Wiosenna część sezonu zasadniczego to najlepszy dowód, że zimowe okienko transferowe w ekstraklasie było bardzo owocne. W nasze ręce trafił właśnie świeżutki raport InStat zawierający tony danych na temat naszych ligowców, w tym statystyczne rankingi każdej boiskowej pozycji. I aż w pięciu z nich w absolutnym topie znajdujemy zawodników, którzy trafili do ekstraklasy w tym roku. Jakkolwiek spojrzeć, byłoby naprawdę dobrze, gdyby w każdym okienku transferowym przychodzili do nas piłkarze o takiej jakości.
Jak zatem wygląda czołówka nowo sprowadzonych piłkarzy pod względem liczb?
Dusan Kuciak (nr 1 wśród bramkarzy)
Najważniejsze liczby:
38 obronionych strzałów
90 procent skutecznych interwencji na przedpolu
83 procent skuteczności podań
Kuciak powrócił do ekstraklasy po roku niegrania i od razu zajął pozostawione przez siebie miejsce w czołówce ligowych bramkarzy. Inna sprawa, że w świetnym debiucie pomogła mu dziurawa defensywa Lechii, dzięki której wielokrotnie mógł się już wykazać. Dzisiaj obok Rafała Wolskiego to zdecydowanie najjaśniejszy punkt jedenastki Piotra Nowaka oraz człowiek, który wciąż pozwala gdańszczanom wierzyć w realizację najważniejszego celu. Z całą pewnością warto docenić, że pod względem współczynnika InStat index Kuciakowi (270) momentalnie udało się wyprzedzić Matusa Putnockiego (261) i Arkadiusza Malarza (255). A chyba najlepszym podsumowaniem gry tego zawodnika jest fakt, że ledwie po dwóch miesiącach jakże owocnej współpracy Lechia przedłużyła ze Słowakiem wygasającą w czerwcu umowę.
Wołodymyr Kostewycz (nr 1 wśród lewych obrońców)
Najważniejsze liczby:
80 procent skuteczności podań
7 przejęć piłki w każdym meczu
68 procent wygranych pojedynków w powietrzu
Od jego pierwszych spotkań widać było, że to piłkarz z potencjałem na ścisłą ligową czołówkę na swojej pozycji. W oczy rzucało się jego wybieganie czy świetnie ułożona lewa stopa, ale Kostewycz ma też inne atuty, czasem zupełnie niespodziewane. Widać to na przykład po bardzo wysokim procencie wygranych pojedynków w powietrzu, co przy wzroście 174 centymetrów po prostu musi zaskakiwać. Ukrainiec nadrabia jednak ustawieniem i skocznością, przez co rywale nie mają z nim lekko, chociaż pamiętajmy też, że jeden kluczowy pojedynek z Hamalainenem zdarzyło mu się już przegrać. Na pewno Kostewycz trafił w Poznaniu na dobry grunt, bo z miejsca stał się ważnym elementem dobrze naoliwionej defensywy. Na dziś z InStat index na poziomie 279 punktów zdecydowanie wyprzedza Guilherme z Niecieczy (259) oraz Tomasika (257). A potencjał ma na zdecydowanie lepszy wynik. Co ciekawe, liczby pokazują, że na początku przygody z polską piłką Ukrainiec lepiej radzi sobie jednak w defensywie, a z przodu spokojnie może poprawić niezbyt wygórowaną liczbę podań w pole karne przeciwnika (1,4 celnego zagrania na mecz) czy kluczowych podań (0,9 celnego zagrania na mecz).
Artur Jędrzejczyk (nr 1 wśród prawych obrońców)
Najważniejsze liczby:
69 procent wygranych pojedynków
85 procent wygranych dryblingów
2 nabycia piłki na połowie przeciwnika na mecz
To, że Artur Jędrzejczyk po powrocie do Legii nie prezentuje jeszcze szczytu formy, widać gołym okiem. Inna sprawa, że „Jędza” w przeciętnej dyspozycji to wciąż niedościgniony poziom dla reszty ligowców. Fakt faktem, że Artur (InStat index 272) pod względem liczb ustępuje nieco swojemu poprzednikowi, Bartoszowi Bereszyńskiemu (275), ale już reszcie stawki zdecydowanie odjechał. Z pewnością wciąż może u niego irytować niska skuteczność dośrodkowań, ale nie sposób podważyć, że to wciąż tytan pojedynków – z ponad 2/3 wszystkich starć wychodził zwycięsko. „Jędza” może się też pochwalić świetną statystyką dryblingów, co jednak bardziej można połączyć z podejmowanymi przez niego decyzjami niż z jakością prezentowanych zwodów. Innymi słowy, drybluje głównie wtedy, kiedy ma pewność, że ogra swojego przeciwnika. Jeżeli w rundzie finałowej prawy obrońca Legii poprawi skuteczność zagrań pod bramką rywala, żaden ligowiec nie będzie z nim w stanie konkurować na jego pozycji.
Robert Pich (nr 2 wśród skrzydłowych)
Najważniejsze liczby:
20 strzałów
7 podań w pole karne przeciwnika na mecz
53 procent wygranych pojedynków w defensywie
Słowak po powrocie z nieudanych podbojów Zachodu momentalnie stał się jednym z najlepszych skrzydłowych w lidze. Na swojej pozycji ustępuje jedynie Miroslavowi Radoviciowi, a w naszych warunkach przegrać tylko z Radoviciem to tak samo, jak wygrać. Przede wszystkim w zaledwie dziesięciu ligowych meczach Pich strzelił sześć goli, co jest wynikiem więcej niż dobrym. W przeciętnym Śląsku to zdecydowanie najjaśniejszy punkt, i wcale nie mamy tu na myśli samych strzelonych goli. Jak na rasowego skrzydłowego przystaje, Robert w każdym meczu posyła mnóstwo piłek w pole karne przeciwnika (7), a przy tym nie próżnuje w defensywie, gdzie wygrywa większość pojedynków (53 procent). O sile jego statystyk najlepiej mogą poświadczyć skrzydłowi, których Pich pozostawił w pokonanym polu. Z InStat index na poziomie 264 punktów Słowak wyprzedził między innymi Cernycha (261), Jevticia (260) czy Guilherme (258). Czyli całkiem nieźle, jak na powrót z podkulonym ogonem.
Cillian Sheridan (nr 1 wśród napastników)
Najważniejsze liczby:
17 strzałów
50 procent wygranych pojedynków w powietrzu
48 procent wygranych pojedynków w ataku
Właśnie taki gość był Jagiellonii potrzebny – wysoki (196 centymetrów wzrostu), silny, umiejący zachować się z piłką przy nodze. Być może na pierwszy rzut oka statystyki jego pojedynków nie rzucają na kolana, ale warto pamiętać, w jakim fragmencie boiska toczy on swoje starcia. Najczęściej pod bramką przeciwnika, mając naprzeciw siebie więcej niż jednego obrońcę. W tym kontekście co drugi wygrany pojedynek w powietrzu to naprawdę świetny wynik, nieosiągalny dla żadnego innego ligowego napastnika. Piłkarze o podobnej charakterystyce, czyli Prijović czy Robak, wygrywali „tylko” 42 procent główek, co i tak jest wynikiem znacznie ponad średnią ligowych napadziorów, która wynosi u nas 34 procent. Innymi słowy, taki piłkarz w pierwszej linii jak Sheridan to prawdziwy skarb. A tym bardziej, jeśli jest w stanie wygrać także niemal połowę pojedynków w ataku (średnia ligowych napastników to 36 procent). Jeżeli dodamy do tego naprawdę fajne statystyki czterech goli i dwóch asyst, otrzymujemy napastnika, który liczbowo zamiata całą konkurencję, z pożegnanym zimą Nikoliciem włącznie.
* * *
Cała piątka najlepszych zimowych transferów na papierze wygląda imponująco. Ale też każdy z nich siłą rzeczy nie mógł jeszcze potwierdzić w ekstraklasie wysokiej dyspozycji w większym wymiarze czasowym. Z pewnością łatwiej jest zdominować liczbowo ligę na przestrzeni kilku meczów, co poniekąd tłumaczy takie a nie inne pozycje w rankingach InStat. Teraz więc pora, by w kolejnych spotkaniach utrzymać dyspozycję, a może nawet postawić kolejny krok w stronę dominacji na swoich pozycjach. Jakkolwiek spojrzeć, runda finałowa przyniesie pełną odpowiedź, czy wspomniane transfery w istocie okażą się trafieniami w sam środek tarczy.
Fot. FotoPyK