W niedzielę liderzy eliminacyjnej grupy E zagrają w Podgoricy – terenie, gdzie zamiast czerwonego dywanu czekać będzie na nich kakofonia wrogich okrzyków, gdzie o wyprowadzenie ich z równowagi starać się będą zarówno bezpośredni rywale na boisku, jak i kibice, z wielką ochotą sprawdzający zasięg lotu stadionowych krzesełek. Biało-czerwoni trafią do miejsca, gdzie prowokacje uważa się za naturalny element gry. Pięciu z nich (Robert Lewandowski, Jakub Błaszczykowski, Łukasz Piszczek, Kamil Glik i Kamil Grosicki) grało na tym buzującym emocjami stadionie cztery i pół roku temu w reprezentacji prowadzonej przez Waldemara Fornalika. Polacy wydawali się wtedy zaskoczeni tym, co ich spotkało – byli agresywnie nastawieni gospodarze, dwie czerwone kartki, petardy wybuchające obok Przemysława Tytonia czy przedmioty fruwające w kierunku Błaszczykowskiego przed rzutem karnym – czytamy dziś w Przeglądzie Sportowym. Środowa prasa zwraca uwagę na atmosferę, której w Czarnogórze doznają Polacy.
FAKT
Główne pytanie brzmi: na Czarnogórę z Milikiem czy bez?
Na mecz w Podgoricy mamy plan A i B. Jesteśmy gotowi grać jednym napastnikiem, ale również dwoma. Może być tak, że zmienimy system w trakcie spotkania – mówi selekcjoner Adam Nawałka. (…) Słowa o dwóch planach wynikają z tego, że Arkadiusz Milik, piłkarz, którego trener kadry wprowadzał do seniorskiej piłki w Górniku Zabrze, wrócił do reprezentacji po czteromiesięcznej przerwie spowodowanej kontuzję i operacją więzadła krzyżowego przedniego w lewym kolanie. (…) Od tamtej pory 33-krotny reprezentant Polski spędził na boisku 157 w siedmiu meczach. Zawodnik Napoli tylko raz (w Pucharze Włoch, przeciwko Juventusowi) wyszedł w podstawowej jedenastce – został zmieniony po godzinie.
Tabloid apeluje również, by Polacy trzymali nerwy na wodzy.
Faule, prowokacje i szaleni kibice. Tego wszystkiego mogą spodziewać się w Czarnogórze reprezentanci Polski. Rozmawiamy z psychologami sportowymi, którzy doradzają biało-czerwonym, co zrobić, aby zachować spokój i skupić się wyłącznie na meczu. (…) – W Podgoricy trzeba trzymać ciśnienie – zaznaczył selekcjoner. – Zachowanie chłodnej głowy nie będzie problemem wszystkich zawodników. Niektórzy z natury potrafią trzymać nerwy na wodzy, nie ponosi ich ułańska fantazja. Po prostu tacy są i w sytuacji zapalnej nie grozi im utrata kontroli. Mamy też przeciwny biegun: porywcze charaktery. Mała iskra i szaleją. Nad wszystkim można pracować, także nad tłumieniem emocji w sytuacjach zapalnych – mówi nam psycholog Mikołaj Koterski, który pracował m.in. z zawodnikiem MMA Karolem Bedorfem.
A co ciekawego w Ekstraklasie? Na pewno Nielsen znalazł się na aucie.
Nicki Bille Nielsen jest już w pełni sił po kontuzji, ale od gry w pierwszym zespole dzielą go lata świetlne. A to może mieć wpływ na jego przyszłość przy ulicy Bułgarskiej. – Nasi atakujący są w świetnej formie i nie ma potrzeby niczego zmieniać – rozkłada ręce trener Nenad Bjelica.
Georgi Kostadinow, pomocnik Lewskiego Sofia, znajduje się na celowniku Jagiellonii, z kolei Legia lubi grać mocnymi?
Piłkarze Legii potykają się w sezonie na ligowych szarakach, ale na rywali celujących w mistrzostwo Polski mają sposób. Z grona czterech ścigających się o tytuł drużyn to ekipa Jacka Magiery ma najlepszy bilans spotkań między nimi. Jedynie piłkarze Jagiellonii urwali punkty legionistom (1:1 i 4:1 dla Legii). Stołeczny zespół dwukrotnie ograł Lechię (3:0 i 2:1), a po zaciętym starciu pokonał Lecha (2:1, rewanż 9 kwietnia o godz. 18).
GAZETA WYBORCZA
Polska po przejściach.
Wcześniej, między udanym Euro 2016 a startem eliminacji mundialu, w życiu wielu kluczowych piłkarzy wszystko zmieniało się na lepsze. Awansowali i sportowo, i finansowo, podpisując kontrakty w bardziej renomowanych firmach niż dotychczasowe, ewentualnie zdołali uciec z klubów, w których im nie szło. Seria rekordowych w polskim futbolu transferów była kulminacją trwającej od kilkunastu miesięcy hossy. A potem nie tyle przyszła bessa, ile nastąpił krach. Najniżej upadł Grzegorz Krychowiak, który wydawał się najbliższy sięgnięcia poziomu Roberta Lewandowskiego, czyli pościgu za triumfem w Lidze Mistrzów. Albo dochodził do siebie po mistrzostwach Europy, albo leczył kontuzje, albo z kretesem przegrywał rywalizację o miejsce w składzie Paris Saint-Germain i wysłuchiwał oskarżeń, że jak na standardy klubu okazał się graczem zbyt jednowymiarowym. (…) Piotr Zieliński, jego partner ze środka pola w reprezentacji, przeżył po transferze do Napoli kilka przyjemnych miesięcy, cztery gole plus sześć asyst w lidze włoskiej to jego najokazalszy dorobek w karierze. Konkurował w drużynie z Allanem, z gracza regularnie wchodzącego z rezerwy coraz częściej wybijał się na członka podstawowego składu, komplementami zasypywał go trener Maurizio Sarri. W ważnych meczach Zieliński jednak nie zaistniał, jego rola malała, aż zsunął się w hierarchii – tym bardziej bolesne, że kompletnie niespodziewane – za Chorwata Marko Roga.
SUPER EXPRESS
Kolejny medialny apel przed Czarnogórą: Fabian, uważaj na tych chuliganów!
To będzie ciężka próba dla Łukasza Fabiańskiego (32 l.). W niedzielę w meczu eliminacji mistrzostw świata z Czarnogórą będzie nie tylko bronił bramki przed strzałami rywali. Musi też uważać na fanatycznych kibiców z Bałkanów, którzy na stadionie Pod Goricom w Podgoricy potrafią zgotować bramkarzom drużyn przeciwnych prawdziwe piekło. Do czego są zdolni zapalczywi fani Czarnogóry, “Fabian” przekonał się w 2012 roku podczas meczu za kadencji Waldemara Fornalika (54 l.). Wtedy z pozycji ławki rezerwowych Łukasz obserwował, jak racą oberwał broniący wówczas polskiej bramki Przemysław Tytoń (30 l.). Nasz golkiper miał wtedy szczęście, że nie doznał takich obrażeń, jak bramkarz drużyny Rosji Igor Akinfjejew (31 l.), którego rzucona z trybun petarda trafiła w plecy i opuścił boisko na noszach. – Pamiętam, że na widowni było bardzo gorąco. Mecz kilkakrotnie został przerwany. Czarnogóra to niewygodny przeciwnik. Zarówno ze względu na klimat, jak i doping bardzo żywiołowych kibiców. Cóż mogę na to poradzić? Tego, co może się dziać na trybunach w Podgoricy, mieliśmy już przedsmak w Rumunii. Tam nikt się nie przestraszył. Teraz też nie pękniemy – zachowuje spokój Łukasz Fabiański.
Zmiany w Legii nie tylko właścicielskie: Mioduski prezesem, Leśnodorski zostaje.
Dariusz Mioduski (53 l.) zostanie nie tylko właścicielem, ale i prezesem Legii. Bogusław Leśnodorski (42 l.) sprzeda mu swoje udziały, jednak nie odejdzie z klubu, a przejdzie do Rady Nadzorczej. Z Łazienkowską żegna się natomiast trzeci z udziałowców – Maciej Wandzel (47 l.). W czwartek Dariusz Mioduski ma zorganizować konferencję prasową, na której poinformuje oficjalnie o przyklepanych właśnie zmianach. Przejmuje całkowitą kontrolę nad klubem płacąc Leśnodorskiemu i Wandzlowi po około 19 mln złotych za ich akcje (obaj mieli po 20%). Z punktu widzenia ekonomicznego dla dwóch ostatnich to świetny interes, bo obaj zainwestowali w Legię po niecałe dwa miliony. Zgodnie z tym co sugerowaliśmy w sobotę, Leśnodorski zostanie w klubie, ale jego władza zostanie drastycznie zmniejszona. Zostanie przewodniczącym Rady Nadzorczej, a na jego miejsce – prezesa z pełnią władzy – wskoczy Mioduski.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Okładka.
Dwa plany Nawałki.
W drugim meczu o punkty el. MŚ bez Milika (w listopadzie, w Bukareszcie) Nawałka zdecydował się na modyfikację i system 4-5-1. Zmiana okazała się strzałem w dziesiątkę – trójka środkowych pomocników Grzegorz Krychowiak, Karol Linetty i Piotr Zieliński spisała się bardzo dobrze, podobnie jak cały zespół. Polska miała kontrolę nad meczem od początku do końca. Zdominowała Rumunię i wygrała pewnie 3:0 rozgrywając najlepsze wyjazdowe spotkanie od lat. Selekcjoner i jego podopieczni udowodnili, że na boisku są elastyczni i mają alternatywne rozwiązanie sytuacji kryzysowej. Poradzili sobie w ustawieniu z jednym napastnikiem, co kiedyś było udręką dla Lewandowskiego i reprezentacji. Teraz, w większości konfrontacji ten pomysł wydaje się zbędny. Tym bardziej, że znajdujący się w hierarchii selekcjonera za plecami Milika snajperzy Teodorczyk i Kamil Wilczek zajmujących w swoich ligach – odpowiednio belgijskiej i duńskiej – miejsce na podium w klasyfikacji strzelców. W trakcie meczu z Rumunią jeszcze bardziej niż dobra gra z osamotnionym snajperem Bayernu na szpicy, w oczy rzuciła się decyzja Nawałki w trakcie meczu. Reakcją coraz bardziej zmęczonego Zielińskiego było wprowadzenie w 80. minucie Teodorczyka. Zmiana podziałała na zespół jak strzykawka z adrenaliną. W końcówce meczu biało-czerwoni zdobyli jeszcze dwa gole, „Teo” wyjechał z Bukaresztu z asystą. Wprowadzenie wypoczętego, agresywnego i silnego napastnika było gwoździem do trumny rywali.
Zimna krew w gorącym kotle.
Wiele Adam Nawałka reprezentantom wybaczy, ale nie oglądanych przez nich kartek za dyskusje z sędziami czy uleganie prowokacjom. W niedzielę liderzy eliminacyjnej grupy E zagrają w Podgoricy – terenie, gdzie zamiast czerwonego dywanu czekać będzie na nich kakofonia wrogich okrzyków, gdzie o wyprowadzenie ich z równowagi starać się będą zarówno bezpośredni rywale na boisku, jak i kibice, z wielką ochotą sprawdzający zasięg lotu stadionowych krzesełek. Biało-czerwoni trafią do miejsca, gdzie prowokacje uważa się za naturalny element gry. Pięciu z nich (Robert Lewandowski, Jakub Błaszczykowski, Łukasz Piszczek, Kamil Glik i Kamil Grosicki) grało na tym buzującym emocjami stadionie cztery i pół roku temu w reprezentacji prowadzonej przez Waldemara Fornalika. Polacy wydawali się wtedy zaskoczeni tym, co ich spotkało – byli agresywnie nastawieni gospodarze, dwie czerwone kartki, petardy wybuchające obok Przemysława Tytonia czy przedmioty fruwające w kierunku Błaszczykowskiego przed rzutem karnym.
Z kolei Michał Listkiewicz zapewnia, że Czarnogórcy nie są mściwi.
Przed wyprawą na Bałkany wielu sportowców nie ma najszczęśliwszej miny. Krew u ludzi z tamtych stron szybko się burzy. Rywale z boiska czy kibice na swoim podwórku są nieobliczalni. A polscy piłkarze właśnie wybierają się do Czarnogóry…
– Rzeczywiście, często słyszy się taką opinię, ale nie jest ona prawdziwa. Wiele razy służbowo i prywatnie gościłem w krajach bałkańskich i żadna nieprzyjemność mnie tam nie spotkała. Mało tego, tak serdecznych ludzi nie spotkałem w Anglii, Niemczech czy Skandynawii. U nich nigdy nie zdarzyło się, żeby miejscowy sędzia zaprosił mnie na kolację. Na Bałkanach jest naturalne, że kiedy przyjeżdża gość, to nieba mu się przychyla. Oczywiście, Serb czy Czarnogórzec potrafi szybko się unieść, mocno przy tym gestykulując, lecz po chwili odzyskuje przytomność umysłu. A wtedy jest człowiekiem “do rany przyłóż”. Nie przypuszczam, lecz jestem pewien, że właśnie tam żyją ludzie, o których mówi się, że w potrzebie oddadzą drugiemu ostatnią koszulę.
Ale sportowcy niechętnie tam się wybierają.
– Myślę, że bardziej ze względu na kiepską infrastrukturę sportową, klasę hoteli. Stadion w Podgoricy, na którym zagra nasza reprezentacja, nie otrzymałby u nas nawet pierwszoligowej licencji.
Czy gwiazdy nie chcą grać w MME?
Robert Lewandowski czekał na to pytanie na konferencji prasowej, ale się nie doczekał. Dlatego po oficjalnej części swoje zdanie na temat udziału kilku piłkarzy z pierwszej reprezentacji w młodzieżowych mistrzostwach Europy wyraził na własną prośbę przed kamerami Polsatu Sport. – Dziwię się, że piłkarz, który znajduje się w reprezentacji A jest brany pod uwagę w kontekście tych mistrzostw – powiedział kapitan kadry w imieniu Arkadiusza Milika, Piotra Zielińskiego i Karola Linettego, którzy są ważnymi ogniwami drużyny Adama Nawałki. (…) Duży znak zapytania trzeba postawić przy osobie Arkadiusza Milika. Szczególnie, że ten dopiero wraca po bardzo groźnej kontuzji kolana: zerwaniu więzadeł krzyżowych w lewym kolanie. Czy taki turniej jest mu w ogóle potrzebny? Arek nie wypowiedział się dla nas już w tak dosadnych słowach jak kapitan reprezentacji, choć przyznał, że ten temat był poruszany na zgrupowaniu. My natomiast rozumiemy, że musiał zakomunikować go nie kto inny jak kapitan kadry. – Pytanie, czy zagram powinieneś zadać mi za jakiś czas. Teraz nie jestem w stanie na nie odpowiedzieć. Trzeba się zastanowić nad wszystkimi za i przeciw, ale faktycznie odpowiedni odpoczynek po sezonie jest ważny. Zobaczymy, na razie nie mówię ani nie, ani tak. Przedyskutuję tę kwestię z moimi doradcami i trenerami – powiedział nam snajper Napoli. Z naszych informacji wynika, że włoski klub jest przeciwny, aby Polacy występowali latem w MME.
Na teksty okołoligowe o problemach Nielsena w Lechu i dobrych statystykach Legii z silnymi przeciwnikami – już czytaliśmy. Spoglądamy jeszcze w rozmowę z Manuelem Junco, dyrektorem sportowym Wisły Kraków: Najbardziej cierpiała rodzina.
Jak teraz wygląda praca w roli dyrektora sportowego? Kiedyś większość dokumentów wymieniano faksem.
– Żartuję, że nawet nie wiem, czy w klubie mamy faks. Komunikujemy się mailem, telefonicznie, za pomocą SMS-ów. Jeśli rozmawiam z kimś z Ameryki Południowej, nieoceniony jest WhatsApp. Tam używają go wszyscy, pozwala znacznie ograniczyć koszty rozmów. Dyrektor sportowy w pracy jest zawsze. Kiedy kończysz rozmawiać z ludźmi w Europie, wtedy budzi się świat po drugiej stronie Atlantyku.
(…)
Który z zimowych transferów był najtrudniejszy do realizacji?
– Evera Valencii. Kolumbijscy piłkarze są generalnie w cenie, zdarzają się transfery bezpośrednie z kraju za 15 mln dolarów. Rozmowy rozpoczęliśmy już w październiku, potem były udane dla Valencii mistrzostwa Ameryki Południowej U-20. Strzelił 3 gole w 3 meczach, co dodatkowo utrudniło rozmowy.