Można dyskutować, czy jest najlepszym ze współczesnych kolarzy. Za to najbarwniejszym – na pewno. Poznajcie Petera Sagana, dwukrotnego mistrza świata, który słynie z niekonwencjonalnych zachowań. Potrafi zaparkować rower na… masce auta. Znakomicie naśladuje Johna Travoltę. Wyje ze śmiechu w teatrze na satyrycznej sztuce, której jest głównym bohaterem.
Przeciętnemu kibicowi sportu z Polski kolarstwo kojarzy się głównie z Rafałem Majką i Michałem Kwiatkowskim. Obaj to oczywiście bardzo utalentowani acz spokojni ludzie. Żaden z nich w życiu nie odważyłby się wyciąć takiego numeru, jak Sagan w 2013. Podczas dekoracji po wyścigu Dookoła Flandrii jedna z hostess dawała tradycyjnego buziaka w policzek zwycięzcy imprezy, którym był Fabian Cancellara. Dziewczyna nie spodziewała się, że stojący obok Peter… złapie ją za pupę.
– Nagle poczułam jego dłoń. Kompletnie mnie zmroziło. Nie chciałam reagować ostro, żeby nie zaogniać sytuacji – mówiła po wszystkim zszokowana Maja Leye.
Sagan przeprosił ją za to zajście i wręczył kwiaty. Generalnie to jednak zbagatelizował całe wydarzenie:
– U nas w Słowacji śmieli się z tego wszyscy – a reszta świata zachowywała się, jakbym kogoś zabił. Odtąd nigdy tego już nie zrobiłem i spoważniałem, być może aż za bardzo.
Ostatnich słów nie można traktować serio. Bo Peter nadal potrafi się wygłupiać, choć czyni to nieco subtelniej. Przykład jego szaleństw macie na filmiku poniżej, na którym wciela się w rolę Johna Travolty z musicalu „Grease”. Rolę Sandy Olsen gra jego żona:
I pomyśleć, że tak pląsa gość mówiący o sobie „nie tańczę, bo ruszam się jak drewno”!
Skoro już weszliśmy w sferę artystyczną, warto powiedzieć, że Peter ma też nietypowe związki ze światkiem teatru. Na Słowacji wystawiono bowiem satyryczną sztukę „Tourminator”. Jej głównym bohaterem jest właśnie Sagan.
– W trakcie premiery śmiał się najgłośniej ze wszystkich widzów, mimo tego, że niektóre żarty były naprawdę ciężkie. Kto inny mógłby się za nie obrazić, ale Peter taki nie jest – opowiada Michal Nemeth, jeden z aktorów.
– Ma do siebie duży dystans. Znam go od lat i powiem panu, że to bardzo normalny facet. Mimo że jest liderem zespołu, nigdy nie denerwuje się na kolegów z drużyny, nawet jeśli któryś z nich popełni błąd pozbawiający go wygranej – tłumaczy Weszło Maciej Bodnar, jeżdżący wraz z Peterem w grupie Bora-Hansgrohe.
Sagan na co dzień mieszka w Monako, ale Słowację odwiedza nie tylko przy okazji wydarzeń teatralnych. Lubi wpadać do rodzinnej Żyliny choćby po to, by porozmawiać sobie dłużej z Danielą. To jego siostra, która prowadzi zakład fryzjerski. W rozwój interesu zainwestował oczywiście sam kolarz, trzymający się też blisko ze swoim bratem Jurajem. To właśnie on jako pierwszy zaczął jeździć na rowerze. Miał 12 lat, a Petera bardziej pociągały wtedy hokej, koszykówka i piłka nożna.
– Zainspirował mnie do zostania kolarzem – nie ukrywa Sagan.
Jego dokonaniami żyje nie tylko rodzeństwo, ale także rodzice. Holenderski dziennikarz Dennis Meinema, który odwiedził ich w Żylinie, zwraca uwagę na to, że cała kuchnia w mieszkaniu pani Heleny oblepiona jest zdjęciami syna. A ojciec Lubomir pochwalił mu się, że posiada łącznie aż 126 medali i trofeów syna, którego Michał Kwiatkowski uważa za nr 1 w światowym peletonie. Po pokonaniu Słowaka w monumencie Mediolan – San Remo nasz zawodnik rozmawiał z „Przeglądem Sportowym”:
– Peter to wielki mistrz i raczej za bardzo się tym nie przejmuje. Zresztą on zawsze ściga się na bardzo wysokim poziomie. Czasem przegrywa, ale gdyby policzyć ile razy on wchodzi na podium, a ile jego rywale, różnica będzie ogromna. Sagan to kolarz numer jeden na świecie. Fajnie powalczyć, ale patrząc na całość kariery Petera: czapki z głów!
– Taki kolarz rodzi się się raz na pokolenie. Jest super, super dobry. Sprawia, że wszyscy wyglądamy przy nim jak juniorzy – to z kolei wypowiedź słynnego Marka Cavendisha.
– Sagan jest niesamowitym zawodnikiem, ale czy najlepszym? Ciężko powiedzieć. W kolarstwie mamy specjalistów od wyścigów klasycznych, od sprintu, a także od jazdy po górach. Specjalizacja jest szeroka, ciężko więc powiedzieć, że ktoś jest ewidentnym numerem 1. Za to jeśli chodzi o rozpoznawalność i bycie oryginalnym, Peter na pewno jest poza zasięgiem reszty – dopowiada Maciej Bodnar.
Dwukrotny mistrz świata. Człowiek, który pięć razy z rzędu (2012-16) wygrywał klasyfikację sprinterską w Tour de France. Triumfator Tour de Pologne i prestiżowego monumentu Dookoła Flandrii. To tylko najważniejsze z sukcesów 27-letniego Słowaka.
Kiedy przekracza linię mety jako pierwszy, lubi robić show. Bywało, że na finiszu uderzał się z impetem pięściami w klatkę piersiową. W jednym z wywiadów tłumaczył skąd ten pomysł:
– Ten gest pochodzi z filmu „The Wolf of Wall Street”, o ludziach i giełdzie, którzy motywowali się w ten sposób i tankowali energię.
Z kolei po wygraniu „Flandryjskiej piękności” przed rokiem, Peter zaczął… jeździć na tylnym kole. Tzw. wheelie robi od lat, często bywa tak, że kibice proszą Sagana o to, by je zaprezentował, a on, naturalnie, chętnie spełnia ich życzenia. Niesamowita technika ogólnie jest jego znakiem rozpoznawczym. Patrzcie, co ten gość potrafi zrobić na kolarzówce:
Wielkie umiejętności kolarskie, skłonność do wygłupiania się w każdym możliwym momencie, fryzura, która upodabnia go trochę do kapitana Jacka Sparrowa – to wszystko sprawia, że Sagan jest jedyny w swoim rodzaju. Jedyny w swoim rodzaju jest też klasyk Paryż – Roubaix, który odbędzie się już w najbliższą niedzielę. Peter nie ukrywa, że na dziś jego największym marzeniem jest wygranie tego monumentu.
– Ten wyścig jest dla mnie tak ważny, jak Tour de France dla kolarzy specjalizujących się w jeździe po górach – opowiada Słowak.
Wyobrażacie sobie, jaki numer może mieć przygotowany ten wariat w razie triumfu we Francji? No właśnie my też nie. Ale chętnie byśmy zobaczyli, co takiego wymyślił tym razem. A zatem: go Peter!
KAMIL GAPIŃSKI
PS. Peter Sagan i Twitter to też ciekawy „związek”: