Kuchy, jak to Kuchy. Od sześciu lat raz jest przez wszystkich uwielbiany, raz nienawidzony raz go wyrzucają, po chwili wystawiają w składzie. Musiałem się przyzwyczaić, inaczej bym zwariował – mówi o sobie z dużym dystansem Michał Kucharczyk. Wywiad z nim czytamy w dzisiejszym “Przeglądzie Sportowym”.
FAKT
Bracia Paixao deklarują w Fakcie, że jeśli Lechia zdobędzie mistrza, wskoczą do rzeki.
Bliźniacy Marco i Flavio Paixao (33 l.) spotkali się z nami na Starym Mieście w Gdańsku. Najlepsi strzelcy Lechii stwierdzili, że mogą nie zdobyć do końca sezonu bramki, byleby klub wywalczył mistrzostwo. – Od razu się na to zgadzam! Gdzie masz umowę tego zakładu? Podpisuję! Jeśli to oznaczałoby dla nas tytuł, nie ma problemu – mówi Marco. W rozgrywkach strzelił dziewięć goli, o jednego mniej niż bliźniak. – Co, jeśli wygramy mistrzostwo? Wskoczymy z tego mostu do Motławy – dodaje Flavio i spogląda w dół na mętną wodę. – Jest strasznie brudna, ale okej. Czego się nie robi dla tytułu – śmieje się skrzydłowy.
Obok czytamy krótką historię Jarosława Niezgody.
Kamery oślepiały, a podstawione dyktafony peszyły. Niezgoda skończył pierwszy trening w Legii i miał poczuć, że w jego życiu zaczęły się poważne zmiany. Każdy nowy zawodnik, obojętnie, czy wart milion euro, czy pochodzący z drugiej ligi, wymagał przesłuchania przez dziennikarzy. Przed przyjazdem do stolicy przezornie wyrobił sobie paszport. Wcześniej nigdy nie był za granicą, nie licząc jednodniowego wyjazdu do Czech. Z Legią czekał go pierwszy lot samolotem w życiu, mistrzowie Polski przygotowywali się do rundy rewanżowej ligi na Malcie. Światła Warszawy rzucały cień na odległą o 180 kilometrów Wólkę Kolczyńską, miejsce, gdzie Niezgoda, obijając drzwi od stodoły, wyrabiał w sobie cechy napastnika, a późnym latem chodził z łubianką po polu, pomagając matce i starszemu rodzeństwu w zbiorze malin.
GAZETA WYBORCZA
W GW rozmówka z Grzegorzem Mielcarskim o niedzielnym hicie.
W ostatnich dwóch meczach w ataku Legii grał Miroslav Radović, Tomas Necid wylądował na ławce, potem doznał kontuzji. Wyobraża pan sobie, że mistrzostwo zdobywa zespół bez klasycznego napastnika w pierwszej jedenastce?
Nie. W Legii są zawodnicy, którzy lubią strzelać gole. Ale zespół potrzebuje piłkarza, który czasami ma jedną szansę na gola i ją wykorzystuje. Takiego Marcina Robaka, który wchodzi z ławki, właściwie nie ma okazji do zdobycia bramki, ale w odpowiednim miejscu i czasie dokłada głowię i trafia. Legia cały czas wychodzi z tej sytuacji obronną ręką, ale widać, że potrzebuje napastnika. Radović nie jest zawodnikiem dającym choćby komfort przy grze w powietrzu. Chodzi na przykład o stałe fragmenty gry. Legia nie ma silnego faceta – chyba że Dąbrowski zacznie strzelać jak Glik – który przepchnie się w polu karnym. Kogoś takiego jak Robak i Kownacki. Radović bazuje na wolnej przestrzeni, sprycie. Rywalowi nie jest łatwo, bo Serba wspomagają Guilherme i Odjidja-Ofoe. Ale to nie jest zawodnik, którego na stałe można przesunąć do ataku.
Zgodzi się pan, że i Lechii, i Legii przyda się przerwa na mecze reprezentacji?
Oczywiście. Od 60. minuty meczu z Wisłą piłkarze Legii zaczęli wyglądać słabo fizycznie. Zupełnie, jakby wyczerpały się im baterie. Nie widziałem w nich iskry. Mecz w Gdańsku odpowie także na pytanie, czy to był tylko incydent.
SUPER EXPRESS
W SE rozmówka z Dusanem Kuciakiem.
Kto będzie faworytem hitu Lechia – Legia?
Nie ma faworyta. Obie drużyny mają ambicje zdobyć mistrzostwo Polski. My mamy do odrobienia punkty, które straciliśmy w dwóch ostatnich wyjazdach. Zagramy przy rekordowej frekwencji w tym sezonie w Gdańsku. Chciałbym, żeby po tym meczu ludzie mówili tylko o poziomie sportowym. Żeby nie było pretensji po dziwnych boiskowych decyzjach pewnych ludzi.
Spotkanie z byłym klubem wywołuje dodatkowe emocje?
Na razie jeszcze nie. Może to się zmieni, kiedy stanę w tunelu naprzeciwko kolegów z Warszawy, gdy wyjdę na rozgrzewkę.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Okładka:
Na start tekst o dzisiejszym losowaniu LM.
Ten najbardziej lekceważony w fazie pucharowej zespół dzisiaj stał się niewygodnym przeciwnikiem i wbrew obiegowej opinii trenerzy i piłkarze innych drużyn wcale nie chcą trafić na Lisy, jako najłatwiejszy kąsek. Mówi o tym głośno Zinedine Zidane. – Sądzę, że nie ma trenera, który chciałby teraz grać z Leicester. Oni osiągają to, o czym inni mówią im: nie dostaniecie tego. Mnóstwo ludzi powtarzało im, że nie będą mistrzami Anglii, a zostali. Mają wielu utalentowanych piłkarzy, ale przede wszystkim grają z pasją i sercem. Nigdy nie jest łatwo mierzyć się z kimś takim. Ktokolwiek zagra z Leicester , angielski zespół nie będzie faworytem. Ściągnięta z nich presja, przełożona na rywala, sprawia, że wszystko się może wydarzyć – twierdzi Francuz.
Piłkarze Craiga Shakespeare’a po wyrzuceniu Sevilli za burtę LM, uwierzyli w siebie, dostali skrzydeł. Marc Albrighton, strzelec gola, który dał im awans, zapowiada, że Lisy jeszcze nie skończyły z zadziwianiem Europy. Na koniec okazało się, że to mistrz Anglii wziął na siebie obronę honoru wyspiarskiej piłki. Gdzieś w tle jest ten najbardziej przegrany człowiek, Pep Guardiola. Odpadnięcie Manchesteru City z Ligi Mistrzów to wielki policzek dla Hiszpana. Pierwszy raz w trenerskiej karierze zdarzyło mu się pożegnać z LM na takim etapie, wcześniej półfinały były dla niego czymś obowiązkowym, czy to w Bayernie, czy w Barcelonie. Nigdy wcześniej w Champions League, drużyna, która strzeliła w pierwszym meczu fazy pucharowej pięć goli, nie odpadła z rozgrywek. To tylko kolejny z żywych dowodów na to, że mamy do czynienia z kosmiczną edycją.
PS pogadał dłużej z Waldemarem Kitą. Polski biznesmen opowiada m. in. o Mariuszu Stępińskim.
Mariusz Stępiński nie gra ostatnio w Nantes, tymczasem w czerwcu czeka go młodzieżowe EURO. Jeśli nie będzie występował w klubie, może to być problem w kontekście turnieju.
To nie będzie dla niego problem. Przynajmniej nie przyjedzie zmęczony. Poza tym potrzebujecie go. Fakt, że ostatnio grał mniej, ale trzeba do tego podejść spokojnie. Zmienił kraj, kulturę i to może stanowić problem. Nie znam piłkarza, który w pierwszym sezonie w nowym kraju nie miał problemów.
Dlaczego stracił miejsce w składzie?
Zmieniliśmy trenera. Nowy musiał mieć bardzo szybko rezultatu, więc stawiał na chłopaków lepiej przygotowanych fizycznie.
Gdy Sergio Conceicao objął zespół, Stępiński występował jednak w pierwszym składzie. Dopiero potem je stracił. Trener nie był zadowolony z jego gry?
Może Mariusz był zestresowany, może zmęczony. Ale to inteligentny, dobrze wychowany chłopak. Mówi po angielsku, zaczyna mówić po francuski. Musi dużo pracować. Rozmawiałem z trenerem o Mariuszu, ale nie będę się wtrącał do jego pracy. Ma za sobą najbardziej udaną karierę piłkarską ze wszystkich szkoleniowców w Ligue 1. Grał w najlepszych klubach w Portugalii, Włoch i Belgii, zdobył dwa europejskie puchary, rozegrał kilkadziesiąt meczów w reprezentacji Portugalii. Ma charakter. Niedawno wyrzucił gracza do rezerw, bo poszedł do dyskoteki dwa dni przed meczem i był tam do 2-3 w nocy (Amine Harit – przyp. red).
Dalej czytamy wesoły materiał o braciach Paixao.
Jest mało rzeczy, które stresują przepełnionych humorem i pozytywnym nastawieniem bliźniaków. Nawet wyluzowany trener Piotr Nowak mówi, że to czasem przeszkadza podczas treningu. Chcesz chłopakom coś wytłumaczyć, a oni nie bardzo przyjmują uwagi do wiadomości. Są przekonani, że wszystko gra. Jednak gdy spoglądają na obecną tabelę ekstraklasy, następuje pełna powaga.
Marco: – Wiemy, jak bardzo w Gdańsku chcą mistrzostwa. Sam widzisz, że cały czas nas zaczepiają i życzą powodzenia z Legią. Da się wyczuć tutaj wszelkie oczekiwanie sukcesu.
Do braci podchodzi kibic, by zrobić zdjęcie. Gdy odchodzi i mówi, że będzie na trybunach w niedzielę, bracia z uśmiechem na ustach rzucają w jego stronę: 3:0. Zapamiętaj nasze słowa. 3:0!
Flavio: – W klubie wydane poważne pieniądze na zbudowanie silnej drużyny. Gdy przychodziłem do Lechii, zespół zajmował 11. miejsce. Jasno powiedziałem prezesowi Mandziarze, że chce zdobyć tu mistrzostwo i to się dzieje, teraz o nie walczymy. Doskoczyliśmy do elity, stąd taki ścisk w tabeli. Tort trzeba dzielić pomiędzy więcej drużyn. Kibice żyją tym wyścigiem. Liga rośnie dzięki takiej rywalizacji. Wierzę w nasz sukces. Zawsze jestem pozytywnie nastawiony, wierzę w happy end i wielką fetę z okazji tytułu. Walka i wiara muszą napędzać.
W “Chwili z…” Michał Kucharczyk wyjaśnia kulisy zimowego transferu, do którego nie doszło.
Co się działo w pana głowie, gdy trwał serial “Czy Kucharczyk przeniesie się do Rosji”?
Nie myślałem, co będzie. Trenera Magierę zapewniałem, że tak czy inaczej muszę się dobrze przygotować do rundy. Transfer nie zależał ode mnie, mogłem tylko dać zielone światło na negocjacje lub oświadczyć, że mnie nie interesują. Powiedziałem, że jeżeli kluby się dogadają, mogę wyjeżdżać. Zostałem i nie jestem zawiedziony.
Był pan gotowy po tylu latach pożegnać się z Łazienkowską?
Byłoby mi naprawdę ciężko. Jestem tu bardzo długo, wychowywałem się na przestrzeni 50 km. To mój cały świat, 3/4 życia spędziłem w Twierdzy Modlin.
(…)
Kluby doszły do porozumienia, zrezygnował z pana trener Lokomotiwu. To, że Legia była skłonna pana oddać nie jest budujące.
Takie jest życie piłkarza, nie mogę mieć pretensji. A Kuchy, jak to Kuchy. Od sześciu lat raz jest przez wszystkich uwielbiany, raz nienawidzony raz go wyrzucają, po chwili wystawiają w składzie. Musiałem się przyzwyczaić, inaczej bym zwariował.
Dalej Jarosław Niezgoda i dalsza część jego historii.
Mija dziewięć lat, od kiedy piłkarz wyfrunął z rodzinnego domu. Zjawili się nieznajomi z Puław, zaproponowali grę w Wiśle i przenosiny do bursy. Mimo to o Niezgodzie każdy we wsi pamięta. Główna i jedyna ulica Wólki Kolczyńskiej może nie pustoszeje podczas meczów Ruchu, bo i tak jest pusta, ale mieszkańcy śledzą karierę Jarka od Niezgodów i wiedzą, że z Legii (chwilowo) przeniósł się na Śląsk. A nie tak dawno chodził jeszcze grać w piłkę ze starszymi za remizą w Wólce. – Żałuję, że swojego syna tak nie wyprofilowałam, jak Krysia Jarka. Ona trzymała rękę na pulsie, jeździła z nim na treningi do Opola Lubelskiego – prowadza w temat ekspedientka sklepu przy przystanku. Krysia to Krystyna Niezgoda, mama napastnika Ruchu. Wita nas przed domem, pokazując, gdzie co zimę Jarek ze starszymi braćmi odgarniali śnieg i organizowali mecze dwóch na dwóch. Ulubione miejsce mieli jednak za stodołą. Kawałek pola udawał boisko, pomagały mu w tym dwie bramki zbite z drewna znalezionego w lesie. Siatkę zrobili ze szpagatu, sznurka pozostałego po wiązaniu snopków. – Był czas, że cała wieś tam się zlatywała. Niepotrzebne były telefony czy fejsbuki, każdy wiedział, gdzie przyjść – opowiada Niezgoda.
Fot. FotoPyK