Zaczęło śmierdzieć tym już w ubiegłym tygodniu, a teraz stało się ponurym faktem. Wszystkie trzy nasze zespoły odpadły w fazie pucharowej Ligi Mistrzów i po raz pierwszy od sezonu 2008/2009 w Final Four tych rozgrywek zabraknie ekipy z Polski. Owszem, nazywanie tego eurowpierdolem byłoby grupą przesadą, bo jednak ZAKSA, Resovia i Skra zostały pobite przez topowe drużyny, ale jednak tego znaku – a raczej flary ostrzegawczej – nikt nie powinien lekceważyć. Coś zazgrzytało w naszej klubowej siatkówce.
Po tym, jak w środę za drzwi Ligi Mistrzów wyrzucono ZAKS-ę Kędzierzyn-Koźle i PGE Skrę Bełchatów, dziś na przydomowej wycieraczce dołączyła do nich Asseco Resovia Rzeszów. Wicemistrzowie Polski po ubiegłotygodniowej porażce z Azimutem Modena 2:3 wciąż zachowywali szanse na awans, ale musieli wygrać dziś we Włoszech 3:0 lub 3:1 (albo po tie-breaku, wygrywając potem złotego seta). Nic takiego nie miało jednak miejsca. Rzeszowianie, chociaż znów postawili się Modenie, momentami nawet maltretowali blokiem Earvina N’Gapetha, ponownie w ostatecznym rozrachunku zebrali po głowach. Tym razem 1:3.
Jak trafnie powiedział dziś podczas transmisji Ireneusz Mazur – chociaż odnosił się akurat do jednego z challengów – „cuda się zdarzają, ale na Ziemi Świętej”.
Dojdzie więc do sytuacji, której nie pamiętamy już od 2009 r. – po raz pierwszy od tego czasu w Final Four LM zabraknie reprezentanta PlusLigi. Żółta kontrolka zapaliła się już zresztą w fazie grupowej. O ile ZAKSA przeszła swoją jak taran, to już Skra i Resovia męczyły się aż do ostatniej kolejki, a w niektórych meczach od oglądania ich gry aż bolały zęby. Jesteśmy więc świadkami najsłabszego od lat sezonu naszych siatkarzy w europejskich pucharach. Bicie na alarm, że Europa nam odjeżdża jest pewnie przedwczesne, ale zadziało się coś niedobrego.
– Taki scenariusz był możliwy i czułem, że niestety może się ziścić – mówi Weszło Krzysztof Ignaczak, były reprezentacyjny libero. – Moim zdaniem powinniśmy doprowadzić to reformy ligi, która spowoduje, że będzie zdecydowanie więcej meczów pomiędzy najlepszymi zespołami. Bo jednak drużyny, które mocno odstają kadrowo, nie są dla tych największych poważnymi rywalami, nie zmuszają ich do dużego wysiłku. I m.in. dlatego tak ciężko idzie nam później z zespołami z Europy. Ciężko powiedzieć, czy inne ligi nam odjeżdżają, ale Włosi i Rosjanie na pewno pokazują, że są krok przed nami.
I dodaje: – Argument pieniędzy niekoniecznie do mnie przemawia, bo budżety naszych największych zespołów stają się już powoli zbliżone tych, jakie mają Rosjanie czy Włosi. Ok., zgodzę się, że taki Zenit Kazań ma zawsze tyle pieniędzy, ile akurat potrzebuje, ale inne ekipy wcale tak bardzo nie odstają. Po prostu są bardzo mądrze budowane.
Wielkiego dramatu póki co nie widzi z kolei Alojzy Świderek, były asystent w kadrze Raula Lozano. – Absolutnie nie powiedziałbym, że to załamanie, które będzie trwało latami. Wprost przeciwnie, to bardziej wypadek przy pracy. Pamiętajmy, że jednak losowanie w fazie pucharowej nie było sprzyjające – mówi.
Tylko że kiedyś takie losowania nam aż tak nie przeszkadzały…
Fot. FotoPyk