Gdy w lutym skończył 37 lat, uświadomiliśmy sobie, jak wielkim wyczynem jest to, że ciągle utrzymuje się na najwyższym poziomie. Napisaliśmy nawet tekst o piłkarskiej długowieczności, wyliczając inne przypadki naprawdę żwawych “emerytów” w polskiej piłce, zaznaczając przy okazji, że akurat po nim nie spodziewaliśmy się dołączenia do tego grona. Bo nie jest wielką tajemnicą, że nie zawsze wyglądał – cytując Smudę – jak z żurnala wyjęty. Ujmijmy to tak – bardziej english breakfast niż bezglutenowa owsianka, bardziej “żyje się tylko raz” niż “nie, muszę zadbać o odpowiednią regenerację organizmu”. Dlatego tym większy szacuneczek, że kariera Boruca w Premier League trwa i wcale nie dobiega końca.
Dziś oficjalnie potwierdzono, że zostanie w Bournemouth, aktualnie 13. drużynie ligi angielskiej, na kolejny sezon. Do przedłużenia umowy doszło po rozegraniu określonej w kontrakcie liczbie meczów, dokładniej chodzi o 32 występy.
To wynik, do którego trzeba podchodzić z respektem. Zapewne Boruc osiągnąłby ten rezultat już 2 tygodnie wcześniej, bo w tym sezonie zdarzyło mu się opuścić dwa mecze ligowe. Adam Federici wskoczył do bramki na spotkania ze Stoke City i Arsenalem w listopadzie, ale tylko z powodu urazu Polaka. Gdy jest zielone światło od klubowych lekarzy, Boruc jest nie do wygryzienia. To również w skali niewątpliwie trudnej Premier League jest sporym osiągnięciem, ponieważ:
a) tylko trzech bramkarzy w całej lidze może w tym momencie pochwalić się większą liczbą występów niż Boruc – najbardziej niezawodnym i cieszącym się zaufaniem trenerów jest – co również nas niezmiernie cieszy – Łukasz Fabiański z 34 występami na koncie, po 33 gry zaliczyli Ben Foster z West Bromwich Albion i Heurelho Gomes z Watfordu (w przypadku tych drużyn to komplet meczów),
b) jeśli popatrzymy na liczbę rozegranych minut bez podziału na pozycje na boisku, w całej Premier League znajdziemy tylko 17 gości, którzy przebywali na placu dłużej niż Artur, obok Garetha McAuleya to właśnie bramkarz Bournemouth jest w tym gronie najbardziej doświadczony.
Borucowi nie grożą co prawda “Złote Rękawice”, w ostatniej kolejce po wygranej z Middlesbrough zaliczył ósme czyste konto w sezonie, De Gea i Lloris mają po czternaście, ale umówmy się – to nagroda niejako zarezerwowana dla bramkarzy wielkich klubów. Od sezonu 2004/05 zdobywali ją tylko przedstawiciele wielkich drużyn (Chelsea, Liverpool, Manchester United, Manchester City, Arsenal), jak na Bournemouth na pewno mówimy o bardzo dobrym wyniku. Statystyki dość jasno pokazują, że rozmawiamy o jednym z najbardziej zapracowanych golkiperów w lidze, tylko Tom Heaton i Łukasz Fabiański musieli zmierzyć się z większą liczbą celnych strzałów, a prócz tej dwójki więcej obron zaliczył jeszcze jedynie Jordan Pickford. Jeśli wspominamy o nagrodach, to warto z kolei wspomnieć, że w marcu Boruc został wybrany piłkarzem miesiąca w swoim klubie (po raz trzeci w sezonie), a także znalazł się wśród sześciu nominowanych w całej lidze.
Zresztą, możemy żonglować statystykami, przytaczać ciekawostki, ale to, że Boruc to w dalszym ciągu kozak, wiadomo i bez tego.