Reklama

Gong dla Vako. Po cichu kończy się jego epizod w Legii?

redakcja

Autor:redakcja

21 marca 2017, 19:25 • 3 min czytania 23 komentarzy

Jeśli mielibyśmy wskazać pierwszych przegranych rundy wiosennej, w czołówce kandydatów znalazłoby się miejsce dla Vako Kazaiszwilego. Z wielu powodów jesień mógł zapisać na straty – późno dołączył do Legii, przez co długo wkomponowywał się w zespół a jedyne pozytywne występy notował w momencie, gdy runda dobiegała końca. Dało to jednak pewne perspektywy na przyszłość – już jest nieźle, a wiosną, po przepracowaniu normalnego okresu przygotowawczego, może być jeszcze lepiej. I wiele wskazywało, że tak będzie – wiosnę Vako zaczął w końcu od pierwszego składu.

Gong dla Vako. Po cichu kończy się jego epizod w Legii?

Potem przyszedł jednak niespodziewany gong.

Niespodziewany, bo Vako po pierwszym meczu z Ajaksem – po którym dostał w szatni od Jacka Magiery pierwszą pochwałę wewnątrz zespołu – po raz pierwszy w Legii zaczynał się czuć jako pełnoprawny członek zespołu. Nie jest tajemnicą, że Kazaiszwili raczej nie jest facetem, który wchodzi do szatni i od pierwszego dnia jest duszą towarzystwa. Aklimatyzacja zajęła mu bardzo długo. Jak istotną sprawą dla zespołu jest podbudowanie go pokazała sytuacja, gdy po meczu z Jagą koledzy z zespołu wręcz dziękowali mu za występ, mimo że przecież ani nie strzelił wtedy gola, ani nie zrobił asysty. Wystarczyło, że nie grał samolubnie. Nie bez znaczenia dla jego integracji było także podejście, z jakim przyjechał do Legii. Gruzin przyzwyczaił się do tego, że w poprzednim klubie gra wszystko bez względu na formę – trochę minęło, zanim udało mu się przeformatować myślenie i – tak po prostu – walczyć o swoje.

Pierwszy mecz z Ajaksem był dobry, drugi jednak okazał się mocno przeciętny. Nie jakiś dramatycznie słaby, ale z pewnością do zapomnienia. Pisaliśmy o nim tak:

Waleri Kazaiszwili – 4
Nie zrobił wiele, by przypomnieć się holenderskim dziennikarzom. Jego występ był raczej anonimowy i nie będzie o nim opowiadał wnukom przy kominku, bo pewnie sam zapomni za tydzień co się działo. Nie pomagał Hlouskowi w tyłach, z przodu też zbyt wiele nie dał drużynie, jedno podejście do pressingu, po którym okazję miał Necid, to za mało jak na gościa, który przychodząc latem był ogłaszany jako gwiazda Legii.

Reklama

Statystyki meczowe (za whoscored.com) tylko potwierdzają, że ocena nie była bezpodstawna:

Kazaiszwili vs Ajax:
0 strzałów
0 kluczowych podań
87% celność podań (15 podań, 13 celnych)
1 drybling (1 udany)
0 prób odbioru

Od spotkania z Ajaksem minął prawie miesiąc, a to wciąż ostatni mecz w Legii, w którym Gruzin wyszedł w pierwszym składzie. Cała runda wiosenna dobrze pokazuje zjazd, jaki notowania Vako zaliczają w oczach Jacka Magiery:

– mecz z Arką – 76 minut
– mecz z Ruchem – 25 minut
– mecz z Bruk-Betem – 9 minut
– mecz z Zagłębiem – ławka
– mecz z Wisłą Kraków – ławka
– mecz z Lechią – poza kadrą

O wyciągnięcie wniosków nietrudno, tendencja rysuje się jednoznaczna. Niezabranie Kazaiszwiliego na mecz z Lechią było gongiem o tyle mocnym, że w jego miejsce pojechał Tin Matić, czyli młody Chorwat, który nie zaliczył jeszcze w Legii ani minuty (i trudno spodziewać się, by okazał się przydatny w tak ważnym meczu). Na ten moment Vako nie ma w swoich rękach praktycznie żadnych argumentów. Legia punktowała poniżej potencjału, gdy grał? Tak. Zaczęła wygrywać wszystko, gdy nie gra? Tak. Czy ostatni mecz niemal w pojedynkę przesądził jego największy konkurent do gry? Tak. I niewiele wskazuje na to, by w kluczowym momencie sezonu Magiera miał nagle zmieniać koncepcję.

Na ten moment wygląda na to, że Kazaiszwili po prostu doczeka swojego końca w Legii i wróci do Holandii. Jego wykupienie jest dziś mniej więcej tak prawdopodobne, jak ciekawa konferencja Adama Nawałki.

Reklama

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Hiszpania

Casado o porównaniach do legendy Barcy: Zawsze był dla mnie punktem odniesienia

Kamil Warzocha
0
Casado o porównaniach do legendy Barcy: Zawsze był dla mnie punktem odniesienia

Komentarze

23 komentarzy

Loading...