W szponach hazardu można sporo przegrać, nie tylko pieniądze, bo jeśli kogoś ten podstępny nałóg zdusi, potrafi wpłynąć na wiele innych rzeczy niż tylko portfel. Dowodów z piłkarskiego boiska jest wiele, a ostatnim Joey Barton, który być może odebrał sobie szansę na przyzwoity koniec kariery. Został bowiem ukarany 18-miesięcznym zakazem uprawiania futbolu na profesjonalnym poziomie.
Przypomnijmy: Barton okazał się być człowiekiem, który miał słabość do bukmacherki, a wiadomo, że podobne lokale są w czołówce tych, których piłkarze powinni unikać, lecz dla Anglika pokusa najwidoczniej była nie do zniesienia. Od marca 2006 roku do maja 2013 postawił aż 1260 zakładów na różne mecze, w tym na porażki swojej drużyny – później mówił, że często nie było go nawet w kadrze meczowej, ale każdy przyzna jak brzydko to pachnie. Skoro bawił się tak często i nieelegancko, to i kara nadana przez tamtejszy związek piłkarski musiała być wysoka – 30 tysięcy funtów pewnie go specjalnie nie zaboli, ale 1,5 roku zakazu na uprawianie futbolu już tak. Barton ma przecież 34 lata i być może właśnie przymusowo zakończył karierę.
Poddajemy to jeszcze w przypuszczenie, bo Barton ma zamiar apelować. – Rozmawiałem z moimi przyjaciółmi oraz z prawnikami i zdecydowałem, że będę się odwoływać od długości kary. Mam nadzieję, że dostanę szansę uczciwego wysłuchania przez organ odwoławczy związku. Jeśli tak się stanie, jestem przekonany, że kara zostanie zredukowana proporcjonalnie do wykroczenia, które popełniłem – w tych zakładach nie było bowiem nic podejrzanego. Leczyłem się z uzależnienia z zakładów bukmacherskich, na co przedstawiałem w FA dokumenty. Jestem rozczarowany, że nie zostało to odebrane w odpowiedni sposób. W ciągu mojej kariery robiłem błędy, ale uczyłem się z nich i chcę, by stało się tak i w tym przypadku – pisze Barton w oświadczeniu, które opublikował na swojej stronie.
Rzeczywiście, błędów popełniał sporo. W 2004 roku wsadził koledze zapalone cygaro w oko i został pozbawiony przez to sześciu tygodniówek. Trzy lata później pobił się z Ousmane Dabo na treningu. W 2008 roku odsiedział 77 dni w więzieniu za czynną napaść. Zaś w 2012 roku z jego łokciem spotkał się Tevez, potem z kopniakiem Aguero, a jeszcze mało brakowało, by Kompany dostał z dyńki.
Tak, zdecydowanie Barton nie ma dobrze pod kopułą, ale to już nie jest nietuzinkowość. Być może futbol pożegnał dziś kolejnego piłkarza, pytanie tylko czy powinien tęsknić.