Kraj, który wydał na świat rekordzistę Guinnessa w skakaniu na brzuchu. Miejsce, w którym można było zobaczyć Jamesa Bonda, choć nie można go było tam spotkać. Trzymany głęboko w sercu przez pewną brytyjską księżniczkę raj dla miłośników pączków. Zapraszamy was na małą wycieczkę po Czarnogórze i jej paru osobliwościach.
1. W Czarnogórze Tłusty Czwartek jest… codziennie. Jednym z tradycyjnych przysmaków są bowiem priganice – podawane na gorąco, obtoczone w cukrze ciastka podobne do pączków. I jako przystawka, i jako deser.
2. Gdybyście przy okazji wyjazdu za kadrą chcieli ostatecznie położyć swoją dietę – żaden problem. W Podgoricy można pączki poprawić popeci – tradycyjnym czarnogórskim stekiem owiniętym w tłuszcz mleczny i szynkę. Oczywiście smażonym na głębokim oleju.
3. Ale że Czarnogórcy pełnymi garściami czerpią z kuchni włoskiej czy tureckiej, nie obcy jest im także piątkowy dylemat pod tytułem „pizza czy kebs”.
4. Czarnogórcy mają swoje trzy wpisy w Księdze Rekordów Guinnessa. Pierwszy to najszybsze przejście 45 metrów na rękach Stanko Dzhurichkovicha. Chaijo Miranovich postanowił z kolei, że 11,5 kilometra dzielące Podgoricę od Virpazaru pokona jadąc na rowerze tyłem. Ostatni z doborowego grona Hydra Stojanović pobił rekord w… skakaniu na brzuchu.
5. Czarnogórę odwiedził też w jednej z części swoich przygód James Bond. W „Casino Royale” wystąpił w turnieju pokerowym rozgrywanym w czarnogórskim kasynie o tej samej nazwie.
6. Ale Czarnogórcy bynajmniej nie mieli okazji spotkać agenta Jej Królewskiej Mości „na robocie”, bowiem reżyserowie sceny z czarnogórskiego kasyna postanowili nakręcić w… Czechach. Logiczne.
7. Mogli za to swego czasu natknąć się na księżniczkę Wielkiej Brytanii Małgorzatę, która wyjątkowo upodobała sobie wyspę świętego Stefana i zbudowany w tym miejscu luksusowy hotel. Chyba można się domyślić, dlaczego.
8. Żeby przespacerować się lasem deszczowym wcale nie trzeba być Wojciechem Cejrowskim i wyjeżdżać boso w tropiki. Wystarczy wybrać się na Bałkany, Czarnogórcy mają bowiem swój własny – Biogradską Gorę.
9. Górę zawarto nawet w nazwie kraju. Nic dziwnego, bo Czarnogóra to trzecie najwyżej położone państwo Europy. Generalnie nie ma tam zbyt wielu miejsc, z których nie byłoby widać gór.
10. W Czarnogórze obowiązuje prawo zemsty, tzw. krvena osveta. Jeżeli ktoś zamorduje kogoś z twojej rodziny, powinieneś zabić jego lub członka jego familii.
11. Skoro już o życiu i śmierci – niewybaczalną przewiną jest opuszczenie czyjegoś pogrzebu. Nie chcesz iść na wesele – żaden problem. Odpuścisz pochówek, a okryjesz się niesławą.
12. Gdybyście chcieli odwiedzić prezydenta w stolicy kraju, Podgoricy, moglibyście się trochę zdziwić. Czarnogóra ma bowiem także… drugą stolicę. Miasto Cetinje, gdzie urzęduje właśnie głowa państwa.
13. Bycie piłkarzem w Czarnogórze to prawdziwy skok na kasę. Na główkę do pustego basenu. Średnie zarobki oscylują między 300 a 600 dolarami miesięcznie.
14. Według raportu FIFPro, ponad połowa zawodników nigdy nie widziała na własne oczy kontraktu z klubem, w którym gra.
15. Jeden z zawodników, którzy wypowiedzieli się anonimowo na potrzeby wspomnianego raportu twierdzi, że w razie kontuzji najpowszechniejszą praktyką klubu jest udawanie, że wykluczony zawodnik przestał istnieć. Jak wiadomo – co z oczu, to z serca.
16. Stefan Savić, jedna z największych gwiazd czarnogórskiego futbolu, dopiero w wieku 15 lat zdecydował, że chce zawodowo grać w piłkę nożną. Dość późno, jak na przyszłego mistrza Anglii i finalistę Champions League.
17. Jego kolega z kadry Marko Vesović wywołał niemały skandal, proponując przed meczem piłkarzom mającej problemy finansowe Cibalii Vinkovci kupno… jogurtów, by mieli co zjeść.
18. Z kolei gwiazda kadry Mirko Vucinić zdobyte bramki zwykł celebrować w dość oryginalny sposób.
19. W Argentynie urodził się jeden Messi. Czarnogórcy? Mają dwóch. I my, Polacy, mieliśmy zaszczyt obu gościć na naszych boiskach.
20. Pierwszym był Marko Ćetković:
źródło: Jagiellonia.pl
21. Drugim – Damir Kojasević:
źródło: Przegladsportowy.pl
22. Coś chyba jednak poszło w ich karierach nie tak, bowiem – jak się pewnie domyślacie – ani jeden, ani drugi wciąż jeszcze nie zadebiutował w Barcelonie. Ćetković cieszy za to swoją maestrią oczy kibiców Partizani Tirana, Kojasević – Vardara Skopje.
Pobierz aplikację UberEats: t.uber.com/kibicujemy