Przemysław Pitry na środku obrony w duecie z Aleksandrem Komorem? Przed nimi Paweł Sasin w duecie z Łukaszem Tymińskim? Brzmi kompletnie absurdalnie, a przecież w takim zestawieniu Górnik Łęczna dopiero co bezbramkowo zremisował z Lechem. W Poznaniu. I niewykluczone, że taki skład będziemy oglądali częściej – do końca sezonu wypadł Maciej Szmatiuk, który niewykluczone, że do piłki już nie wróci.
Można mieć wątpliwości co do poziomu prezentowanego przez Szmatiuka. To nigdy nie był wirtuoz i choć w ostatnich latach utrzymywał się na poziomie Ekstraklasy, to nigdy w czołówce. Grał o utrzymanie i, wstawiając go na całą jesień do pierwszego składu, ten sam los dzielił Górnik. No ale przynajmniej było wiadomo, że doświadczenie w tej klasie rozgrywkowej ma. Jesienią tworzył parę albo z Gersonem, albo z Komorem, który najpierw grał na prawej obronie, by odesłać potem Brazylijczyka na ławkę.
Ale w sytuacji, gdy Szmatiuk wypada z gry, Franciszek Smuda ma coraz bardziej związane ręce.
Przede wszystkim dlatego, że zostaje mu do dyspozycji jeden środkowy obrońca mniej, a to oznacza że z zawodników nominalnych na tę pozycję ma Komora (raz jeszcze: połowę jesieni rozegrał na prawej stronie), Gersona i Dzwigałę, który nie cieszy się zbyt dużym zaufaniem Franza, bo rozegrał 45 minut na Legii i tyle go widzieliśmy.
Biorąc pod uwagę, że wkraczamy w dalszą, decydującą fazę sezonu – dochodzą kartki. Gerson z Lechem przez nadmiar żółtek nie mógł wystąpić, co spowodowało lukę w kadrze meczowej. Dzwigała usiadł tylko na ławce, a na środek obrony wskoczył napastnik Pitry. I całe szczęście dla Smudy, że ten eksperyment w pierwszym spotkaniu wypalił.
Poza tym, to już nieco inna refleksja na temat składu Górnika, rzuca się w oczy fakt, że Smuda do Poznania zabrał czterech piłkarzy spoza Unii Europejskiej. Dwóch, zgodnie z przepisami, wstawił do składu (Leandro i Dzalamidze), dwóch posadził na ławce (Atoche, Ubiparip). Trudno sobie wyobrazić wariant, w którym byłby w stanie wprowadzić na boisku akurat ich wszystkich. Czyli – chcąc respektować regulamin Ekstraklasy o cudzoziemcach bez europejskiego paszportu – utrudnił sobie zadanie. I nie ma przypadku w tym, że w trakcie meczu dokonał tylko dwóch personalnych roszad, pierwszej – w 87. minucie.
Innymi słowy – ludzi z paszportem UE do gry coraz mniej. Szmatiuka można wyszydzać, w ostatnich sześciu swoich spotkaniach dostawał od nas noty między 1 a 3, ale w fatalnym Górniku miewał występy porządne, ze dwa nawet po prostu dobre (1:0 z Legią, 0:0 w Lubinie). Nade wszystko – miał dwie nogi, nie uciekał, czasem nawet wyglądał na obrońcę. W zespole czerwonej latarni ligi o kadrze mizernej jak frekwencja w Lublinie – to już potężny kapitał. Kapitał, którego w tym sezonie już zespół nie wykorzysta.
Fot.FotoPyK