W ostatnich dniach głośno było o Michale Probierzu, który – tuż po wskoczeniu z Jagiellonią na pozycję lidera – wypalił, że trzeba pogratulować dubletu… Lechowi Poznań. Tutaj skomentowaliśmy tę wypowiedź, a tutaj do sprawy odniósł się sam szkoleniowiec. Dziś pora na rundę trzecią.
O co chodzi? O kolejny tekst, który może być odbierany jako zdejmujący presję z piłkarzy Jagiellonii i nakładający ją na innych, w tym przypadku na arbitrów. Przypomnijmy fragment wczorajszej wypowiedzi Probierza:
Często jest tak, że zawodnicy z Lecha, Legii, Lechii muszą dwa razy więcej faulować niż te słabsze zespoły, żeby dostać kartki. Słabszy zespół kartkę dostaje od razu. Oni wywierają taką presję na sędziach, że nie daje się im kartek, a na koniec zadecydują szczegóły przez półtora miesiąca.
I tak się akurat złożyło, że jeszcze przed 25. kolejką portal Ekstrastats opublikował na swoim twitterowym koncie statystykę, w której odniósł liczbę popełnionych fauli do liczby otrzymanych żółtych kartek (wszystkich, również tych za dyskusje). I wyszło im z tego, że zespołem, który średnio zalicza najwięcej fauli na jedną żółtą kartkę jest – tak, tak – Jagiellonia Białystok:
. @AGidzielski Tak to wyglądało przed tą kolejką. Stosunek fauli do ŻK (wszystkich ŻK, też za dyskusje itp.) pic.twitter.com/z6hnsfTmn0
— EkstraStats (@EkstraStats) 11 marca 2017
Jakkolwiek spojrzeć, słowa Probierza najbardziej pasują więc do samej Jagiellonii, a najmniej do Lechii, która została przez niego wywołana do tablicy. Statystyka jest nieubłagana – przed 25. kolejką białostocczanie mieli na koncie więcej fauli niż gdańszczanie (o jeden), a zobaczyli aż o 32 żółte kartki mniej. Tak naprawdę Probierz niewiele by się pomylił, gdyby powiedział, że to Jagiellonia musi dwa razy więcej faulować niż Lechia, żeby dostać kartkę. Być może do rzeczywistego stanu rzeczy pasowałaby też dalsza część wypowiedzi szkoleniowca – dzieje się tak z powodu presji wywieranej na arbitrów. A konkretnie – mistrzem wywierania takiej presji jest właśnie sam Probierz.
Nie mamy pewności, czy trener Jagiellonii świadomie zamieszał tu liczbami, czy jednak rzucił, co mu się wydaje lub błędnie zinterpretował dane (które zostały upublicznione jeszcze w sobotę). Sęk w tym, że poruszony problem jest bardzo łatwo weryfikowalny i najlepszym kontrargumentem są tutaj suche fakty. A konfrontacji z nimi Probierz zupełnie nie wytrzymuje.
Fot. FotoPyK