Wszystkie bloki na tym sieradzkim osiedlu są pomalowane w kiczowate kolory. Wszystkie poza jednym, który wciąż cieszy oczy klasyczną szarością głębokiej komuny. Na klatce ulotka reklamowa lokalnej pizzerii, średnio wybredne napisy na murze. Ale to mój cel. Tutaj mieszka Mateusz Zgorzyk. W jego pokoju uwagę zwraca herb Warty Sieradz namalowany na całą ścianę, mocno intryguje oprawiona w ramkę koszulka… Birkira Seivarssona, reprezentanta Islandii. Gdy dostrzeżesz na ścianie zdjęcia Mateusza z Neymarem, Nanim i innymi gwiazdami futbolu, staje się jasne, że ten najzwyczajniej w świecie urządzony pokój dwudziestojednoletniego sieradzanina, kryje skarby. Na dwie godziny za pośrednictwem klaserów opuszczę Sieradz, a poznam prywatny adres Maldiniego, zobaczę znaczki z Mauritiusu, koszulkę z Zambii, listy do Korei, pójdę na mecz Australia – Samoa Amerykańskie 31:0, spotkam Cruyffa, Cannavaro, Marcelo mówiącego po polsku, Błaszczykowskiego, niemal dwie setki zawodników Man Utd, legendę Barcy z lat pięćdziesiątych, a nawet legendy Odry Wodzisław.
Tak jest. Mateusz to jeden z nich: kolekcjonerów autografów.
***
2012 rok, mecz Brazylia – Japonia we Wrocławiu. Brazylijczycy byli tutaj półtora tygodnia, bardzo długo, z tym, że wylecieli w międzyczasie do Malmö grać z Irakiem. Gdy przyejchałem, rozdali już mnóstwo autografów i zdjęć, więc miałem pod górkę. Kaka, gdy tylko do niego podchodziłem, mówił, że przecież dał mi kilka dni temu autograf. “Już dostałeś, już dostałeś!”. Miałem na sobie charakterystyczną kurtałę reprezentacji Brazylii, więc od razu rzuciłem się w oczy, pewnie to dlatego właśnie, odmawiał mi ogólnie ze trzy razy – za każdym razem podczas innej okazji, zapamiętał mnie idealnie.
Brazylijczycy byli zameldowani w hotelu, który mieścił się 400m od Galerii Dominikańskiej. Nawet te czterysta metrów pokonywali taksówką. Byli tam, normalnie, na zakupach. Poszli też do McDonalda. Wtedy próbowałem zdobyć autograf Marcelo. Podszedłem raz, drugi, trzeci – nie chciał. Za czwartym powiedział mi: “Czy ty nie rozumiesz?”. Nie wiem skąd to znał. Głowiłem się nad tym. Myślałem, że może to jakiś brazylijski zwrot, który brzmiał podobnie, ale raczej nie są to języki podobne. Jak to powiedział, to zaraz kilku jego towarzyszy z reprezentacji się zaśmiało, tak, jakby taki typowy turysta usłyszał „kurwa” i wiedział o co chodzi.
Może Jurek Dudek go nauczył.
Może. Neymar chętniej rozdawał autografy. Wtedy jeszcze był zawodnikiem Santosu, więc może nie rozchwytywano go aż tak. Miał wokół siebie kolegów, którzy go odciągali, choćby Thiago Neves, który popędzał: no chodź już, chodź! I dodatkowo nas kolekcjonerów odganiał, w sumie wtedy nie zebrałem jego autografu, strasznie ciężki gościu, zdobyłem go pięć lat później poprzez belgijskiego kolekcjonera. A Neymar nie miał problemu. Fotografował się z uśmiechem, starał się znaleźć czas.
Alexa Fergusona widzę upolowałeś nawet dwa razy.
2015, finał Ligi Europy. Nie wiedziałem nawet, że Alex przyjechał, liczyłem, że spotkam m.in. Platiniego. Pojechałem z jednym kolegą pod Sheraton. Staliśmy pod hotelem, wyszedł do nas młody łepek, hotelowy tragarz i złapaliśmy kontakt. Powiedział nam, że w środku jest Alex Ferguson. Ja takie oczy. Przecież to moje marzenie. Ferguson był wtedy w komitecie UEFA. Czekaliśmy, czekaliśmy, aż wreszcie wyszedł. Zrobiłem wielkie oczy, miałem wtedy przy sobie tylko białą kartkę, żadnego zdjęcia, bo się go nie spodziewałem. Udało mi się za to cyknąć fotkę. Poza mną udało się to jeszcze jednej osobie. Następnego dnia spotkałem go jeszcze na lotnisku. Zrobił z kilkunastoma kibicami zdjęcia, a potem nikt mu już nie zawracał głowy, chodził sobie normalnie po terminalu.
Z jednej strony masz Neymara i Alexa Fergusona, z drugiej Piotra Azikiewicza i Kacpra Łazaja.
A co chcesz od Azika? Medalista ME U17. Kacper Łazaj był uczestnikiem meczu charytatywnego u Mariusza Stępińskiego, więc go też przyfociłem. Mam z nim tylko fotkę, autografu nie brałem, to był spontan. Każdy autograf i każde zdjęcie ma swoją własną historię.
O. Marcin Ludwikowski. “Legenda” Widzewa.
Stare czasy, stare zdjęcia. Ludwikowski był z Calisią Kalisz na meczu sparingowym, grał z Wartą w Sieradzu. Wiesz, ogór, ale mistrzostwo z Widzewem ma! Kiedyś, ale chyba tylko przez jedną rundę, szybko poszedłem po rozum do głowy, zbierałem podpisy nawet trzecioligowców, np. jak na Wartę przyjechał Radomiak, czy inne Piaseczno, to zostawiałem im kartkę, by wszyscy podpisali. Z dzisiejszej perspektywy dziwne, ale przecież tego nie wyrzucę? (Oglądam białego kruka na skalę światową, podpisy zawodników Radomiaka, Tura Turek, Legionovii 12/13 – przyp. red.). Zresztą, na takiej niskiej lidze też trafiają się perełki. Przyjeżdżał na Wartę swego czasu Grzegorz Piechna, był Sławomir Majak. KS Piaseczno trenował Piotr Czachowski. Teraz w bramce mamy Maćka Mielcarza. Gdy z Legią II przyjechał Marko Suler, to chyba pierwszy raz w historii w Sieradzu w oficjalnym meczu zagrał były zagraniczny uczestnik mistrzostw świata.
Albo taki Aliu Djalo, który kiedyś terminował w Chelsea, a potem trafił do Pogoni Siedlce. Pojechałem na wyjazd z Wartą, on akurat debiutował, zresztą z bramką. Później zrobiłem research o nim i okazało się, że jak byłem w 2010 w Londynie na towarzyskim meczu Crystal Palace – Chelsea, to on siedział na ławce rezerwowych. Dziś gra w Crowley Town, ale też jest powoływany do kadry Gwinei Bissau, ma tam rozegrany póki co w 2016 roku jeden mecz z Zambią. Truskawka na torcie. Ogólnie jeździłem z zawodnikami Warty na kilkadziesiąt wyjazdów, więc miałem możliwość spotykać zawodników i byłych ekstraklasowiczów, dlatego też często wywoływałem jakieś zdjęcia. Pamiętam, jak pojechaliśmy do Bełchatowa na sparing Z GKS-em, miałem ze sobą zdjęcie Maćka Wilusza, od samego przyjazdu na stadion próbowałem go wypatrzyć i chłopaki z Warty mieli ze mnie niezłą polewkę, że dla mnie autograf Maćka ważniejszy od meczu. A wtedy Wilusz do kadry był powoływany. Kiedyś trenerem Warty Sieradz był Bogdan Jóźwiak, też były Widzewiak, jak wywołałem jego zdjęcie z lat 90-tych i pokazałem chłopakom w autokarze, to niezłe śmiechy były. To samo z Maćkiem Mielcarzem kilka tygodni temu, chyba nawet u was na Weszło było stare jego zdjęcie z młodzieżowej kadry, w której grał kupę lat temu – chłopaki jak zobaczyli, to od razu śmiech. Maciek z czystym uśmiechem im odpowiedział „grało się kiedyś w młodzieżowej!”. Były różne fajne akcje, teraz już nie jeżdżę, robię coś innego.
***
Często bywasz na kadrze. Który z kadrowiczów jest najbardziej przystępny?
Kuba Błaszczykowski. Najfajniejsza osoba, jaką kiedykolwiek prosiłem o autograf. Nikt nie miał do nas takiego podejścia. Podam przykład. Zgrupowanie przed meczem ze Słowenią. Na dworze bardzo mroźno, piłkarze wracali z treningu, było późno. Kuba nie odmówił nikomu, ani autografu, ani zdjęcia. Stał z nami tak długo na tym mrozie, aż każdy przybił piątkę i miał pamiątkę, choć było nas ponad pięćdziesięciu. Jak już wszyscy mieli autografy, sam jeszcze zapytał, czy ktoś jeszcze czegoś nie potrzebuje! Warto też wspomnieć o trenerze Adamie Nawałce. Generalnie niechętnie nas wpuszczają do hoteli, raczej przeganiają. Raz widzę zza szyby, że idzie pan Nawałka. Staliśmy grupą, powiedziałem kolegom i innym kibicom pod hotelem, że wejdę, zapytam. Panie Adamie, czy byłaby szansa, żeby wyszedł pan do kibiców? Od razu wkroczył do akcji ochroniarz hotelowy, chciał mnie przegonić „panie trenerze nie wpuszczamy kibiców!” – ten gość tak. Pan Adam powiedział: proszę ich wpuścić. I zorganizował to tak, że wchodziliśmy w grupkach po trzy osoby. Każdy mógł przybić piątkę, zrobić zdjęcie, wziąć autograf. Po wszystkim uścisnąłem panu Adamowi dłoń, podziękowałem. To było bardzo sympatyczne z jego strony i takie sytuacje z nim powtarzają się często.
Z Robertem Lewandowskim też masz zdjęcie?
Tak, ale obecnie jest trudniej, bo Robert jest teraz gwiazdą światowego formatu, więc trochę musi się odizolować. Miałby myślę za ciężko i pojawia się tylko wtedy, kiedy jest to konieczne. Rzadko go można spotkać. Ale jak już go spotkałem, to nigdy w życiu nie widziałem, żeby komukolwiek odmówił autografu czy zdjęcia. Zawsze do kibiców podchodzi pozytywnie.
Który z zagranicznych zawodników najbardziej miał podejście zbliżone do Błaszczykowskiego?
Claudio Marchisio. Mecz Polska – Włochy, 2011, jeden z moich pierwszych wyjazdów. Włosi mieli mocną pakę: Balotelli, Buffon, De Rossi, mnóstwo gwiazd. Ale to Marchisio zatrzymał się, został z nami jako jeden, jedyny i podpisał wszystkie autografy. Był pierwszym, który tak mi zaimponował otwartością.
Często bywa, że ktoś odmawia?
Rzadko, ale bywa. Podczas Polish Masters w 2012 roku we Wrocławiu Mark van Bommel uparł się, że nie rozda żadnego autografu. Zdjęcie? z przyjemnością. Autograf? Nie ma szans. Wszystko zależy oczywiście od sytuacji. Jak przegrają mecz, to są mniej chętni, czasem po prostu nie mają czasu. Zwykle jest tak, że nawet jeśli ktoś ci odmawia, to sobie myślisz: rozumiem gościa. Ciut dziwną sytuację miałem tylko z Łukaszem Szukałą. Dostałem zaproszenie na trening reprezentacji od pana Zbigniewa Bońka. Podbiłem do niego, Szukała mi się podpisał, zapytałem jeszcze, czy mógłby dać dedykację „Dla Mateusza”. Odpowiedział z lekkim zakłopotaniem, żebym dedykację dopisał sobie sam. Ale rozumiem, gość nigdy nie grał w Polsce i może ma problemy z naszym językiem.
Mateusz z Panenką
Specjalnie wybrałem akurat to zdjęcie i dałem do podpisu Bergowi i Bereszyńskiemu
***
Po mistrzostwach Europy w 2008 natrafiłem w sieci na link do oficjalnej strony Rogera Guerreiro. Była tam zakładka, gdzie mogłeś wysłać mu wiadomość. Napisałem do niego z prośbą o autograf, a potem o tym zapomniałem. Tymczasem kilka tygodni później przyszedł list – pierwszy list jaki w ogóle kiedykolwiek od kogokolwiek dostałem! Bardzo się cieszyłem, przecież Rogera oglądałem tylko w telewizji. Znalazłem potem stronę Marka Saganowskiego, grał akurat w Aalborgu. Też miał zakładkę odnośnie autografów. Napisałem tym razem odręcznie list, który wysłałem później na poczcie i odesłał z Danii podpisaną kartkę. To były dwa pierwsze, decydujące autografy. Złapałem bakcyla. Swój start pasji określam dokładnie na 08.08.2008 – to wtedy przyszedł list od Rogera.
Pierwszy raz pojechałem zupełnie sam na zbieranie autografów w wieku czternastu lat. Mama oczywiście trochę się martwiła, ale cały czas byłem pod telefonem, dzwoniłem, pisałem sms-y. To był jednodniowy wyjazd na zbieranie Osasuny Pampeluna w Toruniu. Spotkałem wtedy Nacho Monreala i Ricardo Lopeza. Warunki na pierwszych moich wyjazdach były takie, że sypiało się kilka godzin gdzie popadnie, choćby na lotnisku, a potem jazda. Ja chociaż jeździłem pociągiem, kolega Adrian z Łomży często stopem.
O Adrianie zresztą pisaliście. Byliśmy zbierać autografy reprezentacji Portugalii kilka lat temu. Chodziło nam głównie o piłkarzy, ale patrzymy, a tu idzie Franciszek Smuda z Tomaszem Rząsą. Adrian miał akurat “Piłkę Nożną” ze sobą, gdzie było zdjęcie pana Franciszka. Poprosił o dedykację, a trener nie odmówił.
Napisał: “DLA ADRYJANA”.
Moje pierwsze zdjęcie – Tomáš Rosický. Tata pracował w Anglii kilka lat, jeździłem do niego na wakacje. Na urodziny zrobił mi niespodziankę, zabrał mnie na przedsezonowy mecz Barnet z Arsenalem.
***
Najlepsza historia, jaka mi się przydarzyła, to ta z Francisem Kasonde. Co roku do Polski przylatują drużyny z Izraela, Cypru, czasem z Grecji, Algierii… Często wtedy wysyłam im tabelkę, żeby zawodnicy zapełnili je autografami – oczywiście jak ktoś jest szczególnie ciekawy, to wysyłam osobne zdjęcia. Któregoś razu do Polski przyleciał Hapoel Ra’anana. Mieli u siebie trzech zawodników z Zambii, z czego dwóch wygrało Puchar Narodów Afryki w 2012. Wysłałem do nich list, w kopercie umieściłem zdjęcia zambijskich zawodników. Dwa przyszły podpisane, ale Kasonde nie. Jakiś czas później zobaczyłem, że Kasonde gra aktualnie w Indiach. Po co te zdjęcia mają u mnie leżeć? Wysłałem. Trochę na ślepo, ale wysłałem, bez większej nadziei, że ten list dojdzie, a co dopiero mówić, żeby odpisał. Miesiąc temu znalazłem na FB wiadomość od żony tego piłkarza. Napisała, że znalazła mój list w skrzynce i bardzo jej się spodobał, ale mąż jest aktualnie w Zimbabawe na obozie. Powiedziała jednak, że przekaże list mężowi, jak ten wróci, bo list był u nich w rodzinnym domu. Jakiś czas później dostałem nie tylko podpisane zdjęcie, ale także koszulkę meczową Power Dynamos, gdzie obecnie występuje. Francis Kasonde pisze do mnie na FB, jesteśmy w kontakcie, czasem napisze co słychać. Mój list zwiedził trzy kontynenty, na odpis czekałem 658 dni.
Działa ci na wyobraźnię, że twój list gdzieś tam lata po całym świecie?
Tak. Dlatego też chyba czasem lubię takie egzotyczne “zdobycze”. Mam też oficjalną treningówkę reprezentacji Afganistanu od Norlli Amiriego, który gra w Szwecji na zapleczu tamtejszej Allsvenskan.
A koszulka tego Islandczyka? Dlaczego akurat ona wisi nad biurkiem?
Napisałem mu list, odpisał mi z dedykacją. Gdy Islandia przyjechała do Polski, wybrałem się na Narodowy zebrać podpis osobiście. Zaskoczyło mnie jak bardzo się ucieszył, że mnie spotkał. Zapytałem go niesiony jego entuzjazmem, czy byłaby szansa na koszulkę meczową. Powiedział, że nie ma najmniejszego problemu. po meczu nie musiałem machać, sam mnie znalazł, wyciągnął strój z plecaka i mi go wręczył. Mam jeszcze koszulkę Luisa Muriela, dostałem ją od Piotrka Zielińskiego. Fajna też jest ta koszulka meczowa Fabio Bolliniego z reprezentacji San Marino, też mi ją wręczył, tuż po zakończonym meczu.
Dlaczego Muriel od Piotrka?
Bo chciałem koszulkę Piotrka, ale w tamtej chwili nie miał wolnej swojej, więc powiedział, żebym wybrał dowolną inną z jego drużyny. Wybrałem Muriela. Piotrek to przesympatyczny chłopak, bardzo fajny, otwarty. Poznałem go w Legionowie podczas zgrupowania U21. Od tego czasu mamy ze sobą kontakt. Kibicuję mu strasznie.
***
Justo Tejada. Grał w Barcelonie w latach pięćdziesiątych, później w Realu. Znalazłem jego adres prywatny, napisałem, odpisał mi z piękną dedykacją. A tu Cruyff. Napisałem do niego na fundację w Hiszpanii, odpis przyszedł szybko. Jeden z pierwszych wysłanych przeze mnie listów i od razu sukces. Od Alfredo di Stefano dostałem list, Pirlo zdobyłem osobiście we Wrocławiu, a z wymiany mam choćby podpis Ronaldo Luisa Nazario de Limę, Cafu, Ikera Casillasa, czy Edgara Davidsa. Tu Del Piero odesłał mi swój podpis na plakacie z Bravo Sportu. Autograf od Olisadebe pomógł mi załatwić Piotr Koźmiński. Od pracownika PZPN otrzymałem znalezioną w antykwariacie książkę z mistrzostw świata 1974, w której znajdują się autografy Deyny i Kazimierza Górskiego. Wielkim osiągnięciem jest Cannavaro. Sam znalazłem adres do Emiratów Arabskich, wysłałem na ślepo, znaczki miałem chyba od znajomego. Cannavaro wkrótce odpisał, choć w tamtym czasie jego autografy były czymś bardzo rzadko spotykanym. Od razu dostałem mnóstwo wiadomości z oferta kupna bądź wymiany. Ale, oczywiście, nie oddałem.
Romario z wymiany?
Nie, z odpowiedzi. Romario jest obecnie politykiem, więc wysłałem na jego biuro. Wtedy jeszcze autograf Romario był rarytasem, kiedyś bardzo ciężko go było zdobyć. Teraz jego adres w internecie dość łatwo zdobyć. Kiedyś miałem jakieś niepodpisane jego zdjęcia, więc wysłałem jeszcze raz i dostałem podpis zrobiony stemplem. To już nie to, rzecz jasna. Wayne Rooney też tak robi. Czekałem na Rooney’a prawie dwa lata, a odesłał mi pieczątkę. Szkoda.
Co innego, gdy Pablo Osvaldo pisze ci dedykację.
Wiadomo, że takie najfajniejsze.
Powiedziałeś, że adres Romario jest powszechny. Jaki posiadasz adres, który jest dość rzadki?
Paolo Maldiniego. Niebawem zamierzam napisać.
A to zdjęcie z panem Bohdanem jaką ma historię?
Mam kolegę, który pochodzi z Sieradza, ale sześć lat mieszkał w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Jak wrócił, to powiedział: dawaj na Chrząstawę! Ogląda Kartofliska, u was też o nich czytał. Musiał tam jechać.
Dobry kontakt z ZEA, przydaje się.
Tak. Pomógł mi też choćby z autografem Nicky’ego Salapu. Nicky to bramkarz Samoa Amerykańskich, grał w meczu Australia – Samoa Amerykańskie 31:0. Powstał o tej drużynie film “Next Goal Wins”, a premiera miała miejsce w Emiratach. Poprosiłem kolegę, by tam poszedł. Lubię takie klimaty. Mam zawodnika z Syrii, podpis Andy’ego Selvy, koszulkę reprezentacji San Marino. Mam też np. Gibraltar, czy Ildefonsa Limę – legenda reprezentacji Andory.
Pelé masz?
Pisałem do muzeum, ale bez odzewu. Pele to jedno z moich marzeń, brakujących ogniw kolekcji. Chcę też uściślić jedno: zdjęć nie zbieram, jak mam wybierać fotka, a autograf, to biorę podpis, wyjątkiem był Cristiano, chciałem po prostu mieć z nim foto bo to mój idol. Nie mam natomiast ani Maradony, ani Pele. Kiedyś odpisywali, teraz jest trudno. Osobiście uzyskać taki – niemal niemożliwe. Jak Pele był w Polsce na kręceniu reklamówek, miał swoich ochroniarzy, nie było szans. Są też mniejsze nazwiska, które bardzo chciałbym mieć w kolekcji: nie mam Cantony, Beckhama, Ronaldinho. Chciałbym mieć Eusebio, który już nie żyje niestety, a który kiedyś bardzo chętnie odpisywał, gdy napisało się na adres Benfiki Lizbona.
***
Oglądam koperty zaadresowane do Korei Południowej.
To uczestnik mistrzostw świata, a głównie takie podpisy staram się zbierać. Po podpisy Koreańczyków pojechałem specjalnie do Pragi, gdzie grali mecz z Czechami. Lubie takie egzotyczne autografy, a że to zawodnicy z Azji, to dostęp jest do nich trudniejszy. Owszem, niektórzy reagowali szokiem: po co ci mój autograf? Po co ci mój autograf? Tak jak Kwak Tae-hwi, i tak podpisał, serio ten podpis to rarytas! Słyszałem, że nawet w swoim kraju nie podpisuje. Ten były zawodnik miał przyjechać wtedy ze sztabem, ale ostatecznie nie przyjechał. Parę dni temu przeglądałem swoje zbiory i uznałem, że skoro zostały mi zdjęcia, to je wyślę, po co mają leżeć. Znalazłem adres, nuż się uda. Dla mnie fajna sprawa. Rarytas.
Ile aktualnie masz listów “w trasie”?
Wysłanych mam około półtora tysiąca. Nigdy nie wiem ile przyjdzie zwrotnych w tygodniu. Czasem przyjdzie jeden, ale też dwa lub trzy razy listonosz musiał przynieść mi do domu, bo nie mieściły się w skrzynce. Jak wysyłam list, staram się od razu włożyć kopertę zwrotną ze swoim adresem, a nawet dodaję znaczki. To zwiększa szansę, gdy piłkarz nie musi opłacać listu, ma wszystko podane na tacy, musi tylko podpisać fotki i wrzucić kopertę do skrzynki. Sporo listów od byłych piłkarzy przychodzi mi też bez znaczków. Wrzucają koperty bez znaczków do skrzynek i te dochodzą bez żadnych opłat – to jest ciekawe! Nie mam akurat znaczków z Korei Południowej, ale proszę znajomych, gdy gdzieś jadą, by możliwie mi kupili, często też ze zwrotów przychodzą znaczki niepodstemplowane. O, tu mam na przykład z Mauritiusu. Nawet wysłałem tam list.
Kto jest na Mauritiusie?
W sumie nikt. Ale chciałbym mieć autograf z każdej reprezentacji świata. Jak jest okazja, to wysyłam, nawet na ślepo. To też byłoby coś fajnego.
Jak duża jest twoja kolekcja?
Mam w kolekcji obecnie autografy od ponad 4800 osób na ponad 9000 zdjęciach. Mam dużą kolekcję autografów związanych z Man Utd – obecnie 185 osób. Od mistrzów świata w 66′, po Donga Fangzhuo. Jeden z ciekawszych podpisów jeśli chodzi o United, to Bill Foulkes, który przeżył katastrofę w Monachium. W tym tygodniu wpadł autograf bramkarza, który był na Old Trafford, ale nigdy tam nie zagrał w oficjalnym meczu. Roya Keane’a zebrałem osobiście, Alexa Fergusona też. Ander Herrera napisał mi dedykację, Matteo Darmian również. Byłem też jednym z pierwszych w Polsce, którzy dostali autograf Marcusa Rashforda. Był czas, kiedy on w ogóle nie odpisywał, zrobili mu też pieczątkę, podobną do tej Rooney’a i prawie nikt takiego autografu nie miał.
Która kolekcja w Polsce najbardziej ci imponuje?
Chyba Staśka z Warszawy. Ma ponad dwadzieścia tysięcy autografów, tak mi się wydaje z opowiadań. Pan Stasiek jest po pięćdziesiątce i zbiera autografy od młodości. Swojego syna też wkręcił w tę pasję, jeżdżą razem, zbierają, z tym, że nie ograniczają się tylko do piłkarzy, zbierają medalistów IO z innych sportów, aktorów, piosenkarzy… Mamy ze sobą raczej dobry kontakt. Często się mijamy na zbieraniach i u nich jest to na ten moment pasja rodzinna: nawet żona pana Staśka dołącza się i pojawia na zbieraniach.
Ciężko jest finansowo organizować ci wyjazdy?
Staram się odkładać pieniądze. Jak jadę na mecz próbuję też zebrać kilka podpisów jednej osoby, żeby mieć na wymianę, a czasem nawet na sprzedaż. Choć powiem szczerze, sprzedaż nie opłaca się za bardzo, to są małe kwoty – kilka, kilkanaście złotych. Pulę autografów na wymianę i sprzedaż – czyli takich, których mam więcej od danej osoby – posiadam około półtora tysiąca.
***
Szwecja 2015. Byłem na wakacjach u mamy, Malmö grało w eliminacjach do Ligi Mistrzów z Żalgirisem. Brakowało mi autografów kilku reprezentantów Litwy więc pojechałem do nich do hotelu. Wcześniej rozmawiałem przez internet z Vytautasem Lukšą – ex. Polonia Warszawa, więc wiedziałem, gdzie będą nocować. Przyjęli mnie niesamowicie ciepło – jak swojego. Czułem się jakbym był w rodzinie. Prawie wszyscy mówili po polsku. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy o piłce, szczególnie sympatycznie ugościł mnie Sernas z wcześniej wspominanym Lukšą – ta dwójka. Po meczu – 0:0 – autokar był odgrodzony od kibiców, więc byłem tak z dziesięć metrów od niego. Ale oni mnie już rozpoznawali, wiedzieli kim jestem i, że na nich czekam, więc sam Sernas z Luksą podeszli do mnie czy czegoś jeszcze nie potrzebuję. Chciałem jeszcze czyjeś zdjęcie, więc mówią: no to dawaj! I udało mi się podejść pod sam autokar. Sernas pyta czy przyjechałem samochodem czy jak. Odparłem, że nie, mam stąd 3 km na pociąg – moja mama mieszka 30 km od Malmö. Wtedy Sernas mówi: ty to jesteś maniak! Słuchaj, podrzucimy cię autokarem, to po drodze. Wsiadaj obok Luksy, a za Semberasem, tylko tak, żeby trener nie widział. I zabrali mnie. Nawet po drodze pytali: nie wiesz gdzie tu się można piwa napić?
***
Pytali mnie często czy mam zdjęcie z Cristiano. No to mogę powiedzieć – mam! O, tu jest mój rękaw. Tu Ronaldo bierze ode mnie markera, tu mi podpisuje kartę. A jak przyjrzysz się na tym zdjęciu, to tam w tle jest mój łeb. Nie powiem, zdjęcie z Ronaldo to moje marzenie i było moim priorytetem, gdy jechałem na mecz z Portugalią. Trzy okazje miałem, ale nie udało się. Prosiłem go kilka razy, że przyjechałem specjalnie, że jestem wielkim fanem, ale odmawiał. Wolał się zatrzymać i zrobić zdjęcie z jakąś dziewczyną, płci pięknej nie odmawiał. W sumie mu się nie dziwię przecież, a i muszę oddać, że podczas tamtego meczu nikt nie rozdał tylu autografów co Ronaldo i Pepe. Rozdawali je jako jedyni z nielicznych z Portugalczyków i mam wrażenie, że robili to z przyjemnością. Muszę też powiedzieć ciekawostkę. Część piłkarzy miała wylot tego samego wieczoru – głównie ci, którzy lecieli do Portugalii. Ale inni musieli czekać przez noc, natomiast nie mieli w planach spędzić tej nocy w hotelu. Quaresma, Nani, Raul Meireles czy Fabio Contreao ruszyli w miasto. Taksówkarz mi mówił, że pojechali do kasyna. Koledzy, którzy do późna w nocy czatowali pod hotelem widzieli, jak koło drugiej w nocy Portugalczycy przyjeżdżali do hotelu z panienkami.
***
Supermecz, Real – Fiorentina w Warszawie. Wiedziałem, że z Realem będzie ciężko, bardziej polowałem na Fiorentinę, ale na wszelki wypadek wywołałem kilka zdjęć. Pod hotelem morze kibiców. Piłkarze widząc taki tłum będą bali się wyjść rozdawać autografy. Tyle więc, że pomachali zza szyby i koniec. Wszedłem do hotelu drugim wejściem. Patrzę, a po lobby kręci się Emilio Butragueno! Od razu go rozpoznałem, miałem też dwa jego zdjęcia. Dałem mu do podpisania. Nikt inny się nim nie interesował, nikt nie wiedział kto to. Jak zebrałem autograf podeszło do mnie z dziesięć osób: słuchaj, kto to jest? Goście ubrani w barwy Realu. Wielcy kibice, którzy nie znają legend swojego klubu.
***
Miło mi, że czasem mogę pomóc swoimi autografami charytatywnie. Jedenastoletni Adrianek, chłopak z Sieradza, choruje na raka trzustki. Jego marzeniem było porozmawiać z Bartkiem Kapustką. Jak tylko usłyszałem o tej akcji, spróbowałem swoimi kanałami dotrzeć do Bartka – szybszy był pewien łódzki biznesmen i super, marzenie chłopca się spełniło. Ja postanowiłem, że przekażę Adrianowi jeszcze autograf Bartka. Cieszyłem się, że mogę coś takiego zrobić, Adrian bardzo się cieszył z podpisu, muszę przyznać, że przekazując autograf łezka mi się w oku zakręciła.
Jeden klub Fitness z Sieradza organizował zbiórkę rzeczy też dla jedenastoletniego chłopczyka i jego mamy. Ulubieńcem chłopca był Robert Lewandowski. Jak o tym usłyszałem, od razu przekazałem mu autograf Roberta i Kuby Błaszczykowskiego. Chłopiec bardzo się cieszył i to jest najfajniejsze – to i tak u mnie tylko leży, a tak mogę coś komuś dać, pomóc. Podczas WOŚP dałem autografy Łukasza Piszczka, Roberta Lewandowskiego i Kuby Błaszczykowskiego, przyniosły zawsze te kilkaset złotych na cele charytatywne.
***
Ile kosztuje cię czasowo zbieranie autografów?
Aktualnie skończyłem już jedną szkołę, ale robię jeszcze liceum zaocznie, dorabiam w weekendy, więc mam ten czas. Zabrałem się za trenowanie karate, bardziej dla zdrowia, nie zawodowo, żeby się poruszać. Ale też kataloguję wszystko, skanuję, obrabiam, dodaję na swojego Facebooka, gdzie mam stronę poświęconą mojej kolekcji – to wszystko trochę czasowo kosztuje. Czasem też pomagamy sobie w środowisku. Mam kolegów z innych krajów, którzy jak jadą gdzieś, to zbierają też podpisy dla mnie, a innym razem ja się odwdzięczam im. To dosyć fajne środowisko, pomagamy sobie.
Jak podchodzą do twojego zbierania ci spoza środowiska?
Rodzina i znajomi dawno się przyzwyczaili, natomiast wśród nowo poznanych jest raczej pozytywne zdziwienie. Czasem podejdzie ktoś, kogo ledwo kojarzę i zapyta, czy nie mam jakiegoś nowego fajnego autografu. Ale ogólnie wiem, że niektórym może moje hobby przeszkadzać. Ogólnie staram się żeby w moim życiu były te osoby, którym nie przeszkadza to co robię. Oddałem się temu bardzo i podpisy stały się dla mnie częścią mojego życia.
Często zdarza się ktoś, kto chce przeglądać zbiory?
Niezbyt. Ale ja często je przeglądam. Szukam autografów, bo na przykład dostałem nowszy, bardziej wyraźny. A ten wcześniejszy wrzucam do wymiany i oferuję innym kolekcjonerom.
Co ci daje ta pasja?
To część mojego życia, zbieram już dziewiąty rok. Na pewno dała mi dużo cierpliwości, bo nie jest tak, że dostaniesz odpowiedź po kilku dniach. Czasem czekasz miesiące, czasem lata, a czasem nie doczekasz się nigdy. Myślę, że też trochę nauczyła mnie samodzielności. Trzeba próbować, szukać, okazje się zdarzają. A bywa, że myślę: może byłbym w innym miejscu gdyby nie te autografy? Może bym się “zainteresował” czymś szkodliwym?
Natomiast gdy któryś z młodszych kolekcjonerów mi pisze, że zazdrości, że nigdy takiej kolekcji nie będzie miał, to mówię mu: kurde, przecież ja nie pochodzę z bogatej rodziny. Zawsze było u mnie w życiu pod górkę. Ale daję radę coś tam zaoszczędzić i pogodzić tak, żeby móc gdzieś pojechać, a także nie omijać spotkań z przyjaciółmi. Wydaje mi się, że jestem dowodem na to, że da się zrobić coś z tak naprawdę niczego. Nikomu tych podpisów nie ukradłem, zdobywałem je systematycznie latami. Ale czy jest czego zazdrościć? Nie uważam, żeby to było coś wyjątkowego, nie robię z tego Bóg wie czego. Hobby jak każde inne. Ktoś zbiera znaczki, ktoś kapsle, ktoś autografy. Ale jest to część historii zatrzymana w jednym miejscu, u mnie na półce, u mnie pod łóżkiem. Mi to sprawia frajdę i to jest najważniejsze.
Sieradz odwiedził Leszek Milewski