Reklama

Gwiazdy sportu kontra trolle. Jak wygrać z internetowym szkodnikiem?

redakcja

Autor:redakcja

13 kwietnia 2017, 20:56 • 9 min czytania 22 komentarzy

Hejterzy, stalkery i zwykli oszuści – na osoby publiczne w internecie czyha sporo zagrożeń. Od propozycji „nie martw się, kupię bilety, na miejscu wszystko opłacę”, przez fałszywe konkursy na Facebooku, po zżerające nerwy szantaże. Jak sportowcy mogą się przed tym wszystkim bronić?

Gwiazdy sportu kontra trolle. Jak wygrać z internetowym szkodnikiem?

Policja oczywiście odradza radykalne metody walki z bokserami Neostrady. Zamiast samosądu proponuje tradycyjne złożenie zawiadomienia o możliwości popełniania przestępstwa. Procesy o zniesławienie czy zniewagę w sieci są jednak długie i kosztowne. Dlatego ofiary niewybrednych ataków bronią się często upubliczniając dane hejtera. Żona Adama Małysza udostępniła informacje o psychofance prześladującej od lat jej rodzinę. Rzecznik Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych Małgorzata Kałużyńska-Jasak ostrzega, że to nie najlepsza praktyka.

Egzekwowaniem przestrzegania przepisów prawa zajmują się powołane do tego organy i zawsze można zawiadomić je o nieprawidłowościach – radzi w rozmowie z „Rzeczpospolitą”. Wzajemność naruszenia dóbr osobistych nie likwiduje bowiem uprawnień hejtera, który może zażądać usunięcia danych, a nawet zadośćuczynienia i przeprosin. Rozpowszechnienie informacji o napastniku stanowi przekroczenie granic obrony koniecznej, która jako kontratyp wyłącza karną bezprawność czynu.

W pierwszej kolejności ofiara powinna zatem zażądać zaprzestania przestępczych działań lub usunięcia wpisu. Co jeżeli już udostępniliśmy dane przebiegłego hejtera, który zaraz po tym wniósł skargę do GIODO? Na nasze szczęście rozpatrujący sprawę sąd weźmie pod uwagę sprzeczność roszczenia nienawistnika z zasadami życia społecznego. To dobra informacja dla poturbowanego sportowca. „Znacznie gorszą jest fakt, iż jako osobę publiczną powinna cechować go podwyższona odporność na krytyczne komentarze. I to też weźmie pod uwagę sąd” – mówią jednym głosem prawnicy.

A z tą odpornością bywa różnie. Wystarczy wspomnieć w tym miejscu przypadek Doroty Świeniewicz. Dwukrotna złota medalistka mistrzostwa Europy zakończyła karierę przez niepochlebne komentarze w internecie. Rzecz miała miejsce półtora miesiąca przez wielkim międzynarodowym turniejem rozgrywanym w Polsce. Po wpisie: „ile lat ma ta stara baba ze zmarszczkami i  cellulitisem i tą brzydziejącą z solarium opalenizną”, siatkarka wydała oświadczenie: „Nie mam i nigdy nie miałam pretensji do fachowej i bezstronnej krytyki, ale maniakalne atakowanie mnie musiało w końcu przynieść skutki”.

Reklama

Dowcip w tym wypadku polega na tym, że Świeniewicz nie przegrała w sporcie, ona przegrała w celebryctwie. Tak samo jak „Diablo”, który nie przegrał na ringu tylko w domu – dostrzega najpopularniejszy psychologiem w kraju Mateusz Grzesiak.

Zadaniem takich jak ja jest wytworzenie u sportowca takiej psychiki, żeby był odporny na krytykę. Kibice wymagają wiele od sportowców, traktują ich jak maszyny. Tak, oni są maszynami. Weźmy pod uwagę z jaką częstotliwością trenują, sport to ich zawód. Nie są jednak większymi maszynami niż ludzie wspinający się po szczeblach korporacji, którzy zasuwają na sukces 14 godzin na dobę.

swieee

Osobnym problemem jest stalking.

Od czasu głośnej historii Madonny wiemy, że istnieje takie zjawisko – zaczyna swoja wypowiedź Ewa Brodnicka, mistrzyni Europy w boksie. – Trzeba być ostrożnym. Dlatego szanuję swoją prywatność. Nie opowiadam na prawo i lewo w jakiej mieszkam dzielnicy, takie szczegóły zostawiam tylko dla najbliższych.

Ewa bardzo boi się prześladowców. Był czas, że często po treningach oglądała reportaże na temat stalkingu. Jej obawy są uzasadnione albowiem wizerunek Brodnickiej przyciąga potencjalnych psychofanów. Przykład? Na ważeniach obdarzona niemałym biustem pięściarka – wzorem meksykańskich koleżanek po fachu – prezentuje się widzom w bieliźnie lub w stroju kąpielowym. Kiedyś udostępniła na Facebooku filmik, na którym gra na pianinie. Kibice bardziej niż na jej umiejętności muzyczne zwrócili uwagę na to, że nie ma na sobie stanika. Wypada tutaj nadmienić, że sąd może odstąpić od wymierzenia kary, gdy zniewagę wywołało wyzywające zachowanie się pokrzywdzonego.

Reklama

W zeszłym roku jeden z fanów „Cleo” wytatuował sobie na nodze jej półnagą podobiznę. – On mnie jednak nie dręczy – dementuje zawodniczka Tymex Boxing Promotion. Rozmawiałem z nią w czerwcu.

Przeważnie nie reaguję na wiadomości, ograniczam swoją aktywność do tematów charytatywnych i kontaktów z fanami przez livesteam, gdzie podczas 15-minutowej transmisji jestem w stanie odpowiedzieć na mnóstwo pytań. Blokuję osoby, które przekroczą pewną granicę. Miałam różne zaczepki. Choćby: „Cześć Ewa, jesteś piękna, może się zaprzyjaźnimy”, i fotka faceta bez koszulki. Kontaktują się ze mną różni ludzie i niekiedy ciężko mi wyczuć tę cienką granicę. Kiedyś pewien fan zapytał, czy może ze mną pisać. Odpowiedziałam zwięźle, że absolutnie nie interesują mnie takie znajomości. Dopiero później zorientowałam się, że jest to osoba niepełnosprawna. Zrobiło mi się głupio. Znajomi przekonywali, że to nic nie zmienia, że nie mam obowiązku odpisywać, ale zreflektowałam się. „Jeżeli tylko będziesz miał jakiś problem, napisz” – wysłałam.

broddd

Zdarzało się, że i potencjalni sponsorzy okazywali się zbytnimi wielbicielami talentu pięściarki. Brodnicka otrzymywała propozycje wspólnych kolacji przy świecach. To jednak nic przy tym co spotkało i być może nadal spotyka Joannę Jędrzejczyk.

Są wariaci, którzy z marszu zapraszają mnie do siebie. Na zasadzie: „Nie martw się, kupię bilety, na miejscu wszystko opłacę” – opowiadała w listopadzie w wywiadzie dla Weszło. Któryś z owych świrów zaplanował aktywny wypoczynek z Asią na Cyprze. Zawodniczka mieszkała i trenowała wówczas w Holandii. Usłyszawszy o natrętnym absztyfikancie jej sportowy opiekun Ernestoo Hoost wypalił: „Tak? Dobra, niech najpierw przyjedzie do nas. W pierwszej kolejności ja z nim potrenuję, później w obroty weźmie go Tyrone Spong. I jeżeli nadal będzie chciał, to go tobie damy”. Czwartej oszczepniczce igrzysk w Rio Marii Andrejczyk męscy sympatycy proponowali “sztafetę pokoleń”. Jeden napisał, że chciałby mieć z nią córkę Majkę.

Jak prawnie walczyć z uciążliwymi klientami, którzy spamują nam tablicę, zalewają naszą pocztę mailami i wykonują nie zawsze głuche telefony? Przede wszystkim wypada ich ostrzec, że stalking nie jest już terminem obcym polskiemu ustawodawstwu. Za uporczywe nękanie grozi kara do 3 lat pozbawienia wolności. Gdy doprowadzi ono do próby samobójczej nękanego, zagrożenie wzrasta do całej dekady odsiadki. Karane jest samo bezprawne wykorzystywanie wizerunku sportowca w celu zaszkodzenia mu w jakikolwiek sposób. Czytaj np. memy. Tak, tak – za satyrę także można beknąć. Takie wyroki już zapadały. O tym, że sąd nie ma poczucia humoru przekonał się choćby Jacek Głomb, który naigrywał się z prezydenta Legnicy. Musiał usunąć śmieszny obrazek, opublikować sprostowanie, przeprosiny oraz wpłacić 10 tys. zł na cel charytatywny.

W skrajnych przypadkach stalkerzy posuwają się do szantażu. Nie muszą wczuwać się w znajomych Karima Benzemy i czekać aż przyszły pokrzywdzony nagra ostrą sex taśmę. Mogą sami uwiecznić intymne chwile sportowca i to bez włażenia na drzewo a la Bronisław Pawlik w jednej z komedii Barei.

W rozmowie z „Focusem” Piotr Kupczyk z Kaspersky Lab Polska uświadamia wprost, że szkodliwe programy, które pozwalają podglądać nas i podsłuchiwać naprawdę istnieją. Świat zwrócił baczniejszą uwagę na problem, gdy kamerkę w laptopie zakleił sobie plastrem sam twórca Facebooka Mark Zuckerberg. Dzisiaj możemy jedynie domyślać się, ilu sportowców postąpiło podobnie jak Cezary Pazura i wypłaciło szantażyście żądaną kwotę, mimo braku pewności, że jakiekolwiek kompromitujące materiały w ogóle powstały. Szantaż jest przestępstwem przeciwko wolności, którego nie należy mylić z pomówieniem. Pierwsze może dotyczyć groźby ujawnienia pewnych, częściowo lub w pełni prawdziwych informacji, których ujawnienie byłoby w opinii szantażującego dużą dolegliwością dla ofiary. Drugie łączone jest z rozpowszechnieniem kłamstw.

trrrrrr

„Mendo, znajdę cię!”

Bywa, że przestępcy chcą naciągnąć nie tylko znanego sportowca, lecz również i jego fanów. Przykład sprzed jakiegoś czasu: Mariusz Pudzianowski wspaniałomyślnie oddaje swojego Hummera. Tak, tego samego, którego przerobił na gaz, czym nie omieszkał pochwalić się tabloidom. „Auto może wygrać każdy fan, który weźmie udział w konkursie” – czytamy na fanpage’u „Pudziana”. Pod nazwiskiem byłego Strongmana widnieje aż 400 tys. lajków, czyli musi być to oficjalny profil sportowca. Co należy zrobić? Udostępnić post, polubić jego stronę i napisać w komentarzu „gotowe”.

Oczywiście wszystko to jedna wielka mistyfikacja. Prawdziwa strona Pudzianowskiego nazywa się „Mariusz Pudzianowski”, a nie „Mariusz Pudzianowski Oficjalnie”. I liczy o 160 tys. lajków więcej od podróby. – Kolejny raz ten oszust podszywa się pode mnie! – zawodnik MMA nie ukrywa emocji w rozmowie z „Super Expressem”. – Na fałszywych kontach najpierw obiecywał moje Lamborghimi, teraz Hummera. Zgłaszałem sprawę do Facebooka, ale kolejne fałszywe profile odrastają jak odcięte głowy Hydry. Codziennie dostaję tysiące wiadomości od ludzi, którzy dali się nabrać. Oszust namawia ich do wysyłania drogich SMS-ów. W ten sposób zarabia fortunę.  

Pokrzywdzeni fani 40-latka mogą działać na podstawie art. 286, który głosi: „Kto, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, doprowadza inną osobę do niekorzystnego rozporządzenia własnym lub cudzym mieniem za pomocą wprowadzenia jej w błąd albo wyzyskania błędu lub niezdolności do należytego pojmowania przedsiębranego działania, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8”. Najważniejsze by wykazany został tutaj związek pomiędzy oszustem ogłaszającym fałszywą rozgrywkę a spółkami organizującymi konkurs SMS. Konieczne jest udowodnienie, że część wpływów z SMS-ów trafia do kieszeni człowieka odpowiadającego za fikcyjny profil sportowca.

Jeżeli jesteś poszkodowany, nieważne czy nabito cię tylko na 30, 300 czy nawet 3000 złotych, to koniecznie zgłoś ten fakt na policję. Ci sami oszuści podszywali się pod Kubę Wojewódzkiego i Roberta Lewandowskiego. Naciągali was, normalnych ludzi. Załatwimy ich razem! – nawołuje Pudzianowski i trudno mu się dziwić. Cała zamieszanie godzi w jego dobre imię. Narażenie na odpowiedzialność karną podmiotu podszywającego się pod Pudzianowskiego może mieć pozytywny wpływ na wynik procesu, który fighter sam wytoczył kanciarzom. Można się domyślać, że fundamentem aktywności prawnej sportowca jest artykuł 190a§2 traktujący o bezprawnym wykorzystywaniu wizerunku w celu wyrządzenia szkody majątkowej lub osobistej. Podobnie jak pomówienie i zniewaga jest to przestępstwo prywatnoskargowe, co oznacza, że prokuratura w życiu nie zajęłaby się kradzieżą tożsamości Pudzianowskiego, gdyby nie jego osobiste zaangażowanie w sprawę.

Jakie ma szanse na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej bawiących się jego kosztem gałganów? Ciężko jednoznacznie ocenić. Wskazany powyżej artykuł jest stosunkowo nowym przepisem prawnym. Do polskiego kodeksu karnego wprowadzono go dopiero w 2011 r., więc nie zdążyło zapaść zbyt wiele pamiętnych orzeczeń. Nie ma zatem co powoływać się na precedens, który polski sąd i tak bierze pod uwagę jedynie w ostateczności (chyba, że mówimy o zasadach prawnych Sądu Najwyższego).

Okradziony z wizerunku Andrzej Grabowski, na którego fikcyjnym koncie pojawiały się tzw. clickbaity (krótkie i chwytliwe treści nastawione na generowanie masowych wyświetleń) poprzestał na kontakcie z polskimi zarządcami Facebooka. Pudzianowski nie zasypia gruszek w popiele i na własną rękę zbiera materiał dowodowy. „Na podstawie prywatnego śledztwa mamy już sporo informacji o firmach oraz spółkach powiązanych, które organizowały konkurs SMS. Poprosiliśmy też firmę hostingową o zabezpieczenie kopii zapasowej danych, które znajdowały się na ich serwerach w czasie trwania oszustwa” – poinformował w mediach społecznościowych.

W sieci czekają na sportowców pułapki, przy których kasyna jawią się niczym granie w pchełki pod śmietnikiem. Cyberprzestępczość jest najbardziej dynamicznie rozwijającą się forma przestępczości na świecie. Firma Kaspersky Lab wykryła w ubiegłym roku 120 mln unikatowych szkodliwych obiektów. Jak podaje Komenda Główna Policji, w 2016 w Polsce uporczywie nękano ponad cztery tysiące osób.

Czy przestępstwo dokonywane jest w wirtualnym, czy w realnym świecie, nie zmienia się jedno. „Ignorantia iuris nocet”. Czasami warto być jak posępny grabarz z „Ojca Chrzestnego” i pamiętać o tym, że chroni nas policja i sądy. W końcu sami im za to płacimy…

 HUBERT KĘSKA

Najnowsze

Komentarze

22 komentarzy

Loading...