– Mistrzostwo skutkuje ujemnym bilansem finansowym dla klubu, bardziej opłaca się… nie być mistrzem, ale to bez znaczenia. To dla nas furtka do Ligi Mistrzów. Pieniądze na premie też się znajdą – przyznaje w dzisiejszym “Przeglądzie Sportowym” Dariusz Mioduski. Jak doszedł do takich wniosków? Zachodzimy w głowę i nie mamy pojęcia.
FAKT
Na start mamy kolejną część rozmowy z Dariuszem Mioduskim.
Jeśli Legia zdobędzie mistrzostwo, to zaryzykuje pan i zaszaleje podczas okna transferowego?
Gra jest warta świeczki, ale nie będzie to szaleństwo, tylko przemyślane decyzje.
Kto może przyjść do Legii?
Rozmawiamy. Nie będziemy działać na zasadzie: “Szalejemy, może się uda”. Będziemy kupować dobrych piłkarzy.
(…) Jacek Magiera to pana zdaniem trener Legii na lata?
Taką mam nadzieję. Dziś byłbym nierozsądny mówiąc, że to trener na następne dziesięć sezonów i Jacek o tym wie, bo rozmawialiśmy. W Europie szkoleniowiec pracuje w klubie średnio 12 miesięcy. Koncepcja z kolejnym Aleksem Fergusonem czy Arsene’em Wengerem to mrzonka. Ale wydaje mi się, że możemy być wyjątkiem od reguły. Mamy trenera, który jest z tym klubem tak mocno związany i dogłębnie rozumie filozofię, którą próbujemy wdrożyć, zgadza się z nią, że mam nadzieję, że to trener na lata. Tego bym chciał. Drobne niepowodzenia nie będą wpływały na ostateczne rozwiązania. Jacek Magiera ma stabilność podejmowania decyzji i chciałbym, żeby był w ścisłym gronie osób, które pomogą mi zbudować klub od strony sportowej.
Dusan Kuciak zmienił front i już nie uważa, że piłka to dla Lechii zabawa.
Arka jest pewna udziału w rozgrywkach o europejskie puchary. O pozostałe trzy miejsca walczą cztery drużyny. Presja na czołówce jest więc jeszcze większa, a zwłaszcza na Lechii, która jest czwarta. Duszan Kuciak (32 l.) uważa jednak, że nie ma powodów do niepokoju. – Niby dlaczego to Lechia miałaby obejść się smakiem? To, że Lech przegrał w finale nie ma dla nas znaczenia. Nie uważam, że może być nam przez to trudniej. Mówienie o czwartym miejscu Lechii to słabe alibi. Jesteśmy mocniejszym zespołem – mówi bramkarz biało-zielonych.
Oprócz tego tabloid rozważa, czy Lewy zrobi kołyskę na cześć córki i czy będzie ona w przyszłości grać w piłkę…
GAZETA WYBORCZA
O scenariusze na finisz sezonu pytany jest Dariusz Dziekanowski.
– Właśnie swoją przepustkę do Europy do kosza wyrzucił Lech Poznań. Miał wygrać finał Pucharu Polski z broniącą się przed spadkiem Arką. Przegrał. Czy to zmobilizuje zespół Nenada Bjelicy, czy raczej go rozbije?
– Odpowiedź poznamy w niedzielę w Niecieczy. To dla Lecha mecz prawdy. Jeszcze niedawno zespół Bjelicy wydawał mi się solidny i mocno zmotywowany. Ale wychodząc na finał Pucharu Polski, gracze z Poznania już widzieli siebie z medalami na szyi. A to najgorsze, co ich mogło spotkać. Zaczęli mecz z Arką leniwie, wolno, tak jak Legia z Koroną czy Wisłą, bez pośpiechu, jakby zwycięstwo było kwestią czasu. Piłkę rozgrywał Łukasz Trałka, z całym szacunkiem, ale on jest w Lechu od czego innego. Bjelica nie zareagował, a potem było za późno. Myślę, że Lech pokona Termalikę, ale jeśli nie, to będzie znaczyło, że finał Pucharu Polski nie był przypadkiem.
– Jagiellonia jest liderem, ale jej szans na tytuł nikt nie traktuje poważnie. Nawet ona sama. Tak mówi jej trener Michał Probierz.
– Drużyna z Białegostoku jest świadoma swoich atutów. Tam nikt nie czuje się gwiazdą, każdy zasuwa, haruje, walczy i to daje efekty. Jest dobry napastnik Cillian Sheridan, który ciężką pracę drużyny zamienia na gole. Jest kilku innych wartościowych graczy jak Konstantin Vassiljev czy Jacek Góralski, ale wszyscy znają swoje ograniczenia. Wierzą we wspólny wysiłek, nie zadzierają nosa i nie mają presji takiej jak w Warszawie czy w Poznaniu. Problem polega na tym, że klub z Białegostoku nie nadąża za drużyną. Już słychać, że aby żyć, Jagiellonia będzie musiała sprzedawać piłkarzy.
SUPER EXPRESS
W Superaku tematem dnia dziś Klara Lewandowska. Wiemy, w jakim łóżeczku będzie spać (i ile jest warte), mamy tekst o radości ojca i wypowiedź babci. Z normalnych rzeczy do czytania niestety nic.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Okładka:
W “PS” także druga część wywiadu z nowym prezesem Legii.
Będzie premia motywacyjna?
Mistrzostwo skutkuje ujemnym bilansem finansowym dla klubu, bardziej opłaca się… nie być mistrzem, ale to bez znaczenia. To dla nas furtka do Ligi Mistrzów. Pieniądze na premie też się znajdą.
(…) Podczas konfliktu właścicielskiego mówił pan o sprowadzeniu inwestora. Czy teraz, gdy jest pan samodzielnym właścicielem, dalej pan tę opcję rozważa?
Mam dobre rozeznanie na rynku i jestem świadom, że polska liga jest na marginesie tego, co się dzieje od strony biznesowej w światowej piłce nożnej. Zainteresowanie poważnych inwestorów jest głównie na Zachodzie, Chińczycy kupują marki. Ze względu na słabość ligi, niewielkie pieniądze, które są na rynku i prawa telewizyjne – Polska nie jest jeszcze na radarze poważnych firm. Sprowadzenie kogoś, kto rzuci parę groszy i nie zmieni drastycznie sytuacji w klubie, jest bez sensu – pojawi się tylko inna wizja i nowe oczekiwania. Dlatego nie szukam nikogo, ale trzymam rękę na pulsie, rozmawiam w wielu miejscach i próbuję zrozumieć, jaki jest klimat i potencjalni partnerzy. Po ostatnich doświadczeniach będę szczególnie uważny, ale to nie jest temat na dziś.
Będzie pan pomagał klubowi z własnych środków?
To naturalne, skoro posiadam 100 procent akcji klubu, choć oczywiście nie mam nieograniczonych środków. Priorytetem jest stabilizacja finansowa i stały rozwój. Od strony komercyjnej jest potencjał wzrostowy, choć w ostatnich miesiącach podpisano wiele umów, które wiążą nam ręce na lata.
Piłkarze Piasta przez wyniki zespołu nie śpią po nocach.
– Nie jestem robotem. Nie denerwuję się podczas treningów czy meczów, ale w domu, kiedy kładę się spać, dużo myślę o naszej sytuacji – przyznaje Hiszpan Gerard Badia. Podobne odczucia mają inni (…). O równowagę psychiczną drużyny musi dbać trener Dariusz Wdowczyk. – Wyglądam na spokojnego? Tak ma być. Tak poważnie, to zawodnicy cały czas pracują bardzo solidnie. Nie mam im nic do zarzucenia pod względem tego, co robią na treningach. Podstawą jest to, żeby do meczu ze Śląskiem przygotować się dobrze mentalnie i fizycznie – mówi Wdowczyk, który nie żałuje tego, że wcielił się w rolę “strażaka” w Gliwicach. – Nigdy nie myślałem, że przychodząc do Piasta, popełniłem błąd. To jest wyzwanie… Raz się walczy o mistrzostwo, raz o utrzymanie – dodaje trener zespołu z Górnego Śląska.
Lech jedzie do Niecieczy w osłabieniu. Nie zagrają Dawid Kownacki i Darko Jevtić.
Nie ma jednak wątpliwości, że osłabienie jest poważne, bo obaj lechici rozgrywają świetny sezon. Szwajcar serbskiego pochodzenia z 13 punktami jest klubowym liderem klasyfikacji kanadyjskiej. Z kolei młody piłkarz strzelił 9 goli i pod tym względem ustępuje tylko Marcinowi Robakowi (17). O tym, że są to ważni zawodnicy, świadczy to, że od dłuższego czasu byli podstawowymi graczami drużyny. We wtorkowym finale Pucharu Polski w Warszawie zagrali w wyjściowym składzie. Kolejorz sensacyjnie przegrał z Arką 1:2, a obaj lechici zeszli z boiska jeszcze w trakcie gry. Zwłaszcza Kownacki był po zmianie bardzo zdenerwowany. Nie mógł jednak pogodzić się z tym, że w tak ważnym spotkaniu nie występuje do końca. W czwartek razem z Jevticiem pojawił się na treningu, ale pracowali tylko indywidualnie z fizjoterapeutami, bo zgłosili urazy mięśniowe. W piątek okazało się, że sprawy nie można bagatelizować. (…) – Z Darko sytuacja jest trochę poważniejsza, w poniedziałek, po szczegółowych badaniach, będziemy wiedzieć więcej o jego kontuzji. W obu przypadkach chodzi o stłuczenie mięśni – dodaje Bjelica.
Łukasz Piszczek zagra dziś o trzecie miejsce w lidze. Nieoczekiwanie w walkę o podium włączyło się Hoffenheim.
Klub, którego kapitanem jest Eugen Polanski, w lutym zeszłego roku znajdował się na przedostatnim miejscu w lidze z marnymi szansami na utrzymanie. Właśnie zwolniły trenera Markusa Gisdola i by ratować drużynę zatrudniły Huuba Stevensa, specjalistę od spraw beznadziejnych. Nawet jednak doświadczony Holender sobie nie poradził i na początku 2016 roku nieoczekiwanie zrezygnował z pracy tłumacząc się poważnymi kłopotami z sercem. Wydawało się, że spadek tego małego klubu jest przypieczętowany. Nie mając nikogo lepszego pod ręką, władze Hoffenheim rzuciły na głęboką wodę wtedy 28-letniego Juliana Nagelsmanna, który prowadził klubową drużynę U-19, a jako 25-latek był asystentem trenera pierwszej drużyny. Z miejsca został najmłodszym szkoleniowcem w historii Bundesligi. I poprawił wyniki na tyle, że zespół dość spokojnie utrzymał się w lidze. Prawdziwym popisem 29-latka są jednak trwające rozgrywki. Hoffenheim, które w lecie wcale nie wydawało wielkich pieniędzy na transfery i wzmacniało się raczej piłkarzami z bundesligowych średniaków, urosło do rangi jednej z czołowych drużyn ligi.
Roman Wójcicki wypowiada się na temat Lewego.
Grał pan ze Zbigniewem Bońkiem w reprezentacji i w klubie. Robert Lewandowski jest od niego lepszy?
To dwa różne typy. Zbyszek grał równie przebojowo, co Lewandowski, też strzelał wiele goli, ale raz występował w pomocy, a raz w ataku. Był bardziej uniwersalny. Obawiam się, że Lewandowski nie byłby w stanie grać w pomocy tak jak Zbyszek. Pod bramką obaj mają te same zalety, ale Boniek był bardziej kreatywny, dlatego uważam go jednak za lepszego od Roberta.
Ale w Bayernie Monachium Lewandowski jest gwiazdą pierwszej wielkości.
Zdecydowanie. Gra w otoczeniu świetnych piłkarzy i to bardzo ważne, że umie z nimi współpracować. Choć jest wielką gwiazdą, cały czas gra dla zespołu. Ma obok siebie partnerów ze znakomitym przeglądem pola i potrafi przewidywać wiele ich ruchów. A zespół widzi, że Polak nie gra egoistycznie, dlatego chętnie do niego podają. Zawodnicy na światowym poziomie zawsze potrafią Lewandowskiego znaleźć. Bardzo mi imponuje jego gra bez piłki. On robi miejsce dla innych. Gdy widzi za swoimi plecami Arjena Robbena czy Thomasa Muellera, którzy są w lepszych sytuacjach, ciągnie obrońców za sobą i robi kolegom miejsce. To wielkie zalety.
Fot. FotoPyK