Reklama

113. urodziny klubu, który powstawał na polskich fundamentach

redakcja

Autor:redakcja

04 maja 2017, 08:54 • 2 min czytania 8 komentarzy

Coraz częściej zdarza się, że gdy jakiś Polak trafia do nowego klubu poza granicami, to spotyka rodaka. Wiemy jednak doskonale, że to efekt fali wznoszącej, na której płynie w ostatnich latach polska piłka. Dzisiaj wspominamy jednak zespół, w którym już w dwudziestym wieku aż roiło się od grajków pochodzących znad Wisły. Oto bowiem swoją 113. rocznicę istnienia obchodzi Schalke 04 Gelsenkirchen.

113. urodziny klubu, który powstawał na polskich fundamentach

Zanim przejdziemy do mody na Polaków, słów kilka o samym powstaniu „Die Koenigsblauen”. Jak większość zespołów z Zagłębia Ruhry, był on stworzony jako rozrywka dla górników, którzy po ciężkich dniach w kopalni mogli zrelaksować się oglądając mecz. W tym okresie spory odsetek mieszkańców tamtych regionów stanowili jednak Polacy z Mazur, którzy wyemigrowali na Zachód za chlebem. To również nasi rodacy należeli w pierwszych kilkudziesięciu latach istnienia drużyny do przeważającej frakcji w szatni. Stanowili o sile zdobywającej regularnie mistrzostwo ekipy i często ściągali na trybuny swoich rodaków.

Najlepszy okres w jakże bogatej historii ma właśnie wiele polskich akcentów. Kiedy Schalke zdobywało “majstra” kolejno w latach 1934, 1935, 1937, 1939, 1940, 1942, w składzie ekipy z Gelsenkirchen mogliśmy zobaczyć nazwiska, które pochodziły od imigrantów znad Wisły: Szepan, Badorek, Jaczek, Zajons, Tibulski, Przybylski, Kalwitzki, Urban, Czerwiński. Paradoksalnie więc potęgę klubu budowali ludzie pochodzący z Polski.

Jeśli chodzi o exodus polskich zawodników do Schalke, to wstyd byłoby nie wspomnieć o Erneście Kuzorrze. Sam piłkarz urodził się w Gelsenkirchen, jednak jego rodzice przyjechali na obcą ziemię z Ostródy. Ernst, bo tak brzmi niemiecki odpowiednik jego imienia, pojechał na Igrzyska Olimpijskie wraz z kadrą, na których koniec końców nie zagrał, ale jest to rzecz warta odnotowania. W samym Schalke Kuzorra był i do dzisiaj jest legendą, której nazwisko nosi jedna z ulic w okolicy stadionu. A cała lista jest generalnie bardzo długa, bo jeszcze nie wspomnieliśmy choćby o Waldku Słomianym czy o obu Tomaszach – Wałdochu oraz Hajto.

Zresztą – z tego wszystkiego wziął się też mały ukłon w stronę Polaków. Otóż przez długi czas obiekt, na którym swoje mecze rozgrywał zespół, nazywał się “Arena auf Schalke”, czyli w dosłownym tłumaczeniu “Arena na Schalke”. Był to świadomy błąd językowy na cześć naszych rodaków ze Śląska, którzy chodzili właśnie “na Schalke”.

Reklama

Najnowsze

Komentarze

8 komentarzy

Loading...