Trzy zwycięstwa, dwa remisy i jedna porażka. Osiemnaście strzelonych goli i sześć straconych. To bilans Barcelony w tych meczach tego sezonu, w których z różnych względów nie mógł wystąpić Leo Messi. Dwie z wpadek, do których doszło pod nieobecność Argentyńczyka (porażka z Celtą i remis z Malagą), do dziś odbijają się Dumie Katalonii czkawką, więc informacja o tym, że Messiego dziś znów miało zabraknąć na placu gry (z powodu kartek), teoretycznie mogłaby podnosić ciśnienie jej fanom. Mogłaby, gdyby nie chodziło o mecz z Granadą.
Przedostatnie miejsce w tabeli i coraz mniejsze szanse na utrzymanie. Porażki w trzech ostatnich meczach, w tym z Gijon i z Leganes, czyli bezpośrednimi rywalami w walce o pozostanie w lidze. Słaby bilans w meczach z Barceloną, również tych u siebie (cztery porażki w pięciu ostatnich meczach). Moglibyśmy mnożyć podobne stwierdzenia, które świadczą oczywiście na niekorzyść drużyny z Andaluzji, ale chyba już widać to, co chcieliśmy przekazać – Barca byłaby faworytem tego spotkania, nawet gdyby pół drużyny zatruło się czymś w trakcie dzisiejszego śniadania.
O ile jeszcze na początku nie było to aż tak widoczne, o tyle później mecz przerodził się w pojedynek Luisa Suareza ze stojącym między słupkami gospodarzy Guillermo Ochoą. Kilka rund:
25. minuta: Suarez dostaje piłkę na linii pola karnego, strzela zewniakiem. Poprzeczka.
27. minuta: Suarez zostaje powstrzymany przez Ochoę po silnym strzale z szesnastki, w drugiej próbie po dograniu Alcacera Urugwajczyk już kładzie bramkarza na ziemi, ale piłka po jego strzale mija bramkę.
34. minuta: Suarez tym razem oddaje mizerny strzał w dobre sytuacji, Ochoa nie ma problemów z interwencją.
44. minuta: Suarez wykorzystuje przepiękne podanie Alby i lobuje Ochoę.
Do pięciu razy sztuka. Meksykanin rozegrał takie zawody, że momentami przed oczami mieliśmy jego popisowe mecze w narodowych barwach na dużych imprezach, jednak w końcu Suarezowi wyszedł taki strzał, że można było tylko bić brawo.
Wiadomo – spodziewaliśmy się, że chwilę po przerwie Barca dorzuci drugiego gola, ludzie wyczekujący jej wpadki będą mogli wyłączyć telewizory, a z czasem do siatki wpadnie kilka kolejnych strzałów. I finalnie do tego doszło, ale wcześniej Granada zdecydowała się podnieść ciśnienie ludziom ze stolicy Katalonii. Jeremi Boga pięć minut po przerwie wykorzystał swoją szybkość oraz fakt, że w obronie Barcy występował dziś Mathieu a nie Umtiti i mieliśmy sensacyjny remis.
Powiedzieć, że Paco Alcacer nie ma zbyt wysokich notowań u kibiców swojego klubu, to jak nic nie powiedzieć. Oczywista sprawa: 30 milionów euro i 3 gole w 18 meczach, liczby mówią prawie wszystko. Ale nigdy nie jest za późno, by powalczyć o sympatię fanów. Dziś Hiszpan nie zastąpił bezpośrednio Messiego, tylko pojawił się na placu za kontuzjowanego Rafinhę w trakcie pierwszej połowy, ale mniejsza z tym – ważniejsze jest to, że w dość trudnym momencie to on dał Barcelonie gola, który pozwolił odetchnąć z ulgą. W samej końcówce mieliśmy jeszcze trafienie po strzale Rakiticia i bramkę Neymara (asysta Paco!), czyli typowe dobicie rywala.
Wygrał Real, wygrała Barca, status quo utrzymany. Najlepsze dopiero przed nami.