Po wyjeździe ze zgrupowania Grzegorza Krychowiaka w reprezentacji pozostało tylko dwóch piłkarzy, o których można powiedzieć, że to naturalne „szóstki” – Damian Dąbrowski i Jacek Góralski. Jako że obaj są w kadrze nowymi postaciami i dotąd wystąpili tylko raz z orzełkiem na piersi, w przedmeczowych analizach nie uchodzą za kandydatów do gry od pierwszych minut w Podgoricy. Dziś bowiem bardziej prawdopodobny wydaje się wariant bez klasycznej „szóstki”, z Mączyńskim i Linettym w środku pola. Ale czy słusznie?
Adam Nawałka niejednokrotnie już pokazywał, że ma jaja i nie boi się stawiać na nowych ludzi. A przecież Dąbrowski czy Góralski to nie jacyś nieopierzeni juniorzy, ale piłkarze, którzy w tym roku skończą 25 lat. Obaj prezentują różny styl gry, przez co dają selekcjonerowi pole manewru. Pierwszy to – jak to się ładnie określa – defensywny rozgrywający, czyli zawodnik świetnie regulujący tempo gry, potrafiący zagrać z klepki i rozpocząć akcję krótkim lub długim podaniem. Drugi to klasyczny walczak, grający bardzo agresywnie, często wchodzący w pojedynki i notujący odbiór za odbiorem. Tego, czego najbardziej brakuje jednemu i drugiemu, to doświadczenie na szczeblu reprezentacyjnym. I od razu nasuwa się pytanie: kiedy mieliby się ograć w kadrze, jeśli nie teraz – przy potężnym wakacie właśnie na ich nominalnej pozycji?
Występ jednego czy drugiego od pierwszych minut w Podgoricy może być więc bardziej prawdopodobny, niż to się niektórym wydaje. Tym bardziej, że Nawałka nie pierwszy raz staje przed tego typu problemem i zdarzało mu się już sięgać po piłkarzy nieopierzonych – pod względem ogólnym, w jego reprezentacji lub na danej pozycji. Przypomnijmy kilka decyzji obecnego selekcjonera, które mogą mocno rozbudzić nadzieje Dąbrowskiego i Góralskiego:
Arkadiusz Milik na mecz Polska-Niemcy w Warszawie
Przypomnijmy, przed starciem z mistrzami świata 20-letni wtedy napastnik miał fatalny bilans ostatnich ośmiu miesięcy w Augsburgu i Ajaksie, gdzie we wszystkich rozgrywkach zaliczył zaledwie 471 minut na boisku. Co więcej, w Amsterdamie miał bardzo trudny początek – zagrał jedynie w trzech z ośmiu meczów ligowych i przegrywał rywalizację z Sigthorssonem. Wydawało się więc, że ani Arek nie był w wybitnej formie, ani też taktyka z dwójką napastników nie jest optymalna na Niemców, przeciw którym większość rywali rygluje środek pola. Nawałka jednak niczym się nie przejmował i wystawił nieopierzonego i nieogranego młokosa od pierwszych minut, a ten odwdzięczył mu się golem. A właściwie to wieloma golami, bo to właśnie starcie z Niemcami sprawiło, że Milik okrzepł, stał się kluczową postacią dla kadry i zaczął bardzo regularnie w niej trafiać.
Sławomir Peszko na Irlandia-Polska w Dublinie
Wiadomo, trudno nazywać nieopierzonym gościa po 30-tce, który 30. raz zakłada koszulkę z orzełkiem na piersi. Fakty są jednak takie, że w kadrze Nawałki Peszko był piłkarzem, który rok wcześniej został negatywnie zweryfikowany po dwóch meczach towarzyskich, i który więcej powołań nie otrzymywał. Do tego miał też ogromne kłopoty w klubie, gdzie dopiero przed meczem z Irlandią złapał trochę minut na boisku. I Nawałka nie miał żadnych oporów, by takiego piłkarza wstawić od razu do pierwszego składu, a ten – jak wcześniej Milik – odpłacił bramką. Pamiętając przebieg tamtego meczu – w którym Polska w ogóle nie stwarzała sytuacji, a jedyną wykreował właśnie ówczesny skrzydłowy Kolonii – spokojnie można założyć, że dzięki tej decyzji udało się w Dublinie nie przegrać.
Maciej Rybus na Niemcy-Polska we Frankfurcie
Jak najlepiej powstrzymać biegającego po prawym skrzydle Thomas Müllera? Nikt nie miałby do Nawałki żadnych pretensji, gdyby ten wystawił na lewej obronie jakiegoś nominalnego obrońcę – środkowego czy prawego. Gościa, który nie będzie zapuszczał się pod bramkę rywala, być może nawet nie będzie przekraczał linii środkowej, ale zapewni określony poziom w defensywie. Tymczasem Nawałka sięgnął po Rybusa, który wcześniej w swojej reprezentacyjnej karierze w linii obrony zagrał tylko w domowym meczu z Gruzją, gdzie można się było skupić głównie na ataku. W ogóle nie przejmował się marnym doświadczeniem ówczesnego piłkarza Tereka na tej pozycji, tylko rzucił go na najgłębszą wodę. A „Rybka” zagrał naprawdę dobrze i – do momentu jego kontuzji przed Euro 2016 – długo wydawało się, że to właśnie on w pełni zabezpieczy nam od lat newralgiczną pozycję.
Karol Linetty na Polska-Irlandia w Warszawie
Kluczowy, decydujący o bezpośrednim awansie mecz eliminacji do mistrzostw Europy. A w środku pola wychodzi niedoświadczony 20-latek z polskiej ligi, któremu w dodatku mocno przeciętnie idzie w klubie (dziesięć dni wcześniej ogląda czerwień w Lidze Europy). Nawałka jednak nie waha się ani chwili, na co Karol odpowiada kluczowym podaniem przy decydującym golu Lewandowskiego. Ale to nie tylko dobre zachowanie przy bramce było warte zapamiętania, bo Linetty zaliczył całe zawody na naprawdę wysokim poziomie. Nie zawiódł w najważniejszym na tamtą chwilę meczu drużyny narodowej pod wodzą Nawałki.
Bartosz Kapustka na Polska-Irlandia Północna w Nicei
Nie Peszko, nie Milik – jako fałszywy skrzydłowy – tylko 19-letni Bartosz Kapustka wybiega na lewej stronie pomocy na polską inaugurację Euro 2016. I gra tak, że swoje najwyższe uznanie jeszcze w trakcie trwania meczu wyrażają na Twitterze Rio Ferdinand i Gary Lineker. A przecież Kapustka jeszcze rok wcześniej zwyczajnie nie miał prawa marzyć o jakichkolwiek występach w dorosłej kadrze. Tymczasem na mecz obarczony ogromną presją, przed którym kadrowicze całkowicie odcięli się od świata, to on wyszedł w podstawowym składzie. Brał na siebie ciężar gry i w pierwszej połowie był najbliższy zdobycia gola. Swoją postawą na boisku błyskawicznie udowodnił, że selekcjoner po raz kolejny nie pomylił się przy swojej odważnej decyzji.
* * *
Analizując kilka powyższych przypadków – czy ktoś jeszcze ma jakiekolwiek wątpliwości, że Nawałkę stać na zagranie z Dąbrowskim lub Góralskim od początku w Podgoricy?
Fot. FotoPyK