Fabiański regularnie dziurawiony tydzień w tydzień. Jędrzejczyk ze słabym początkiem roku w lidze polskiej. Zieliński rozczarowujący w ważnych meczach i osuwający się w hierarchii Napoli. Milik ślimaczący się z powrotem po kontuzji, bez gola od końcówki września. Krychowiak absolutnie zawodzący w PSG, zbierający minuty już w rezerwach. Linetty, będący naturalnym zastępcą kontuzjowanego Krychowiaka, z coraz mniejszą rolą w Serie A. Skrzydłowi, Grosicki z Błaszczykowskim, bez liczb… W ostatnich dniach – czasie przygotowań do jednego z najważniejszych meczów eliminacji mundialu 2018, z Czarnogórą – płynie brutalny w mediach przekaz: piłkarze Nawałki mają poważne kłopoty. Czy rzeczywiście jest tak źle?
Przy okazji meczu z Kazachstanem, kiedy do dyspozycji selekcjonera reprezentacji Polski nie było Michała Pazdana, rekordy popularności biły wpisy z klubową przynależnością kadrowiczów. Nikogo ze słabej ligi, z której mistrz wywalczył pierwszy od 20 lat awans do Champions League, tylko sami przedstawiciele najmocniejszych w Europie rozgrywek. Z Anglii, Niemiec, Włoch i Francji.
Swansea – Borussia D., Monaco, Cagliari, Lyon – Wolfsburg, PSG, Napoli, Leicester (Sampdoria) – Napoli, Bayern.
Kilku reprezentantów kraju ze sporym awansem sportowym po Euro, jak Glik w Monaco, Krychowiak w PSG, Linetty w Sampdorii czy Zieliński z Milikiem w Napoli. Rybus, który na turniej we Francji nie pojechał, zdążył się przenieść z Tereka do Lyonu, nowy Wolfsburg miał opierać się na Błaszczykowskim, a Kapustka – nasz wonderkid – miał zbierać doświadczenie w ekipie mistrza Anglii. Salamon, zawodnik szerokiej kadry w drużynie narodowej, wywalczył z Cagliari promocję do Serie A. Tak, to wszystko robiło wrażenie…
Od meczu w Astanie, otwierającego eliminacje do MŚ 2018, upłynęło nieco ponad pół roku. Weryfikujemy, czy przez ostatnie miesiące, zwłaszcza od zwycięskiego 3:0 na wyjeździe meczu z Rumunią, bądź względem poprzedniego sezonu, położenie naszych kadrowiczów zmieniło się tak znacząco. Formacja po formacji.
BRAMKA
Tak słabego sezonu w karierze Łukasz Fabiański jeszcze nie miał. W rozgrywkach 2015/16 grał ze Swansea o utrzymanie, ale nie musiał o nie drżeć do samego końca. Puścił 51 bramek, zaliczył dziewięć czystych kont, co dziś jest wynikiem, o jakim tylko mógłby pomarzyć. Przede wszystkim dlatego, że teraz w Premier League nikt nie wyjmował piłki z siatki więcej razy od niego. 63 strzały rywali znalazły drogę do bramki Fabiańskiego – na początku sezonu tracił średnio 1.71 gola na mecz, ostatnio 2.33 gola na mecz.
Porównywalny start rozgrywek notował Wojciech Szczęsny, ale w ostatnim czasie jego liczby ciężko jakkolwiek skonfrontować z Fabiańskim. Bramkarz Swansea zalicza czyste konto raz na dziesięć występów, bramkarz Romy – niemal w co drugim meczu. Oczywiście, nie bez znaczenia jest klasa zespołów, w których nasi reprezentanci występują, stawka meczów (walka o mistrzostwo vs. walka o utrzymanie) i partnerzy z formacji obronnej.
Fabiański, nawet jeśli nie popisał się we Francji w konkursach rzutów karnych, na Euro w kadrze nie zawiódł ani na Euro, ani w meczach eliminacyjnych. Jeżeli ktoś ma wątpliwości co do formy bramkarza, który w ostatnich 18 spotkaniach dwa razy zaliczył czyste konto – zawsze ma alternatywę w postaci tego, który w ostatnich 17 zaliczył ich aż osiem.
OBRONA
Tutaj obaw mamy najmniej, tutaj zmieniło się stosunkowo niewiele. Piszczek, jak był pewniakiem w Dortmundzie, tak jest nim nadal – gra regularnie, po 90 minut, w dodatku imponuje statystykami (pięć goli i cztery asysty). Glik bardzo dobrze spisuje się w Monaco, zbiera same pochwały, awansował do ćwierćfinału Ligi Mistrzów, tak jak i Piszczek, no i ma bardzo dobre liczby strzeleckie (sześć goli i dwie asysty). Pazdan, który wystąpi u boku Glika, nie schodzi na co dzień poniżej przyzwoitego poziomu – jedynie raz na jakiś czas zdarzy mu się jakiś słabszy występ.
Problem znów możemy mieć z lewą obroną, gdzie najpewniej miejsce zajmie Jędrzejczyk. Po pierwsze, jesienią w Krasnodarze grywał trochę na prawej flance, trochę na lewej – teraz tylko na prawej. Może mieć więc drobny kłopot z przełączeniem zmiany pozycji. Po drugie, w Legii na razie rozczarowuje, po sześciu meczach Ekstraklasy ma średnią not 4.17, a równo rok temu – po sześciu wiosennych występach – miał 5.17.
No i po trzecie, choć to już spoczywa bardziej na barkach Nawałki, trudno oczekiwać, że w to miejsce godnie wskoczyłby Rybus. Odkąd słabiutko wypadł z Kazachstanem, trudno go rozpatrywać pod kątem gry na lewej obronie w pierwszym składzie. Poza tym, jest bez rytmu meczowego – po nim zjazd w hierarchii klubowej widać bardzo dobrze.
SKRZYDŁA
Rybus – niezależnie, czy w Lyonie występował w defensywie, czy w pomocy – te liczby ma kiepskie. Minut z miesiąca na miesiąc zaliczał coraz mniej, ale w kadrze się utrzymał. Wyleciał z niej zaś Bartosz Kapustka, który zdawał się osiągać poziom reprezentacyjny – na Euro dwukrotnie wychodził od pierwszej minuty, w Kazachstanie również.
A głosy, że mamy problem na bokach pomocy, dziwić nie powinny. Mamy go przecież od dawna… Jakub Błaszczykowski w poprzednim sezonie albo się leczył, albo siedział na ławce w Fiorentinie, rok wcześniej – tego samego doświadczał w Dortmundzie. Mimo to, w kadrze wciąż odgrywał kluczową rolę. Czy więc przesadnie powinno martwić to, że w 20 spotkaniach Bundesligi (14 razy od pierwszej minuty, część meczów na prawej obronie) nie zaliczył ani gola, ani asysty?
Z Kamilem Grosickim podobnie. Za każdym razem, gdy przyjeżdżał na kadrę, podnoszono u niego brak regularnej gry. W Rennes był zazwyczaj rezerwowym, rzucaną na stół kartą dopiero na podmęczonego rywala. No to dziś regularnie gra w Hull City, pięć z sześciu ostatnich razy od pierwszej minuty, ale bramkę czy asystę zaliczył ostatnio w grudniu. A “Grosik”, nawet kiedy w klubie był rezerwowym, w reprezentacji dawał określoną jakość. Drużyna Nawałki to jest miejsce, w którym się odnajdywał.
Alternatywy? Wybaczcie, Peszko i Wszołek to w tej chwili nie ten rozmiar kapelusza. A jeśli dłużej się zastanowić, położenie Grosickiego i Kuby naprawdę nie jest niczym nowym. Oczywiście, od Euro mieliśmy wobec nich większe nadzieje, prędzej czy później zmienili też klubu, ale nie zapominajmy, gdzie znajdowali się jeszcze jakiś czas temu.
ŚRODEK POLA
We Gazecie Wyborczej po głowie oberwał ostatnio Zieliński: W ważnych meczach Zieliński jednak nie zaistniał, jego rola malała, aż zsunął się w hierarchii – tym bardziej bolesne, że kompletnie niespodziewane – za Chorwata Marko Roga. Od miesiaca nie dotknął podstawowego składu, niedzielny mecz w Empoli przesiedział obok linii bocznej. Nie stoczył się, ale w rozwoju przystanął. Szczególnie niepokojące, że wspomniany Rog to zawodnik jeszcze młodszy, 21-letni.
O ile Rog w ostatnim miesiącu grał więcej niż Zieliński – trzy razy w pierwszym składzie – o tyle warto wspomnieć, że do końca lutego uzbierał w Serie A łącznie… 64 minuty. A przecież obaj startowali z podobnego położenia, do Napoli trafili latem. Czy Polak w ważnych meczach nie zaistniał? Tak, to prawda, ale pamiętajmy, że miarą był tutaj jeden występ z Realem Madryt, na Santiago Bernabeu, gdzie zawiódł cały zespół. A czy 22-latek przystanął w rozwoju? Na mecz z Rumunią przyjeżdżał bez gola i z jedną asystą w tym sezonie, teraz – ma o pięć bramek i pięć ostatnich podań więcej. Innymi słowa: bzdura kompletna. Zieliński w ostatnim czasie zrobił spory progres, pokazał, że w pojedynczych meczach może być wiodącą postacią Napoli.
Nie ma większego sensu, wiedząc o kontuzji Krychowiaka, rozpatrywanie jego zjazdu w PSG. Karol Linetty, który powinien wskoczyć w jego buty, początek sezonu w Sampdorii miał bardzo obiecujący – co tydzień wychodził w pierwszym składzie, notował po 90 minut. Ostatnio dostaje nieco mniej szans, choć dwa ostatnie występy zaliczył w pełnym wymiarze czasowym. Mocną ma konkurencję, bo Dennis Praet przychodził latem z Anderlechtu za 10 milionów euro. Generalnie, przesadnych powodów do obaw być nie powinno.
Mączyński, dla którego zapewne też znajdzie się miejsce w jedenastce? W poprzednim sezonie miał średnią not 5.09, w tym – 4.74, a w tegorocznych spotkaniach – 4.8. Czyli poziom bardzo zbliżony. A przecież jego urok polegał na tym, że w kadrze Nawałki zawsze prezentował się lepiej niż w lidze.
ATAK
Problemem jest niewątpliwie kontuzja Arkadiusza Milika i fakt, że dopiero stara się po niej odbudować. Trudno dziś na niego liczyć, ale trudno też obarczać go winą. Nie jest przecież tak, że razi w klubie nieskutecznością, że przegrywa rywalizację, tylko potrzebuje czasu, by wrócić do pełnej dyspozycji po zerwaniu więzadła krzyżowego w kolanie.
Robert Lewandowski przyjeżdża na zgrupowanie reprezentacji Polski jak zwykle w najwyższej dyspozycji. W tym sezonie klubowym rozegrał 36 spotkań, zdobył 33 bramki i zaliczył sześć asyst. Nie jest to efekt świetnego startu rozgrywek czy ostatnich kilku tygodni – on ma tę regularność i powtarzalność. Jakkolwiek spojrzymy w jego statystyki, robią wrażenie.
Czyli co, jest się czym martwić? Naszym zdaniem, ta nawet drobna panika w ostatnich tygodniach była sporą przesadą. Nawałka w obronie nie ma większych zmartwień, a bramkarza może wskazać z naprawdę dobrą formą w klubie (Szczęsny), z przodu – o braku Milika wiemy od dawna, o klubowych problemach skrzydłowych – również, choć i one są mniejsze. Nieobecność Krychowiaka w pewnym sensie martwi, ale i Zieliński poszedł mocno w górę.
Fot. FotoPyk