Pod koniec kariery Völler został obiektem drwin kolegów z szatni, ale nie z powodu swojej gry, lecz przez porównanie do „Tante Kathe”, czyli określenia niemieckich dzieci na starsze panie z szarymi, kręconymi włosami. Niektórzy zapamiętali go właśnie z wyglądu, inni z genialnej gry, ale pewnie znajdą się tacy, którzy momentalnie przywołują skandal z udziałem Völlera i Franka Rijkaarda. Okazja, by powspominać Rudiego jest świetna – zainteresowany zdmuchnie dzisiaj świeczki po raz 57.
Niemiec jest słusznie uznawany za bardzo raptownego gościa, który czasem najpierw robi, a dopiero potem myśli. To między innymi dlatego wielokrotnie wybuchał w świetle kamer, gdy udzielał wywiadu lub w 1990 roku, gdy miał sobie wiele do wyjaśnienia z Frankiem Rijkaardem.
Jakiś czas po skończeniu kariery został selekcjonerem Niemców. Z początku tamtejsza federacja chciała, by rządy w kadrze objął ówczesny trener Bayeru Leverkusen, Christoph Daum (Rudi Völler był w Leverkusen dyrektorem sportowym). Jednak główny kandydat miał jeszcze rok kontraktu, toteż uznano, że Rudi będzie prowadził reprezentację, aż Daum nie pożegna się z klubem. Koniec końców okazało się, że Christoph nie doczekał się oficjalnej oferty (wokół niego wybuchł skandal narkotykowy), a Völler pracował z kadrą od 2000 roku przez cztery lata, w 2002 dotarł do finału mundialu, w którym musiał uznać wyższość genialnych Brazylijczyków.
Również ciekawa jest historia z początków Völlera jako młodego piłkarza. Gdy Rudi grał jeszcze w jakimś małym, lokalnym klubie, dostrzegł go Hermann Nuber – skaut Kickers Offenbach. Jednak w tamtych czasach nie mógł on jeszcze podpisać kontraktu z ekipą Otto Rehhagela. Matka Völlera, Ilse, chciała jednak by jej syn miał już zawartą umowę o pracę i powoli aklimatyzował się w nowym dla siebie miejscu. Kickers zatrudnili go jako… pracownika klubu. Tak pracował przez rok, a w dniu ukończenia 16 lat klub z Offenbach zaoferował mu kontrakt.
Sto lat, „Tante Kathe”!