Mecze domowe Korony Kielce to jedna wielka katorga, a przychodzenie na miejski stadion daje mniej więcej taką przyjemność, jak przyjęcie prosto na łeb odchodów gołębia. Po jednym z meczów apelujemy nawet na Weszło o to, by kibice po kolejnym wyjeździe stanęli na rogatkach miasta, zabarykadowali się i nie wpuszczali do siebie autokaru z piłkarzami. Bo gdy oni tylko poczują znajome powietrze, zapominają, jak się gra w piłkę. To aż nie do wiary, że mniej więcej w ten sposób mogliśmy pisać w poprzednim sezonie o Koronie Kielce.
O tej Koronie Kielce, która dziś… wywróciła swój bilans sprzed roku do góry nogami. Wtedy u siebie kielczanie grali jak ostatnie dziady, dziś stworzyli sobie tam małą twierdzę. Wtedy na wyjeździe wykręcali kozackie liczby, dziś ogolić ich gdy są w delegacji jest równie ciężko, co włączyć telewizor trzymając w ręku sprawnego pilota. Sami zresztą zobaczcie jak wyglądają liczby. Jest to widok co najmniej zastanawiający.
2016/17:
Bilans u siebie: 10 zwycięstw, remis, 4 porażki
Bramki u siebie: 29:16
Średnia punktów na mecz u siebie: 2,07*
—
Bilans na wyjeździe: 2 zwycięstwa, 2 remisy, 12 porażek
Bramki na wyjeździe: 12:42
Średnia punktów na mecz na wyjeździe: 0,50
Tabela biorąc pod uwagę tylko mecze u siebie wygląda tak:
A ta z wyjazdowymi tak:
Troszeczkę widoczna różnica pomiędzy jedną a drugą wersją Korony, prawda? To teraz przypomnijmy sobie, jak wyglądał poprzedni sezon.
2015/16:
Bilans u siebie: 4 zwycięstwa, 7 remisów, 8 porażek
Bramki u siebie: 22:31
Średnia punktów na mecz u siebie: 1,00
—
Bilans na wyjeździe: 6 zwycięstw, 8 remisów, 4 porażki
Bramki na wyjeździe: 17:14
Średnia punktów na mecz na wyjeździe: 1,44
Tabela z meczami u siebie:
Tabela wyjazdowa:
Jeśli ktoś poprosiłby was kiedyś o definicję popadania ze skrajności w skrajność, śmiało możecie pokazywać te liczby. A przecież kielczanie symptomy popadania w absurdalne serie pokazywali już choćby na przełomie roku 2012 i 2013, gdy notowali niemożliwą passę… 21 meczów bez zwycięstwa na wyjeździe. Oczywiście piszemy to tylko jako ciekawostkę statystyczną, bo z tamtej drużyny zostały już tylko śladowe ilości, ale fakt jest faktem: dla kieleckich kibiców obecny stan rzeczy to nic nowego.
Problem w głowach piłkarzy? Nie wiadomo, ale nikt nie da rady zrzucić tak przytłaczających liczb wyłącznie na barki przypadku czy pecha. Z jednej strony warto piłkarzy docenić, bo w obecnym sezonie w dość solidny sposób odzyskali zaufanie kibiców regularnie chodzących na Kolporter Arenę. Okazało się jednak, że jedno odbyło się kosztem drugiego (dobrych wyników na meczach wyjazdowych) i za ten stan rzeczy należałoby ich solidnie zganić. Jedno jest pewne: jeśli kieleccy piłkarze będą planowali urlopy, lepiej, by nie oddalali się zbyt daleko od własnych domów. Skoro podróż do Krakowa czy Wrocławia przynosi tak opłakane skutki, strach pomyśleć, jaki koszmar może ich spotkać w jakiejś Grecji czy na Karaibach.
* przy założeniu, że punkty z fazy zasadniczej i finałowej mają taką samą wartość
Fot. FotoPyK
tabele: ekstrastats.pl