Reklama

Wrażliwy marzyciel w drodze po ostatni skalp w pięknej karierze

redakcja

Autor:redakcja

25 kwietnia 2017, 16:30 • 7 min czytania 2 komentarze

Należy do rodziny najstaranniej wykształconych bokserów w historii. Dżentelmen. Razem z bratem zdominował kategorię ciężką na ponad dekadę. Bronił tytułu skutecznie częściej niż Lennox Lewis, Muhammad Ali i Larry Holmes. W sobotę wraca po niespodziewanej porażce z Tysonem Furym, który odebrał mu wszystkie cztery mistrzowskie pasy. I po raz pierwszy od lat jest skazywany na klęskę.

Wrażliwy marzyciel w drodze po ostatni skalp w pięknej karierze

„Wrażliwy marzyciel” – tak zawsze nazywała go matka. Imię młodszy z ukraińskich braci ma po ojcu, choć od urodzenia był inny niż oficer lotnictwa Władimir Kliczko. To Witalij przyniósł do domu minę przeciwpancerną i to jego ciągnęło na strzelnicę. Władimir junior był chaotycznym geniuszem, którego nigdy w pełni nie pociągał męski świat. Fascynowały go zjawiska paranormalne, chciał przesuwać znajdujące się w maleńkim pokoju przedmioty siłą woli. Tajemnicą poliszynela pozostaje, że po latach jest specjalistą od magicznych sztuczek, czego nie zamierza kryć będąc w towarzystwie.

Dorastając pokochał grę na saksofonie, golf, kite surfing i piękne kobiety. Gdy wraz z najbliższymi gnieździł się w garnizonach wojskowych, nie mógł przypuszczać, że za dwie-trzy dekady będzie występował w filmach (choćby „Ocean’s Eleven”), teledyskach („Part of me”), zwiąże się z modelką (Karolina Kurkova), by ożenić się później z aktorką (Hayden Panettiere). Tę ostatnią wybrał zamiast… Oli Kwaśniewskiej. Piszę o tym pół żartem, pół serio. – Jego brat dopytywał o naszą córkę, wtedy była jeszcze panną – opowiada mi były prezydent RP Aleksander Kwaśniewski. – „Ach ten mój Wołodia… Ciągle skacze z kwiatka na kwiatek. Byłoby dobrze, żebyśmy ich pożenili” – zapalił się Witalij. Córka i Władimir jednak nie mieli okazji się poznać.

Młodszego z Kliczków od dziecka cechuje spryt. – Już jako 6-latek doskonale opanował podstawy psychologii – zauważa amerykański pisarz Leo G. Linder, który dokładnie prześledził życie obu braci. – Ilekroć coś przeskrobał, zabierał pas ojca z sypialni, kład się na kanapie, zdejmował spodnie i podawał narzędzie kary matce. „No lej, proszę” – krzyczał. W ten sposób grał na uczuciach pani Kliczko, która – choćby nie wiadomo jak wściekła na syna – zawsze broniła go wieczorem przez złością będącego po służbie męża.

Władimir Kliczko, podobnie jak Anthony Joshua, jest niezwykłe przywiązanie do matki (Brytyjczyk, mimo 27 lat na karku i milionów funtów w banku, wciąż mieszka z rodzicielką). Z racji profesji ojca, przyszli mistrzowie często zmieniają miejsce zamieszkania. Wychowują się w minimalistycznych warunkach, wokół brakuje pediatrów i właściwych lekarstw. To sprawia, że chorowity Władimir zdany jest na umiejętności medyczne Nadii Kliczko. Ta opiekuje się nim przygotowując kojące ból zimne okłady.

Reklama

Na ile wyceniłbyś zdrowie tak bliskiej osoby jak matka? Nie ma takiej kwoty – powie dziennikarzom już jako 35-letni mężczyzna rosyjskojęzyczny Ukrainiec. Władimir tłumaczył zdumionym przedstawicielom mediów, jakim cudem odrzucił niebotyczną kwotę 100 mln dolarów. Dokładnie tyle oferował mu słynny Don King. Wystarczyło, że pięściarz spotkałby się w ringu z bratem. – Lepiej być członkami tej samej drużyny i cieszyć się wspólnymi sukcesami. Wiele lat temu obiecaliśmy naszej matce, że nigdy nie będziemy ze sobą walczyć – uciął dyskusję „Dr Steelhammer”. – Mogę z sukcesem negocjować z najbardziej chciwymi promotorami świata, ale z mamą Kliczków nie mam żadnych szans – żartuje jego menadżer Bernd Boente.

KliczkoAtlant

Zrobili to raz – na treningu – i zakończyło się bitwą, katastrofą – opowiada Przemysław Saleta. Polak był sparingpartnerem obu wschodnioeuropejskich dominatorów. Wchodząc w skład grupy Uniwersum potrafił przesparować trzy rundy z Witalijem, po czym przez kolejne trzy odsłony przyjmować ciosy wyprowadzone przez młodszego z braci. – Nie widziałem tego (legendarna walka mała mieć miejsce na początku lat 90.), ale słyszałem, że chcieli się pozabijać. Jestem w stanie w to uwierzyć, bo dla nich sparingi to za każdym razem były wojna. Kiedy stawiali pierwsze kroki w zawodowym boksie, nie rozumieli sensu organizowania takich sprawdzianów. Zawsze jechali na maksa, przez co z biegiem czasu zrobił się problem, aby znaleźć im jakichkolwiek rywali. Jednego Bułgara wysłali do szpitala, miał wstrząs mózgu. Pamiętam też Amerykanina, który po pierwszym dniu sesji sparingowych czmychnął w nocy na lotnisko i uciekł do domu. Złamań nie ma co liczyć – nosy, szczęki, ręce, wszystko pękało. Sparingów z Witalijem nie cierpiałem. Każde uderzenie bolało. Prawą ręką ciosy zadaje tak, że widzisz nadlatującą pięść, blokujesz uderzenie, a i tak dostajesz w tył głowy, za ucho, takiego zakrętasa.

Władimir walczy inaczej, bardziej dostojnie. Jak przystało na mistrza olimpijskiego, uprawia szermierkę na pięści. – Zapamiętałem, że ma niezwykle precyzyjny i silny cios – wspomina w rozmowie z „Gazeta Wyborczą” Paweł Skrzecz. Skrzecz trenował młodszego Kliczkę, gdy ten reprezentował okazyjnie barwy Gwardii Warszawa. Władimir przyjeżdżał na mecze wprost z Bundesligi i zarabiał za każdy pojedynek 300 dolarów – tyle wynosiła gaża za zwycięstwo. – Wtedy każdy dolar był dla niego ważny. W sobotę „nasi królowie” nie chcieli palcem ruszyć, a Władimir robił pompki. Robiłem z nim tarczę. Jak potem szedłem do kantorka z trenerami Okrojem i Raubo, mówiłem: „Dla mnie herbaty nie róbcie, bo sobie łapy poparzę. Tak mi się trzęsą, że wyleję”. Pod ostrzałem Kliczki padali jak muchy reprezentanci Polski. Jedynym, który ustał w lidze trzy rundy z Władimirem był Mirosław Czerniak.

Witalij urodził się wojownikiem, ja musiałem się nim stać – powtarza „Dr Steelhammer”. To prawda. O ile Witalij nieustannie był gotowy na bitkę, jakby prowokując do niej przez opuszczone ręce, Władimir długo walczył niczym robot. Tak zresztą określał sposób boksowania Kliczki jego rywal z 2011 roku – David Haye.

Dopóki Ukrainiec trzymał przeciwników na dystans lewym prostym, żaden nie był w stanie mu zagrozić. Problem pojawiał się, jeśli ci przetrwali jego początkowy napór i sami zaczęli dyktować warunki gry. W walce z Tysonem Furym Kliczko nie potrafił odnaleźć własnego rytmu. Brytyjczyk chował ręce, pajacował między linami, a zdezorientowany mistrz nie był w stanie wyczuć odległości dzielącej go od rywala. Inna sprawa, że Władimir mógł być myślami bardzo daleko od ringu. Jego żona miesiąc wcześniej trafiła do szpitala psychiatrycznego w skutek depresji poporodowej. Tak czy siak, to była pierwsza porażka młodszego Kliczki na punkty.

Reklama

Wcześniej trzykrotnie przegrywał przed czasem. Recepta na  Władimira była prostsza niż na jego brata. Twardy jak skała Witalij okazał się słabszy tylko od kontuzji, Władimir natomiast nie jest mistrzem klinczu, ma stalową pięść, ale nie szczękę. Złamali go kolejno: Ross Puritty, Corrie Sanders i Lamon Brewster. Dwóch pierwszy znokautował w odwecie starszy Kliczko.

To właśnie po porażce z Brewsterem w rodzinie bokserów nastąpił rozłam. Po raz pierwszy w dorosłym życiu miało dojść między braćmi do poważnej kłótni. Witalij radził młodszemu członkowi rodzeństwa zakończenie kariery. Władimira zaczęła drażnić wrodzona nadopiekuńczość brata i w odpowiedzi chwilowo odciął się od familii, zmienił trenera. Od tamtej pory opiekował się nim Emanuel Steward.

Współpracujący wcześniej m.in. z Lennoxem Lewisem i Oscarem de la Hoyą szkoleniowiec poskładał kompletnie rozsypanego mentalnie zawodnika. – Kiedyś wychodziłem na ring i miałem nadzieję, że trafię przeciwnika i szybko go znokautuję. Teraz boks jest dla mnie jak partia szachów. Mam strategię i systematycznie zmierzam do powalenia ciosem rywala. Może jest to nudne, ale skuteczne – opisuje przemianę Kliczko. To zmarły w 2012 r. trener zasugerował mu, żeby wychodził na ring w białych butach. Te – do czasu walki z Furym – przynosiły mu szczęście. Wygrał 21. kolejnych pojedynków, większość kończąc przed czasem. Był niepokonany.

Już nie jest i dlatego wraca. 41-letni dziś pięściarz marzy o tym, żeby zakończyć karierę jako czempion. Takie myślenie stało się jego prawdziwą obsesją. Zagadnięty o starcie z Joshuą mówi: – Spytałem sam siebie, czy naprawdę tego chcę? I doszedłem do wniosku, że nawet bardzo. To jedno z największych wyzwań w całym moim życiu. Wracam po półtorarocznej przerwie na walkę z młodym, utalentowanym i silnym mistrzem. A fakt, że to on jest faworytem, sprawia tylko, iż jestem jeszcze bardziej tym wszystkim podekscytowany. Już dawno nie znajdowałem się w takiej pozycji jak teraz. Niektórzy mają mnie za wariata, że w tym wieku porywam się na kogoś, kto nokautuje i straszy wszystkich rywali.

kliczkojoshua

Wielu ekspertów twierdzi, że w najbliższą sobotę stary mistrz stanie się kolejną ofiarą ciemnoskórego Brytyjczyka. Joshua na zawodowych ringach walczył osiemnaście razy, wszystkich rywali posłał na deski, większość do szpitala. Nic zatem dziwnego, że wieszczy się brutalny koniec pewnej epoki w boksie. Szczególnie, że Władimir nie jest specjalnie odporny na ciosy. Wypada jednak w tym miejscu przywołać jeszcze jedną statystykę. Kliczko ma na koncie więcej zawodowych walk (68) i nokautów (53) niż złoty medalista z Londynu… rund (44)…

HUBERT KĘSKA

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Komentarze

2 komentarze

Loading...