Nie oszukujmy się: gorszy PR w Polsce od Anity Włodarczyk miała ostatnio tylko firma Reserved, która wypuściła na rynek koszule kojarzące się z nazistami. Tyle że producent ubrań przyznał się do wpadki i wziął winę na klatę. A kiedy nasza mistrzyni wreszcie przemówiła, nie widać u niej choć odrobiny skruchy…
Nie każdy musi wiedzieć o co chodzi, więc z grubsza przypominamy: Włodarczyk podpadła grupie polskich lekkoatletów, którzy uważają, że zachowuje się jakby była pępkiem świata. Według nich, na obozie w USA Anita i jej trener Krzysztof Kaliszewski uwzięli się na innych młociarzy, mianowicie Joannę Fiodorow i Wojciecha Nowickiego, którym nie pozwalali spokojnie trenować, zresztą nie po raz pierwszy. Wiarygodności ich wersji zdarzeń dodaje fakt, że po stronie tego duetu w sporze opowiedzieli się m.in. tyczkarz Piotr Lisek, kulomiot Konrad Bukowiecki, skoczkini wzwyż Kamila Lićwinko, czy nawet… ojciec śp. Kamili Skolimowskiej. Wszyscy zdecydowanie uznali, że Włodarczyk i jej obóz przeginają pałę. Media pisały o tym od jakiegoś czasu, Anita nie chciała odnosić się do całej sprawy publicznie. W końcu – przemówiła! Uznaliśmy, że skoro zabrała głos w święta, to może chce przyznać, że przesadziła. A jednocześnie – jako wielka mistrzyni – wyciągnie rękę do reszty i powie „ten konflikt nie sprzyja polskiemu sportowi, dogadajmy się”.
Z ciekawością zabraliśmy się więc za lekturę wywiadu, jaki przeprowadził z Polką PAP. Niestety, próżno szukać w nim słowa „przepraszam” albo zwrotu „pogódźmy się”. A na pytanie „Dlaczego nagle tyle osób tak negatywnie się wypowiada?”, Włodarczyk odpowiedziała tak: „Sama chciałabym to wiedzieć. Pierwsze trzy dni były trudne, bo nie umiałam sobie tego wytłumaczyć, ale jeśli te osoby myślą, że w ten sposób mnie załamią psychicznie, to mogę powiedzieć, że jest wręcz odwrotnie. Po niektórych osobach nie spodziewałam się takich wypowiedzi i to zabolało chyba najbardziej.” I jeszcze jeden fragment: To skąd te wszystkie wypowiedzi i taki straszny hejt na panią? „Nie wiem. Może to była prowokacja? Może ktoś chce, byśmy się zaczęli kłócić?”
Dziennikarzowi PAP chcielibyśmy przypomnieć, że hejt to by był, gdyby ktoś napisał, że Anita ma gruby tyłek czy coś takiego. A jeśli jej koledzy z reprezentacji mówią, że się źle zachowuje, to nie jest żaden hejt, tylko wyrażenie opinii.
Ale do rzeczy. Wychodzi na to, że Włodarczyk nie tylko uważa, że nie jest niczemu winna, ale jeszcze zaczyna węszyć wokół siebie perfidny spisek. Zapewne ma racje, zapewne w polskim sporcie powstała lekkoatletyczna grupa ponad podziałami, mająca na celu zniszczenie naszej mistrzyni. Z tego co wiemy jej członkowie spotykają się raz w tygodniu w katakumbach, w których – przebrani w długie szaty z kapturami – nakłuwają laleczkę-Anitę igłami, chcąc sprowokować w ten sposób jej kontuzję. A to dopiero początek intrygi! Docelowo Fiodorow, Nowicki i spółka zamierzają złożyć się na hipnotyzera, który wprowadzi Włodarczyk w trans, także mający na celu obniżenie jej formy. True story.
Dobra, pośmialiśmy się, czas na poważne podsumowanie. Wszystko wskazuje na to, że nasza mistrzyni, która za bardzo odleciała, teraz nie chce (nie ma odwagi?) się do tego przyznać, chociaż niewykluczone, że też niczego złego w swoim zachowaniu nie dostrzega – to dość typowe przy osobach dotkniętych oznakami sodówki. OK, niech nie przyznaje się do niczego publicznie, ale liczymy, że 19 kwietnia – na spotkaniu mediacyjnym z PZLA i resztą zawodników – posypie głowę popiołem, a potem dogada się z resztą grupy. To niewykluczone, bo sama Anita jest już zmęczona panującym zamieszaniem, co przyznała we wspomnianym wywiadzie: „Chcę trenować w spokoju, nie chcę, aby znowu ktoś mi zarzucił, że to ja powoduję problemy, dlatego schodzę z drogi. Naprawdę życzyłabym sobie, aby to wszystko już się skończyło, myślę, że wszyscy już mają tego dość, a szczególnie kibice. Czas skupić się na treningach, sezon coraz bliżej.”
Dodała też, że Lewandowski z Błaszczykowskim nie musieli się kochać, żeby grać razem. My tylko napomkniemy, że jednak jeden drugiemu pozwalał trenować na tym samym boisku.
Fot. FotoPyk