Liga szkocka – z wyłączeniem kilku ostatnich lat – to Celtic Glasgow i jego rywalizacje z Rangersami – oczywiście, żadne to odkrycie. Ostatnich pięć tytułów mistrzowskich trafiło na konto The Bhoys i to samo stanie się w tym sezonie. Pozostało jeszcze dziesięć kolejek do rozegrania, ale przewaga nad resztą stawki jest tak gigantyczna, że nie będzie w stanie zatrzymać ich nawet kataklizm. Te rozgrywki mogą być jednak historyczne i po raz pierwszy od 1898/99 może je wygrać zespół, który ani razu nie przegrał.
Większość pamięta sezon 2003/04 w Premier League, kiedy Arsenal przez krajowe podwórko przeszedł jak burza – wygrał 26 razy, zremisował 12, a smaku porażki nie zaznał. Żeby taki rezultat odszukać na szkockich boiskach, cofać się trzeba… do XIX wieku. Autorem: Rangersi.
Ale po 118 latach może dokonać się powtórka. Celtic prowadzony przez Brendana Rodgersa ogrywa wszystkich jak leci: strzelił 74 gole, stracił 17 bramek, 26 razy wygrał i właśnie zaliczył drugi remis. A porażek, rzecz jasna, brak.
Niewiele jednak brakowało, a dziś The Bhoys wyrżnęliby z hukiem. Wczesne niedzielne popołudnie, Old Firm Derby, których stawką nie jest bezpośrednia rywalizacja o mistrzostwo – Rangersi nie mają już szans na tytuł (33 punkty straty!), muszą gonić drugie Aberdeen – co nie oznacza wcale braku emocji. Na Wyspach takie mecze to zawsze święto i dla kibiców, i dla piłkarzy: prawdziwe derby, prawdziwa wojna, krew, pot i łzy. Sól futbolu.
Rangers fans on their way to Celtic Park. pic.twitter.com/06gcy1Wil4
— Football Fights (@footbalIfights) March 12, 2017
Najłatwiej byłoby napisać, że derby rządzą się własnymi prawami, ale tak ten dzisiejszy mecz wyglądał. Celtic przeważał, ale nie miażdżył. Celtic prowadził grę, ale nie dominował. Co więcej – nadziewał się na naprawdę groźne kontrataki. Craig Gordon, bramkarz gospodarzy, wybronił dwie setki i naprawdę można się zastanawiać, co by było, gdyby to goście – a mieli ku temu okazje – otworzyli wynik spotkania. W końcu jako pierwszy trafił Stuart Armstrong, który najpierw wysłał ostrzeżenie ładując w słupek z rzutu wolnego, a potem z dystansu uderzył tuż przy słupku (chwilę wcześniej duży błąd w środku pola popełnił Jason Holt).
Podopieczni trenera Rodgersa nie potrafili jednak postawić kropki nad „i”. W efekcie zafundowali sobie naprawdę stresującą końcówkę – w 87. minucie wyrównał Clint Hill. No i ostatnie akcje to już było po prostu drżenie o wynik.
Piłkarze Celticu mają świadomość, jak znakomity rozgrywają sezon. Dostali się do fazy grupowej Ligi Mistrzów, gdzie dwukrotnie remisowali z Manchesterem City i raz – na wyjeździe – z Borussią Moenchengladbach, zdobyli Puchar Ligi Szkockiej, no i miażdżą w samej lidze. Ostatnia strata punktów (do dziś jedyna) w Premiership miała miejsce 23 kolejki temu, w połowie września. Teraz tracą punkty po raz drugi, ale wciąż mają spore szanse, by ten sezon zakończyć bez ani jednej porażki na koncie.
A Rangersi wysyłają sygnał, że są dopiero beniaminkiem, przeżyli ciężkie ostatnie lata, ale powoli odzyskują siły. Chwila, moment i znów będą jedną z dwóch największych sił w Szkocji.