16 września poprzedniego roku. W ten piątkowy wieczór w piłkę grano w kilku miejscach na świecie, ale zaryzykujemy i napiszemy, że najfajniej robiono to w Bielsku, w naszej I lidze. Do spadkowicza z Ekstraklasy przyjechał lider z Sosnowca, jeszcze z Jackiem Magierą na ławce. 1-0 w 2. minucie. 1-3 po pierwszej połowie. 4-3 w 76. minucie. 4-5 po końcowym gwizdku. Show, prawdziwa perełka, reklama zaplecza lepsza niż jakakolwiek kampania marketingowa. I choć w trakcie długiego sezonu obie ekipy do tego poziomu nawiązywały niezbyt często, obie zmagały się też z poważnymi problemami, to przed dzisiejszym rewanżem w Sosnowcu pojawiły się w naszych głowach naiwne myśli, że może uda się piłkarzom Zagłębia i Podbeskidzia w jakimś stopniu odtworzyć te fajne obrazki z września.
Jeśli wtedy dostaliśmy pyszny tort, z którego na dodatek wyskoczyła ponętna blondyna, to teraz zostaliśmy poczęstowani jakimś zakalcem, w dodatku tak starym, że można nim szyby wybijać. Prawdopodobieństwo zatrucia jest dość wysokie.
A przecież piękną zachętę do zagrania dobrego meczu dostali dziś piłkarze Zagłębia Sosnowiec. Lider z Chojnic, który tydzień temu wreszcie przypomniał sobie, jak się wygrywa, przerżnął na własnym stadionie 1-4 z GKS-em Tychy. Tak, tak – z ekipą, która na wyjazdach jest tak beznadziejna, że trochę szkoda było wydawać pieniądze na paliwo do klubowego autokaru. A skoro lider był na tyle wspaniałomyślny, że umożliwił przyjezdnym efektowne przełamanie, to powinien równie efektownie zlecieć z tronu. Sęk w tym, że Zagłębie zdecydowanie nie kwapiło się do tego, by Chojniczankę z niego zrzucić.
To nie tak, że w tym meczu nie działo się kompletnie nic. Mieliśmy na przykład niezłą okazję Fidziukiewicza w pierwszej połowie, w której złą decyzję o wyjściu z bramki podjął Leszczyński, ale później naprawił on swój błąd, broniąc strzał. Symptomatyczne było jednak to, z czego ta sytuacja wynikała – złe zagranie do obrońcy Zagłębia na własnej połowie, ten lagą ratował się przed stratą, a fatalne ustawienie defensywy Podbeskidzia spowodowało, że wyszło z tego fajne otwierające podanie. Chwilę później mieliśmy strzał z wolnego Łuczaka, ale gości jeszcze raz uratował Leszczyński. Do tego kilka bardziej lub mniej rozpaczliwych prób z dystansu, a także parę pół-okazji, jak np. ta Lewickiego po przytomnym podaniu Jarocha. Słabizna.
W zespole gości nawet podobał nam się Michał Janota. Bo o ile większość piłkarzy spóźniała się z zagraniami o kilka ładnych sekund, przez co obrońcy nie mieli problemów z rozszyfrowaniem ich zamiarów, o tyle były piłkarz Korony kilka razy starał się przyśpieszyć grę czy nawet zagrać niekonwencjonalnie. Zazwyczaj kończyło się na chęciach – to fakt. Ale gdyby w końcówce meczu Janota został jego bohaterem, byłoby to dość sprawiedliwe rozwiązanie. Okazja przyszła w doliczonym czasie gry. Po kolejnej słabej połowie i delikatnej mobilizacji Zagłębia w ostatniej fazie meczu (m.in. kolejna okazja Fidziukiewicza), sędzia podyktował karnego dla Podbeskidzia. Sierczyński powalił Magierę w szesnastce, w sumie w niegroźnej sytuacji, a piłkę na 11. metrze ustawił właśnie Janota. Widzieliśmy co prawda gorzej wykonane karne, które wpadały do siatki, ale tym razem Fabisiak wyczuł intencję strzelca.
0-0. Po takim meczu Zagłębie zostało nowym liderem I ligi. Może piszemy to po raz enty, ale ten wyścig o Ekstraklasę jest naprawdę rozbrajający. Nie wiemy tylko, czy śmiać się, czy płakać.
***
Co ciekawego w pozostałych meczach? Ta sobota zdecydowanie należała do gości. O zwycięstwie GKS-u Tychy już wspominaliśmy, a tu jeszcze Sandecja wywiozła bardzo cenne trzy punkty z Suwałk, dzięki którym udało się wyprzedzić Wigry i zmniejszyć stratę do lidera do dwóch punktów (Korzym i spółka ciągle mają do rozegrania zaległe spotkanie). Fajną drogę powrotną miały też dziś ekipy Stali Mielec, Wisły Puławy i Górnika Zabrze.
Komplet wyników:
Stomil Olsztyn – Stal Mielec 0-4 (Sulewski 14′, Drzazga 49′, Kolev 67′, Marciniec 90′)
Wigry Suwałki – Sandecja Nowy Sącz 0-1 (Korzym 6′)
Chrobry Głogów – Pogoń Siedlce 2-0 (Bonecki 7′, B. Machaj 18′)
Chojniczanka Chojnie – GKS Tychy 1-4 (Rybski 78′ – Świerczok 26′, Boczek 75′, Kowalski 88′, Grzeszczyk 90+4′)
Znicz Pruszków – Wisła Puławy 0-3 (Idzik 49′, Idzik 83′, Smektała 84′)
Drutex-Bytovia Bytów – Górnik Zabrze 0-1 (Suarez 15′)
Zagłębie Sosnowiec – Podbeskidzie Bielsko-Biała 0-0
Olimpia Grudziądz – MKS Kluczbork 2-0 (27′ Angielski, 75′ Łukowski)