Wikipedia, definicja piłkarskiego obrońcy: „Obrońca – w piłce nożnej zawodnik, który ma za zadanie zapobiegać atakom napastników przeciwnika na bramkę”. Czytamy dalej… „wykorzystywani są także (ze względu na swoją budowę) przy stałych fragmentach gry”. O, mamy to! Czemu w ogóle zajmujemy się szukaniem podręcznikowej definicji obrońcy? Czytając wstęp i tytuł zapewne już połączyliście wątki. Sergio Ramos znów to zrobił.
So much to admire about Ramos’ winning goal. Clever movement, excellent anticipation, superb quickness, & a powerful finish. #RMABET pic.twitter.com/bHBjfjBIIs
— O.Dembélé fanboy (@OmVArvind) 12 marca 2017
Tym razem pośpieszył się o dziesięć minut i zamiast w doliczonym czasie gry, strzelił w 81. minucie. Sergio Ramos to chyba jedyny człowiek na świecie, który za gaszenie pożarów zarabia miliony. Ma niesamowity tupet i dziś znów to udowodnił, wbiegając na pewniaka między zawodników Betisu. Stoper strzelił już siedem goli w tym sezonie La Liga. Tyle samo mają… Karim Benzema i Gareth Bale. Aha, asystował mu Toni Kroos, co też dziwić nie powinno.
Pożar wybuchł po tym, jak Riza Durmisi dograł płaską piłkę w pole karne, a Antonio Sanabria uderzył celnie na bramkę Realu. I właśnie to, że celnie, było najważniejsze. Nie był to strzał najmocniejszy ani najlepiej wymierzony. Ale przecież bez strzałów, jakie by one nie były, nie ma bramek. Zobaczcie, co z piłką zrobił Keylor Navas.
Keylor Navas shocking goalkeeping pic.twitter.com/NpEWaU3GJV
— ㅤㅤㅤ (@AntoVaIencia) 12 marca 2017
Navas wyglądał, jakby był kotem bawiącym się kłębkiem wełny. Słaba forma Kostarykanina jest widoczna niemal od początku sezonu, ale ostatnio zaczyna mieć wymierny wpływ na wyniki. Rzecz jasna – gdy w końcówce nie pomoże Ramos. Ostatni samobój bramkarza Realu miał miejsce ponad 40 lat temu. Natomiast jeśli chodzi o obecny sezon, Keylor Navas został pierwszym, który sam wpakował sobie piłkę do bramki. nie zdziwilibyśmy się, gdyby teraz stał się drugim, jeśli chodzi o hierarchię wśród bramkarzy Królewskich. Co ciekawe, Navasa nie powinno być już na boisku, bo parę chwil wcześniej dopuścił się faulu na biegnącym do prostopadłej piłki Branasacu. Czy ten zdołałby strzelić gola, gdyby nie to, że został położony? Może tak, może nie, ale kartka z pewnością się należała.
Dziś z całą pewnością nie możemy napisać, że niewidoczny był Cristiano Ronaldo, za to momentami chyba… za bardzo. Portugalczyk naprodukował się w polu karnym Betisu. Cristiano miał dziś jakiś tuzin okazji, natomiast tak naprawdę żadna nie była na tyle klarowna, żeby teraz się do niej przyczepiać i mu ją wytykać. Po prostu zebrało się ich wiele, a znając Ronaldo zdajemy sobie sprawę, że mógłby nastrzelać. A tu raz boczna siatka, raz nad poprzeczką, raz spalony i nieuznany gol lobem…
Jednak co najważniejsze – wykonał. Wyrównał dziś rekord Di Stefano wynoszący 210 bramek zdobytych na Santiago Bernabeu. Tym samym wyrównał stan meczu, dzięki czemu Real mógł spokojnie przeczekać do końcówki i częstszego pojawiania się Ramosa w polu karnym Adana. Bo dziś oprócz Cristiano straszył tam głównie on. Morata znów udowodnił, że Morata zmiennikiem potrafi być perfekcyjnym, natomiast jako piłkarz pierwszego składu radzi sobie miernie. I jakby brakowało mu pewności siebie, bo w pierwszej połowie wychodząc sam na sam, zamiast strzelać podał wszerz pola karnego do Ronaldo, który mógł już tylko posłać piłkę w trybuny. Zresztą był na nich Dawid Kownacki, więc może porywamy się na lekką przesadę, ale kto wie, czy napastnik Lecha nie wypadłby w tym meczu lepiej od Moraty.
A jeśli idzie o końcówkę, to 93. minuta wcale nie była nudna. Ramos zrobił swoje nieco wcześniej, ale zagospodarowali ją piłkarze Betisu, a konkretnie Sanabria strzelający głową. Keylor Navas znów stał się panterą i fenomenalnie obronił jego strzał, być może notując paradę kolejki. Tym samym Real wygrał 2:1, a Navas dał powód kibicom Realu, by ci zapomnieli o kotku i kłębku wełny…
QUEL ARRÊT DE NAVAS ! IL PERMET DE NOUS DONNER LES 3 POINTS ! 🔥🔥🔥#RMABETpic.twitter.com/KRJSdNTcxJ
— Real Madrid France (@RMadrid_FR) 12 marca 2017