Pośmialiśmy się w ostatnich dniach z Miroslava Radovicia, którego w czasie pędu na bramkę niespodziewanie dopadł ból istnienia i brutalnie sprowadził do parteru. Przypomnieliśmy sobie jednak o weekendowych wydarzeniach i uznaliśmy, że to trochę niesprawiedliwe, by w tych okolicznościach przemilczeć sprawę Bartłomieja „gdyby nie piłka, byłbym nurkiem” Dudzica. Kojarzycie gościa? To ten, który przez lata miał być ważnym ogniwem ofensywy Cracovii, a na poziomie Ekstraklasy nigdy nie strzelił w sezonie więcej niż dwa gole. Eksperci od podwodnych wypraw byliby pewnie pod wrażeniem tego, co zrobił piłkarz Sandecji Nowy Sącz.
A co zrobił? No to sobie obejrzyjmy.
W 1. lidze też nie brakuje mistrzów nurkowania. Tu kol. Dudzic z Sandecji. Wrażenia estetyczne na 5+ 👍 pic.twitter.com/zWXU3flRfe
— Michał Białoński (@MiBiBialonski) 13 marca 2017
Gwoli ścisłości – tak, sędzia Piotr Idzik podyktował w tej sytuacji jedenastkę, którą tuż przed przerwą wykorzystał Małkowski, czym niejako ustawił dalsze losy spotkania. Czy w ogóle był faul czy nie – bo jednak obrońca wkłada nogę przed zawodnika i nie trafia w piłkę – reakcja Dudzica…
Ujmijmy to tak – ostatni raz z podobną gracją wyrywał nam się z rąk karp, gdy chcieliśmy zaprosić go do wigilijnego stołu. Podziwiamy, że Dudzic wyszedł z tego cało. Mógł uszkodzić sobie podczas tego skoku kręgosłup? Oczywiście, że mógł. W koło wszyscy trąbią o tym, by nie skakać na główkę przy płytkiej wodzie, a w tej sytuacji wody nie było w ogóle. Mógł złamać ręce, gdy spadał na nie z takim impetem? Mógł. Mógł nieszczęśliwie trafić głową w słupek? Pewnie. A jednak wyszedł bez szwanku. Fachura!
Bartku – gratulujemy. Tego, że wyszedłeś z tego kaskaderskiego skoku cało i tego, że koncertowo wykorzystałeś niepowtarzalną szansę, by przebić w czymś jednego z najlepszych piłkarzy Ekstraklasy.