Reklama

Janusz Kupcewicz: Jutro piłkarze Arki będą myśleć o tym, że zapisali się w historii

redakcja

Autor:redakcja

02 maja 2017, 13:48 • 5 min czytania 4 komentarze

Jest taki człowiek, który dziś wieczorem cieszyć się będzie niezależnie od tego, czy Puchar Polski podniesie Arka czy Lech. Postać wiążąca te kluby i mająca za sobą finał Pucharu Polski. Janusz Kupcewicz opowiada o świętowaniu pucharu w 1979 roku, analogiach do dzisiejszego spotkania i samym meczu z Lechem. Zapraszamy.

Janusz Kupcewicz: Jutro piłkarze Arki będą myśleć o tym, że zapisali się w historii

Droga Arki i Lecha do tego finału była skrajnie różna.

Mieliśmy na swojej drodze jedynie drużyny z niższych lig, ale czy to nasza wina? Dlaczego drużyny z Ekstraklasy z nimi poodpadały? Arka pokonała każdego na kogo trafiła i chwała jej za to.

Faworyt jest jasny czy “puchar rządzi się swoimi prawami”?

Lech po ostatnim zwycięstwie 4:1 z Arką jest pewny swego, nie przyjechał do Warszawy po emocje i wspomnienia, tylko po puchar. Skala różnica jest spora, to jasne – Lech gra o mistrza, a my o utrzymanie, więc nie jest trudno wskazać faworyta.

Reklama

Wczoraj przy okazji treningu na Narodowym, piłkarze Lecha przechodzili obok pucharu, nawet na niego nie patrzyli. A zawodnicy Arki robili sobie zdjęcia. Napinka kontra łapanie chwili.

Bo Lech jest przekonany, że zdjęcia z pucharem będzie robił sobie po meczu i zabierze go do Poznania. Ale to bywa zgubne. Piłkarze Lecha grają na takich obiektach i na samym Narodowym co jakiś czas. Arka, poza derbami Trójmiasta, wielkich meczów za sobą nie ma. Mają szansę zapisać się w historii Arki i oby to zrobili.

W czym albo w kim upatruje pan szanse Arki?

Arka miała świetne wejście do Ekstraklasy, nie tylko wynikowo, ale styl też był imponujący. Potem to osłabło. Arka nie ma indywidualności, szanse na zwycięstwo opiera dziś na kolektywie. Ale fajnie byłoby, gdyby Rafał Siemaszko strzelił gola. Chwała trenerowi Nicińskiemu, że na niego postawił, bo to był strzał w dziesiątkę. Wypłynął dopiero w Ekstraklasie i bardzo rozwinął się właśnie w tym sezonie. Mimo że nie ma super warunków fizycznych, to potrafi się odnaleźć w polu karnym, piłka go szuka. Przesympatyczny, dobry człowiek, więc cieszy mnie, że teraz jest jego czas. Świetna atmosferka, 50 tysięcy ludzi, mecz przyjaźni…

Myśli pan, że tym razem bez problemów z kibicami?

Mecz Lecha z Arką w Warszawie i pełny stadion to niewątpliwie sukces. Głównie organizatorów, PZPN. Większość stadionu zajmą kibice Lecha i Arki, a neutralnych kibiców piłki nożnej będzie z pewnością znacznie mniej. Wydaje się, że nie powinno być problemów, raczej piłkarskie święto. A liczę, że kibice Legii odpuszczą dziś sobie jakiekolwiek prowokacje i mecz odbędzie się bez żadnych przeszkód.

Reklama

Od początku mówi pan “my” odnośnie Arki. Czyli z Lechem się pan nie utożsamia?

Tak, bo mieszkam w Gdyni, grałem tu osiem lat, zdobyłem Puchar Polski. To mój klub, bez wątpienia. Ale jestem również fanem Lecha, bo to nie jest tak, że nie utożsamiam się z Lechem. Spędziłem w nim dobry okres, chciałem tam mieszkać, ale wyjechałem z żoną do Francji. Gdyby nie to, to wybrałbym właśnie Poznań.

Jak trafił pan do Lecha?

Po Mistrzostwach Świata wróciłem do Polski, a już przed mundialem wiadome było, że Arka spada do drugiej, czyli dzisiejszej pierwszej ligi. Musiałem grać w pierwszoligowym klubie, więc poszedłem do Lecha. Wtedy chciał mnie też Stuttgart i beniaminek Serie A, ale nie miałem 28 lat, a to był wymóg wyjazdu z Polski. Przeniosłem się do Poznania i dla mnie to był bardzo dobry wybór. Grałem rok, a trafiłem do jedenastki wszech czasów.

Smaczków przed meczem jest naprawdę sporo. Przede wszystkim mnóstwo analogii między dzisiejszym meczem, a finałem z 1979 roku.

Tak, to był wielki dzień i z podobnymi szansami Arki, co dziś. Wtedy graliśmy z mocną Wisłą, która miała w składzie reprezentantów Polski, rok wcześniej zdobyła mistrzostwo. Arka była ligowym średniakiem. To samo dziś. Arka walcząca o utrzymanie musi przeciwstawić się mocnemu, walczącemu o dublet Lechowi. My daliśmy radę, myślę że chłopaki dziś też sobie poradzą. Mam sporo migawek z tamtego dnia. Mój piękny gol z rzutu wolnego, rzut karny Tadeusza Krystyniaka strzelany zewnętrzną częścią stopy w prawy róg bramkarza.

Po meczu z boiska Motoru lecieliśmy helikopterem do studia “dwójki” w Warszawie. Nie wiem, czemu zaproszono akurat mnie, może jako piłkarza meczu… Leciałem z trenerem Boguszewiczem, mieliśmy program na żywo, a po programie wracaliśmy już z drużyną do Gdyni. Nasz autokar wracając z Lublina jechał przez Warszawę, poczekali na nas i zabrali na świętowanie.

W helikopterze świętowania nie było?

Nie, trzeba było poczekać do programu (śmiech). Ale pamiętam, że pilot miał ze mnie bekę, pokręcił trochę helikopterem, żeby mnie nastraszyć. Świetny dzień, dużo doznań.

Najlepsza impreza w życiu?

Na pewno kilkudniowa, ale jednak Mistrzostwa Świata stawiam ponad wszystko, a w Lechu zdobyłem mistrzostwo i po roku gry zaliczono mnie do jedenastki wszech czasów Lecha, więc zdobycie Pucharu Polski z Akrą i ta zabawa nie jest na pierwszym miejscu. Jednak to dla mnie bardzo ważne i liczę, że dzisiaj też będzie powód do świętowania.

Szanse Arki są dziś podobne, co wtedy.

Tak jak wtedy dla wielu chłopaków od nas, tak dzisiaj dla piłkarzy Arki jest najważniejszy moment w karierze, chwila, którą zapamiętają do końca życia. Niech czerpią z tego radość i świętują. Choć myślę, że wesołego autobusu nie będzie, najważniejsze mimo wszystko jest utrzymanie, więc koncentracja musi pozostać przy lidze. Arce życzę przede wszystkim utrzymania w Ekstraklasie. Ale oczywiście, to dla nas piękny dzień, nie ma nic do stracenia.

Wraca pan z nimi, żeby sprawdzić, czy faktycznie nie będzie to wesoły autokar?

Nie, zostaję w Warszawie. Jestem w hotelu z drużyną z Marianem Nowackim, który też grał w finale w 1979, przyleciał z Chicago specjalnie na ten mecz. Ale gdybym miał wracać od razu do Gdyni, to nie chciałbym wracać z piłkarzami. Nie chcę podpinać się pod sukces, to ich moment, ja swój miałem 38 lat temu.

O czym będą myśleć jutro piłkarze Lecha i Arki przy porannej kawie?

Piłkarze Lecha nie wiem, zawodnicy Arki o tym, że zapisali się w historii. Oby.

SS

fot. FotoPyk

Najnowsze

Hiszpania

Mbappe: Bilbao było dla mnie dobre, bo tam sięgnąłem dna

Patryk Stec
2
Mbappe: Bilbao było dla mnie dobre, bo tam sięgnąłem dna

Komentarze

4 komentarze

Loading...