Reklama

„Moja walka” – opowieść o życiu, które nie raz próbowało założyć balachę

redakcja

Autor:redakcja

10 kwietnia 2017, 12:19 • 5 min czytania 9 komentarzy

12 maja na ekrany polskich kin trafi „Moja walka”, portret Mameda Khalidova. Sportowca, człowieka, muzułmanina. Jestem pierwszym dziennikarzem, który obejrzał ten film.  

„Moja walka” – opowieść o życiu, które nie raz próbowało założyć balachę

Gwizdy – to od nich rozpoczyna się dokument Sylwestra Latkowskiego o Mamedzie Khalidovie. Sportowcu, który przyjeżdżając do Polski nie potrafił nadziwić się, że nikt nie widzi w nim bandyty. Ten sam Khalidov 27 maja 2016 roku mógł poczuć się w Ergo Arenie jak największy zbrodniarz. No, przynajmniej niczym Marcin Najman opuszczający z trudem oktagon po drugim pojedynku z Przemysławem Saletą. Kontrowersyjna wygrana z Azizem Karaoglu, poprzedzona jasnym stanowiskiem w sprawie uchodźców i złośliwie odgrzebanym przez media zdjęciem z karabinem po zamachach terrorystycznych w Brukseli. Nie da się ukryć, że niektórzy tylko czekali na sportowe potknięcie Czeczena. W nocy z soboty na niedzielę wszystko przestało mieć znaczenie. Radość z odbioru polskiego paszportu, głoszenie, że islam to religia pokoju, w końcu – prawie sześć lat nieustannych zwycięstw.

Nie mam już tego głodu. Muszę zrobić sobie przerwę – przemówił w atmosferze niechęci aktualny mistrz KSW. O przerwie od sportu myślał już wcześniej. Problemy w życiu osobistym zaczęły go przytłaczać. Fizycznie także nie był w najlepszej dyspozycji. Decydując się w 2014 na walkę z Brettem Cooperem zaryzykował kalectwo, w 2011 nie bał się zmierzyć z kilkanaście kilogramów cięższym Jamesem Irvinem, natomiast przyjeżdżając do Chorwacji postanowił wyjść do piekielnie mocnego Igora Pokrajaca po zaledwie 5-minutowej rozgrzewce. O tych zdarzeniach kibice dowiadują się dopiero teraz.

„Moja walka” to opowieść o ukształtowanym i świadomym swojej wartości człowieku, któremu życie niejednokrotnie chciało założyć balachę. Czym jest balacha? Jeżeli interesuje was postać Khalidowa, a nie jesteście obeznani z tajnikami wszechstylowej walki wręcz, tym lepiej dla was. Ludzi dokładnie studiujących karierę i życie Mameda, hardkorowych fanów KSW, większość scen z dokumentu Sylwestra Latkowskiego nie zaskoczy. Powracający po 14 latach do tematyki sportów walki reżyser wyszedł z założenia, że oddani fanatycy MMA i tak przyjdą obejrzeć jego dzieło. Ma być ono odkrywcze dla niedzielnych kibiców, a zwłaszcza dla ludzi zadających sobie co weekend pytanie: „dlaczego oni godzą się obrywać po głowie?”.

Nawet dla ostatnich z wymienionych postać Khalidova nie jest obojętna. Jak słusznie zauważa współwłaściciel KSW Maciej Kawulski, Mamed zyskał popularność wyłącznie dzięki nieszablonowym umiejętnościom sportowym. To fenomen. W dodatku pierwszy zawodnik w polskim MMA, któremu nie da się przypisać konkretnego stylu źródłowego. A warto zaznaczyć, że profesjonalne treningi rozpoczął dopiero w wieku 23 lat. Jako student administracji i zarządzania, dla którego Polska miała być jedynie krótkim przystankiem. Khalidov nosił się wówczas z zamiarem powrotu do Czeczenii z dyplomem wykwalifikowanego urzędnika. Marzył o odbudowie zniszczonego wojnami kraju.

Reklama

To film dedykowany ogółowi społeczeństwa, także kobietom – powiedział mi producent dokumentu Adam Sokołowski, podczas specjalnego przedpremierowego pokazu. „Dobrze kombinuje” – pomyślałem instynktownie. Po pierwsze w 70% przypadków to kobiety decydują, na jaki film do kina wybiera się para, po drugie zapełniają każdorazowo więcej niż jedną trzecią widowni KSW. A „Moja walka” bywa momentami wzruszająca, gra na emocjach. Weźmy scenę, gdzie Khalidov prezentuje Latkowskiemu zdjęcie sprzed lat mówiąc, że spośród osób uwiecznionych na fotografii tylko on przeżył bombardowania rosyjskich wojsk. Albo umiejętnie wplecione w obraz zdarzenie z listopada 2015. Polski zawodnik pochodzenia czeczeńskiego brutalnie nokautuje Michała Materlę. Po chwili obaj sportowcy padają sobie w ramiona i płaczą. Mamed nie chciał tej walki, nie chciał bić się z przyjacielem. Na starcie mistrza federacji z najlepszym zawodnikiem KSW było jednak tak ogromne zapotrzebowanie, że nie mógł powiedzieć „nie”.

Kamery towarzyszyły Khalidovovi od momentu, gdy dowiedział się o walce z Karaoglu. Dokument Latkowskiego to obraz dla ludzi, którzy zastanawiają się, dlaczego sportowcy korzystają z kriokomory. Którzy nie wiedzą, czym jest tejpowanie i nigdy nie mieli okazji obserwować procesu robienia wagi oraz ogółu żmudnych przygotowań do pojedynku. Te odbywają się zgodnie z zasadą wyrażoną w wersach Dioxa ze ścieżki dźwiękowej filmu:  „Pot na treningu to mniej krwi na ringu”.

Hip-hop to muzyka bliska środowiskom, które bada Latkowski. Wzięty dziennikarz nie jest osobą anonimową w światku MMA. Wszak to jego „Klatka” zainteresowała rodzącą się dyscypliną polskie społeczeństwo, wzbudzając zwłaszcza ciekawość… polityków. – Premiera odbyła się w TVP, w najlepszym czasie antenowym – wspomina główny informator Latkowskiego z tamtych czasów Mirosław Okniński. – Po projekcji filmu wezwano mnie do ministerstwa. Powiedziano mi wprost: „Nie może pan robić walk w klatce. W klatce to, proszę pana, biją się zwierzęta. Albo zmieni pan ją na ring, albo zajmie się panem prokuratura”.

Od momentu powołania do życia KSW polskie MMA zmieniło się tak, jak spojrzenie reżysera na ten wielopłaszczyznowy sport. Po premierze „Mojej walki” nikt nie zarzuci mu, że gloryfikuje przemoc. Tworząc dokument o popularnym sportowcu dziennikarz nie szukał na siłę kontrowersyjnej tezy (zdaniem niektórych w „Klatce” postawiona była następująca: zawodnik MMA=kibol). Latkowski nie mógł przewidzieć zamieszania, jakie wywoła konfrontacja Khalidov-Karaoglu. Pozwolił  toczyć się historii własnym torem. Towarzyszył Mamedowi w szatni, był na sesjach zdjęciowych KSW, podpatrywał mordercze treningi sportowca, a w międzyczasie cierpliwie słuchał opowieści Mameda. O Kaukazie, rodzinie, śmigających nad głową pociskach.

Silną stroną byłego naczelnego „Wprost” jest zawsze pozycja, z jakiej zdobywa materiał. Latkowskiemu daleko do Huntera S. Thompsona, który zanim napisał o harleyowcach, przez pół roku opróżniał z nimi skrzynki skradzionego piwa, czy choćby do infiltrujących grupę angielskich kiboli gliniarzy z Millwall. On nikogo nie udaje, nie stara się być kumplem bohaterów swoich obrazów. Od początku jest człowiekiem z zewnątrz. Zadaje proste, krótkie pytania. Takie, które cisną się na usta każdemu z ludzi ciekawych obcego dla nich świata. Latkowski wchodzi odważnie w analizowane subkultury. Powoli, skrupulatnie przesuwa granice, sprawdzając jak daleko może się posunąć. Pewnie dlatego w przeszłości zdarzało się, że szczuto go psem oraz grożono mu rozbiciem kamery.

Reklama

Dzisiejszy świat MMA nie kojarzy się z szarością, gangsterami i minimalistyczną wizją. Tandetne światełka wprost z choinki zastąpiły najnowsze technologiczne bajery. Gale KSW to występy artystyczne i milionowe zyski z PPV. A największym artystą w klatce jest  Mamed Khalidov. „Moja walka” pokazuje przede wszystkim, że „mistrzowie i legendy to coś więcej niż przypadek”.

HUBERT KĘSKA

Najnowsze

Komentarze

9 komentarzy

Loading...