Reklama

W składzie Brazylii Neymar, Coutinho, Firmino, a hattricka strzela… Paulinho!

redakcja

Autor:redakcja

24 marca 2017, 02:02 • 3 min czytania 24 komentarzy

Jasne, jeśli mecz zaczyna się o północy naszego czasu, to często wielu kibiców sobie taką rozrywkę odpuszcza, bo choć emocje piłkarskie są ważne, to sen też, szczególnie jeśli na następny dzień idzie się do pracy, szkoły czy gdziekolwiek, gdzie punktualność jest wymagana. Jednak gdy z Ameryki Południowej zawodnicy wypuszczają zaproszenie na spotkanie Urugwaju z Brazylią, to powieki mimowolnie się podnoszą. Krótko: kto spać nie poszedł, ten już po dwóch godzinach piątku jest jego wygranym.

W składzie Brazylii Neymar, Coutinho, Firmino, a hattricka strzela… Paulinho!

Naprawdę, świetnie to się oglądało – mecz toczony był w wysokim tempie, drużyny nie kalkulowały i dały widzom wiele frajdy. Lecz o ile tego raczej się spodziewaliśmy, taka liczba gwiazd zwyczajnie musi zapewnić odpowiedni poziom, o tyle chyba nikt by nie przewidział, że najbardziej rozstrzela się… Paulinho.

No bo tak – z jednej strony Neymar, z drugiej Cavani, a tutaj po hattricka sięga Paulinho. Na selekcjonera Brazylijczyków spadła spora krytyka za to powołanie, bo Paulinho gra w lidze chińskiej, a że nigdy nie należał do klubu wirtuozów, to tym bardziej trudno było oczekiwać od gościa nieziemskiej formy. Tymczasem Tite trafił bez pudła, środkowy pomocnik zagrał znakomicie. Najpierw po podaniu Neymara podciągnął parę metrów z piłką i huknął tak, że klękajcie narody, w okolice wideł bramki Martina Silvy. Drugi gol to z kolei przytomność jego umysłu, Firmino uderzył celnie i mocno, Silva ten strzał jeszcze obronił, ale przy dobitce byłego pomocnika ŁKS-u (musieliśmy, choć raz) nie miał nic do powiedzenia. Trzeci gol – dośrodkowanie z boku Alvesa i Paulinho pakuje klatką piłkę do siatki.

Reklama

Jednak to nie było tak, że Urugwajczycy tylko stali biernie i przyglądali się, jak goście ich rozmontowują. Nie, oni też mieli swoje okazje, ale brakowało im precyzji – choćby Cavani i Godin strzelali głową, lecz chybiali celu. Też ten pierwszy dostał rzut wolny gdzieś z osiemnastu metrów, jednak przy tej okazji nawet nie sforsował muru. Paradoksalnie więc, choć gospodarze stwarzali sobie co jakiś czas sytuacje, to jedyną bramkę strzelili po grubym błędzie Brazylijczyków. Jak junior zachował się Marcelo, który zgrał piłkę klatką do Allisona, ale nie zauważył Cavaniego – napastnik dziubnął piłkę, bramkarz go powalił na ziemię i sędzia musiał gwizdnąć. Chwilę potem było 1:0, bo napastnik jedenastkę wykorzystał perfekcyjnie.

Urugwaj miał więc swój wynik, ale zadecydowała jakość Brazylii – wspomniane już trzy gole Paulinho, przedzielone jeszcze przez błysk Neymara. Cóż to była za bramka, aż trudno ją opisywać, by słowami nie umniejszyć geniuszu piłkarza Barcelony. Neymar świetnie przyjął piłkę, jednocześnie uwalniając się spod opieki obrońcy, a potem cudownym lobem oszukał Silvę. Kapitalna sprawa.

I kapitalny wynik dla Canarinhos – 4:1 z Urugwajem na ich terenie to spore osiągnięcie, nikt tam jeszcze w tych eliminacjach nie zdobył nawet punktu. Brazylijczycy mogą się już rozglądać za hotelami w Rosji.

Najnowsze

Koszykówka

Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Michał Kołkowski
3
Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark
Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
2
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Komentarze

24 komentarzy

Loading...