Obserwując nastroje przed losowaniem ćwierćfinałów Ligi Mistrzów, można było odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z loterią, w której z siedmiu chętnych tylko jednemu się poszczęści i wyciągnie los z napisem: Leicester City. A w przypadku trafienia na resztę drużyn, włącznie z fenomenalnym Monaco, nie pozostanie nic innego jak rzucenie banału nad banały: na tym etapie nie ma już słabych drużyn. Już wiemy, że – przynajmniej teoretycznie – poszczęściło się Atletico Madryt, ale tak naprawdę nawet ten dwumecz zapowiada się kozacko.
No bo nie lekceważylibyśmy “niespodziankotwórczej” mocy Lisów. Już wydawało się, że stały się one wyjątkowo potulne, tymczasem niespodziewanie wpadły do nieźle strzeżonego kurnika z napisem “Sevilla” i znów zrobiły zawieruchę. Wiadomo, że nie ma to bezpośredniego przełożenia na puchary, ale tylko przypomnijmy, że wyeliminowanej przez Leicester przed chwilą drużynie w lidze hiszpańskiej wiedzie się trochę lepiej niż bandzie Cholo. Faworyt jest zdecydowany, ale… tu będą lecieć wióry.
Historie napisane w 1/8 finału były genialne. O jednej z nich najprawdopodobniej kiedyś będziemy opowiadać wnukom, a obserwując całość można było odnieść wrażenie, że to najlepsza edycja Ligi Mistrzów od wielu lat. W parach ćwierćfinałowych widać potencjał na kontynuację. Tak naprawdę przed chwilą przedstawiliśmy najnudniej zapowiadające się starcie. Tak, dobrze widzicie – najnudniej.
Pięknym powinien być dwumecz Borussii Dortmund z AS Monaco. Dwóch obrońców reprezentacji Polski, dwóch bardzo skutecznych defensorów po przeciwnych stronach barykady. Świetna wiadomość, bo oznacza to, że emocje związane z występami Polaków na pewno nie skończą się na ćwierćfinałach. Poza tym umówmy się – trafiły na siebie dwie ofensywne machiny, w których stężenie talentu niemal przekracza dopuszczalne normy. To drużyny głodne sukcesów – wielu po tym dwumeczu dopisze sobie do CV największy sukces w karierze.
Jedziemy dalej – Zinedine Zidane kontra Carlo Ancelotti. Uczeń kontra mistrz. Robert Lewandowski znów zagra z Realem Madryt. Chyba wystarczy taka pocztówka z przeszłości:
No i na końcu chyba najmocniejsza rzecz – powtórka z finału w Berlinie. Po tym, co Neymar i spółka zrobili w starciu z PSG, po prostu nie wypada nie stawiać ich w roli faworyta rywalizacji, ale lekceważenie Starej Damy to ostatnia z rzeczy, o których pomyśleliśmy pisząc te słowa. Przewagi Włochów można doszukiwać się chociażby w bardziej stabilnej sytuacji w lidze – mistrzostwo jest blisko, będzie można rzucić większe siły na inny front.
Tak czy siak – nie możemy się doczekać.
Komplet par:
Borussia Dortmund – AS Monaco
Bayern Monachium – Real Madryt
Juventus – FC Barcelona
Atletico Madryt – Leicester City