Praktycznie przez połowę swojego życia związany z berlińską Herthą. Najpierw – przez wiele lat – jako piłkarz. Później jako opiekun drużyn młodzieżowych aż wreszcie architekt tej drużyny, która dziś dzielnie walczy o europejskie puchary. Swoje 41. urodziny obchodzi dziś Pal Dardai.
Piłkarską karierę rozpoczynał na Węgrzech, ale nie trzeba było dużo czasu, by jego zdolności piłkarskie dostrzegli włodarze klubów ze znacznie lepszych piłkarsko lig. W ten sposób trafił więc w 1997 roku do Herthy i pozostał w niej aż do 201. Przez cały ten czas nie kolekcjonował trofeów reprezentując raczej pierwszoligowego średniaka. Owszem, zdarzały się przyjemne epizody w europejskich pucharach, ale gablota Dardaia w momencie, gdy zawieszał buty na kołku była wyjątkowo skromna – medal za zwycięstwo w 2. Bundeslidze, za triumf w Pucharze Intertoto i dwie statuetki upamiętniające sukcesy Herthy w Pucharze Ligi Niemieckiej.
Dardai jednak pozostał tak przy piłce, jak i przy Hercie. Zajął się juniorami i konsekwentnie usprawniał swój warsztat trenerski. W 2014 roku niespodziewanie otrzymał propozycję poprowadzenia reprezentacji Węgier i z tej oferty skorzystał – “Madziarów” zza linii instruował łącznie w siedmiu meczach i robił to z naprawdę niezłym rezultatem. Wtedy jednak znów przypomnieli sobie o nim stołeczni.
Hertha Dardaia jest idealnym odzwierciedleniem Dardaia-piłkarza. Może i “Stara Dama” nie gra futbolu widowiskowego, ale podobnie jak solidny przed laty środkowy pomocnik, stawia na organizację gry i porządek na placu. Jest pragmatyczna, nieefektowna, ale efektywna. I to przynosi niezłe wyniki, bo przed rokiem sezon udało się zakończyć na siódmym miejscu, a teraz berlińczycy plasują się dwie lokaty wyżej i mają wciąż spore perspektywy choćby na Ligę Mistrzów. Trzeba więc oddać Michaelowi Preetzowi, dyrektorowi sportowemu klubu, że miał nosa przy wyborze trenera. W końcu bowiem Hertha się ustabilizowała i zamiast krążyć między pierwszą a drugą ligą, gra na miarę potencjału finansowego i kibicowskiego.