Apelowaliśmy w dzisiejszej zapowiedzi do piłkarzy Bruk-Bet Termaliki, by wzięli przykład z Jose Kante i poprawili skuteczność pod bramką rywali. Nasza prośba została wysłuchana, niestety najmocniej do serca wziął ją sobie Przemysław Szarek, a nie jeden ze snajperów. Efekt? Swojak, przy którym Pilarz nawet pierdnął. I – co gorsza – decydujący o końcowym wyniku.
Jednak nie można sprowadzać przyczyn tej porażki ekipy Michniewicza do tego, że obrońca popisał się niefortunną interwencją przy wrzutce Wlazły i naporze Piątkowskiego. To tak jakby napisać, że PSG odpadło z Ligi Mistrzów tylko dlatego, że sędzia gwizdnął przeciw paryżanom bardzo kontrowersyjnego karnego. Zarówno w Barcelonie, jak i dziś w Płocku ważniejsza była jednak cała reszta.
Ujmijmy to tak – w Wiśle było dziś widać brak: Merebaszwilego, Kante, Ilijewa czy nawet Recy. Ale chyba najbardziej widoczny był brak pewnego Kiełpina. Bramkarz odbił kilka piłek – tego nie deprecjonujemy – ale stworzył również kilka takich okazji gościom, że to naprawdę wstyd, że Nieciecza przynajmniej nie podwoiła dorobku z tego roku (2 gole w 4 meczach). Bramkarz Wisły potrafił:
– wypuścić piłkę z rąk pod dośrodkowaniu i zderzeniu z kolegą z zespołu (nie skorzystał Kupczak),
– wypluć prosty strzał głową Gutkovskisa (Nowak z pięciu metrów pieprznął w niego),
– stworzyć świetną sytuację Gutkovskisowi źle odbijając strzał (Łotysz jak zwykle ostatnio spartolił i jeszcze chciał wymusić karnego na dokładkę).
Sporo szczęścia miał dziś bramkarz Wisły. Tym bardziej, że w końcu skapitulował, ale z pomocą przyszedł sędzia Musiał, który nie uznał bramki Putiwcewa. Powód? Spalony Dawida Nowaka. To trudna do oceny sytuacja, bo napastnik był tylko minimalnie wysunięty przed linię obrony, a dopiero obejrzenie kilku powtórek potwierdziło, że nie dotknął piłki (ciężko mówić o absorbowaniu, gdy futbolówka już minęła bramkarza). Tak czy siak wydaje nam się, że arbiter skrzywdził gości.
Tyle o Bruk-Becie, bo problemy tej drużyny przed meczem były doskonale znane, a 90 minut w Płocku tylko potwierdziło, że z taką skutecznością nawet utrzymanie miejsca w ósemce będzie powodem do otwarcia szampana.
Dla Wisły, która zbliżyła się do dzisiejszych rywali na odległość czterech punktów, to zwycięstwo tym cenniejsze, że odniesione bez zawodników, o których wspominaliśmy. Generalnie to goście mieli przewagę (20 strzałów na bramkę przy tylko 9 Wisły, 9-2 w celnych), ale ekipa z Płocka też miała swoje momenty. Między innymi dwa razy obiła słupek bramki Pilarza (Piątkowski i Kun). Przy tylu meczach, w których drużyna Kaczmarka grała fajnie, a figę z tego miała, te trochę wymęczone punkty można traktować jako wyrównanie bilansu szczęścia i pecha.
Fot. FotoPyK