Reklama

„Afera” Browargate: mało procentów, dużo zamieszania

Kamil Gapiński

Autor:Kamil Gapiński

06 kwietnia 2017, 16:14 • 3 min czytania 11 komentarzy

Znacie nas – jesteśmy ostatnimi, którzy rzuciliby kamieniem w sportowca, który już po zawodach wychylił sobie kilka piwek, albo nawet poleciał w trochę grubszy melanż. Sportowiec nie wielbłąd, pić musi. Przyznajemy, niecodziennie nasi czołowi lekkoatleci są za to wyrzucani z hotelu – jak właśnie stało się podczas zgrupowania w Chula Vista w Kalifornii – ale… coś nam zalatuje klasyczną gównoburzą.

„Afera” Browargate: mało procentów, dużo zamieszania

Bo tak: wygląda na to, że regularnej popijawy tam nie było, nikt nie wypadł przez okno, nikomu nie przyszło też pchać kulą w hotelowym korytarzu. Wypito po prostu kilka browarów, a że trafiło na ośrodek, który mówi „fe!” procentom? Będziemy szczerzy, nas ta aferka nieźle rozbawiła. George Best, gdyby żył, pewnie aż turlałby się ze śmiechu. Polska „lekka” jednak nie ma szczęścia. Tyle słyszy się narzekań, że polski kibic jej nie docenia, że wszędzie tylko piłka, że marni polscy kopacze tyle zarabiają, a duże sukcesy lekkoatletów przechodzą gdzieś bokiem. I kiedy wydawało się, że po wygraniu klasyfikacji medalowej Halowych Mistrzostw Europy w Belgradzie w końcu nadeszły nieco lepsze czasy dla dyscypliny, miła atmosfera została właśnie spuszczona w kiblu. I to w wyjątkowo dziwaczny sposób.

Jak podał „Super Express”, do feralnej imprezy doszło kilka dni temu podczas trwającego w Stanach Zjednoczonych zgrupowania. Przebywają tam Konrad Bukowiecki, Piotr Lisek, Sylwester Bednarek, Kamila Lićwinko, Wojciech Nowicki, Joanna Fiodorow, Andrzej Regin i Anita Włodarczyk. W ośrodku treningowym Chula Vista nie tolerują ponoć procentów, dlatego kiedy w pokojach polskiej ekipy znaleziono butelki po alkoholu, wyrzucono z hotelu kilkoro zawodników i trenerów („Przegląd Sportowy” podał, że ostatecznie wyprowadziło się łącznie 12 osób). Wszyscy wciąż mogą korzystać z obiektów treningowych, ale z samego hotelu – aut. 

Spokojnie spać mogła tylko nasza mistrzyni rzutu młotem Anita Włodarczyk, która ponoć nie miała z tą bibką nic wspólnego. Dzisiaj umieściła nawet na swoim Twitterze oświadczenie. Sprawa pilna, więc napisała je chyba na kolanie. Sami musicie przyznać, wszystko wygląda aż do bólu kuriozalnie. 

17836721_1363671810345649_1866083473_o

Reklama

Natomiast jeden z głównych podejrzanych, czyli Piotr Lisek (mistrz Europy z Belgradu w skoku o tyczce), odpowiedział na całą „aferę” tak:

17813879_1363671727012324_157406750_n

Swoje oświadczenie przygotował też Polski Związek Lekkiej Atletyki, który od rana próbuje gasić pożar. Lub gównoburzę, jak kto woli. Działacze potwierdzili, że w pokojowych lodówkach faktycznie znaleziono butelki z piwem, część ekipy została usunięta z hotelu, ale rzekomo nie doszło tam do żadnej libacji. PZLA zapowiedział, że będzie wyjaśniał sprawę z zawodnikami po ich powrocie ze zgrupowania, ale jak na razie nie widzi powodów, żeby wszczynać wobec nich jakiekolwiek postępowanie dyscyplinarne. Bo zdaniem działaczy, złamanie regulaminu nie było adekwatne do całej krytyki, która wylała się na głowy zawodników.

– Jeśli faktycznie spożywali alkohol, to nie było innego wyjścia niż usunięcie z hotelu. Nie powinno się to zdarzyć. Ale dopuszczam też taką możliwość, że być może oni nawet nie wiedzieli o tak surowym zakazie wnoszenia alkoholu do tego ośrodku – komentuje w rozmowie z Weszło Monika Pyrek, była znakomita tyczkarka. – Ja na przykład jeździłam po całym świecie, byłam w różnych ośrodkach i nigdy nie rzucił mi się w oczy żaden zakaz alkoholowy. Daleka jestem też od oskarżania kogokolwiek, bo każdy jest człowiekiem. Z tego co wiem, niektórzy z tych zawodników mieli niedawno urodziny, więc być może mogło to być z tym związane? I nawet jeśli tak było, to pamiętajmy, że każdy przecież w takich chwilach świętuje. Spokojnie, nie osądzajmy ich tak ostro.   

Tak czy inaczej, na zdrowie!

Kibic Realu Madryt od 1996 roku. Najbardziej lubił drużynę z Raulem i Mijatoviciem w składzie. Niedoszły piłkarz Petrochemii, pamiętający Szymona Marciniaka z czasów, gdy jeszcze miał włosy i grał w płockim klubie dwa roczniki wyżej. Piłkę nożną kocha na równi z ręczną, choć sam preferuje sporty indywidualne, dlatego siedem razy ukończył maraton. Kiedy nie pracuje i nie trenuje, sporo czyta. Preferuje literaturę współczesną, choć jego ulubioną książką jest Hrabia Monte Christo. Jest dumny, że w całym tym opisie ani razu nie padło słowo triathlon.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

11 komentarzy

Loading...