, dobre analizy, ale normalne. Ja postępuję tak, żeby zostać zapamiętanym. Nie na siłę, ale po prostu pokazuję siebie, wiele osób się tego boi. Nie rozumiem ich. Gadałem z kolegami w szatni. “Ty chcesz powiedzieć o tej i o tej sytuacji?”. Tak, chcę. Będę mówić wszystko, bo czy to komuś szkodzi? Ja nie zdradzam tajemnic szatni, nie ma o tym mowy, jesteśmy ze sobą solidarni. Ale czemu miałbym się szczypać z opowiedzeniem ci anegdoty? Futbol to też rozrywka.

Zdarza mi się udzielać wywiadów, gdzie pytania brzmią: “czy jest pan zadowolony z pobytu w Polsce?”. Tak, tak, jestem. Tak, drużyna jest dla mnie najważniejsza. Tak, damy z siebie wszystko, gramy o 3 punkty. Nudy!

Rozmawiał SAMUEL SZCZYGIELSKI

fot. FotoPyk/archiwum prywatne Badii

Najnowsze

Weszło

Polecane

Polski siatkarz gra w Izraelu. „Czuję się bezpiecznie. Narracja mediów jest rozdmuchana”

Jakub Radomski
28
Polski siatkarz gra w Izraelu. „Czuję się bezpiecznie. Narracja mediów jest rozdmuchana”

Komentarze

13 komentarzy

Loading...