Reklama

Okłamuję pięcioletniego syna, że liga jeszcze nie ruszyła

redakcja

Autor:redakcja

10 marca 2017, 07:54 • 11 min czytania 27 komentarzy

„Z pięcioletnim synem byliśmy na każdym meczu u siebie. Stawaliśmy w młynie, śpiewaliśmy piosenki. Od wakacji nie chodzimy. Okłamuję go, że liga jeszcze nie ruszyła”. „W Łęcznej niewiele się dzieje. Nie ma kina, galerii handlowej, dyskoteki. A teraz zabrali nam najważniejszą i ostatnią rozrywkę. Jak inaczej to nazwać niż debilizmem? Kiedyś całe towarzystwo szło na mecz, teraz nie ma nic. Zapewniam, że gdybyście siedzieli panowie na deptaku nawet i do drugiej w nocy, to nie spotkacie dziś 20 młodych. Miasto wymarło bez Górnika” – mówią w materiale „Przeglądu Sportowego” kibice z Łęcznej, do których wybrali się Łukasz Olkowicz i Piotr Wołosik.

Okłamuję pięcioletniego syna, że liga jeszcze nie ruszyła

FAKT

Antoni Łukasiewicz przed meczami motywuje się oglądając… filmy Andrzeja Wajdy.

– Miałem niesamowitą potrzebę obejrzenia filmów, które pokazywały walkę z systemem komunistycznym. Chciałem w nich znaleźć inspirację do wyzwań, jakie czekają Arkę wiosną. Zależało mi, by wyzwolić w sobie ambicję i samodyscyplinę. Po tylu latach gry wiem, że to najważniejsze – mówi wychowanek Polonii Warszawa.

Zrzut ekranu 2017-03-10 o 06.11.48

Reklama

Aco Vuković wyznaje z kolei, że z rywali Wisłę lubi najbardziej.

Który z meczów Legii i Wisły pamiętał pan najbardziej?
Pierwszy, w 2001 roku, kiedy wygraliśmy przy Łazienkowskiej po trafieniu Bartka Karwana, a a ja miałem asystę. Wyprzedziliśmy ich w tabeli i po siedmiu latach Legia odzyskała mistrzostwo.

Przewija się ta Wisła przez pana karierę.
Po kursie UEFA A w Szkole Trenerów nabrałem jeszcze większego sentymentu do krakowskiej ekipy. Razem ze mną uczyli się tam Sobolewski, Głowacki i Boguski. Ze wszystkich wrogów Legii, tego lubię najbardziej.

GAZETA WYBORCZA

Zrzut ekranu 2017-03-10 o 06.13.11

W „GW” jedynym piłkarskim tekstem jest nawiązujący jeszcze do wielkiego 6:1 Barcelony felieton Dariusza Wołowskiego. Cuda się zdarzają w Barcelonie.

Reklama

Wśród migawek pokazujących eksplozję radości na Camp Nou można znaleźć film, na którym kibice otoczyli samochód Messiego. Leży na nim tłum pukający w szybę i skandujący nazwisko gwiazdora. – A teraz co? – pyta żona. – A teraz już stąd nie wyjedziemy nigdy – odpowiada piłkarz z uśmiechem.

Jedną z tajemnic tej niepowtarzalnej, historycznej nocy w Barcelonie jest to, że Messi nie rozegrał wcale wielkiego meczu. Podobnie Luis Suarez. Tym razem bohater był zbiorowy, wysiłek wszystkich, wysoki pressing, walka wręcz o każdy metr z silniejszymi fizycznie rywalami okazała się kluczem do bram ćwierćfinału.

SUPER EXPRESS

Zrzut ekranu 2017-03-10 o 06.22.00

Dziennikarze „SE” zagościli w Ząbkowicach Śląskich, gdzie do wielkiej piłki przygotowywano w miejscowym Orle Piotra Zielińskiego.

– Jego tata Bogdan grał amatorsko w Orle, mama była wiceprezesem klubu, więc mały Piotrek często u nas gościł. Mówię mały, bo rówieśnicy przerastali go o głowę. On za to przerastał ich pod względem piłkarskim, a lewą nogą robił cuda z piłką – wspomina prezes Dulanowski.

– Piotrek nigdy nie zapomniał o kolegach z Orła. Jednego z rówieśników, który doznał skomplikowanej kontuzji kolana, regularnie odwiedza, niedawno zaprosił go na mecz z Realem – dodaje Kolak.

Dzięki mechanizmowi solidarnościowemu FIFA malutki Orzeł zarobił na odejściu Zielińskiego z Zagłębia do Udinese 4 tys. euro. Niewiele, ale ząbkowiccy działacze liczą, że piłkarz na którego wołają tutaj “Dynia”, kiedyś będzie bohaterem głośnego transferu i klub zarobi znacznie więcej. – Marzy mi się pełnowymiarowe boisko ze sztuczną nawierzchnią, bo zimą nie mamy gdzie trenować. To koszt około 2 mln zł. Przy dużym transferze Piotrka klub miałby na to pieniądze. Tylko czy dożyję takiej chwili? – pyta pan Jan.

Zrzut ekranu 2017-03-10 o 06.27.06

Dalej – typowo tabloidowy temat, czyli wszystkie samochody Roberta Lewandowskiego.

Pierwszym klasowym autem było Renault Laguna, które Lewandowski kupił jeszcze, grając w Lechu Poznań. Wówczas to cacko kosztowało około 100 tys. zł. Dla dzisiejszego Lewandowskiego (zarabiającego w Bayernie 90 mln zł rocznie) to żaden wydatek, ale jako piłkarz “Kolejorza” nie był jeszcze tak bogaty (600 tys. zł rocznie) i musiał oszczędzać.

Dopiero po transferze do Borussii Lewy mógł zaszaleć z samochodami. Jego najbardziej spektakularnym zakupem z czasów gry w BVB było Ferrari F12 Berlinetta, warte wówczas 1,1 mln zł. Autem z silnikiem o mocy 730 koni mechanicznych Lewandowski robił furorę na warszawskich ulicach.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Dziś powołania do reprezentacji na zbliżający się mecz z Czarnogórą, na okładce więc lider kadry, który ma ogromne problemy z grą w klubie – Grzegorz Krychowiak. Dla Adama Nawałki wciąż niezastąpiony.

Zrzut ekranu 2017-03-10 o 06.13.49

Anderlecht wygrywa w Lidze Europy, ale tym razem to nie był najlepszy mecz Łukasza Teodorczyka. Polak został zdjęty po godzinie gry.

Kilka razy dostawał piłki na wolne pole, po których więcej miejsca mieli skrzydłowi Anderlechtu. Prym w tym wiedli dwaj Rumuni: Alexandru Chipciu i Nicolae Stanciu. To właśnie po akcji tej dwójki padła jedyna bramka. Chipciu dograł piłkę, a Stanciu wykończył akcję, strzelając swojego czwartego gola w obecnej edycji Ligi Europy. Teodorczyk w tej sytuacji czekał na dobitkę, ale nie była ona potrzebna.

Do ostatnich minut pierwszej połowy byłemu piłkarzowi Lecha Poznań przeszkadzał znajomy z ekstraklasy. Na środku obrony mistrza Cypru grał znany z Legii Warszawa Inaki Astiz. Hiszpański stoper opuścił jednak boisko z urazem. Najprawdopodobniej doznał naciągnięcia jednego z mięśni uda.

Zrzut ekranu 2017-03-10 o 06.14.14

Dla Adama Nawałki Grzegorz Krychowiak to wciąż kluczowa postać jego reprezentacji.

Selekcjoner w piątek ogłosi listę powołanych piłkarzy grających w zagranicznych klubach, na której na pewno nie zabraknie zawodnika PSG. Krychowiak, który latem przeszedł do francuskiego giganta za 28 milionów euro, przegrywa w klubie rywalizację o miejsce w podstawowym składzie. W środku pola Unai Emery częściej stawia na Marco Verrattiego, Thiago Mottę, Blaise’a Matuidiego i Adriena Rabiota. Polak musi się godzić z rolą rezerwowego i choć czasem dostaje szanse (w blamażu z Barceloną wszedł w 93. minucie), ciężko przeskoczyć mu w rankingu wspomnianych zawodników. Spotyka go krytyka za swoje występy, a główny zarzuty – to nieprzystosowanie się do stylu gry zespołu i słabsze od rywali do gry wyszkolenie techniczne. Nawałce to jednak nie przeszkadza.

Zrzut ekranu 2017-03-10 o 06.14.30

Dalej mamy „Ligowy Weekend”, a w nim tematem przewodnim – hit weekendu Legia – Wisła Kraków.

Zrzut ekranu 2017-03-10 o 06.14.42

W głównej zapowiedzi meczowej Lucjan Frańczak, wychowawca wiślackiej młodzieży, wśród której byli m.in. Adam Nawałka, Leszek Lipka, Jan Jałocha czy Andrzej Iwan, narzeka na brak młodych Polaków w składzie Białej Gwiazdy.

– Bo ja zawsze patrzę nieufnie na kluby, które boją się stawiać na swoich wychowanków. Kujawa, Żemło, Bartosz to ciekawi piłkarze, którzy według mnie powinni grać, tymczasem dwóch pierwszych już zostało wypożyczonych, a trzeci w ogóle nie pojawia się na boisku. Uryga? Kolejny zdolny chłopak, który wyciera ławkę rezerwowych. W drużynie przybywa obcokrajowców, choć gołym okiem da się dostrzec, że o jej sile i tak stanowią Polacy z dużym stażem w Wiśle. To przecież powinno dawać do myślenia. Spójrzmy na Lecha czy Zagłębie Lubin, jak tam traktuje się młodych – zwraca uwagę Franczak. – No ale jeśli trener z Hiszpanii, to nie będzie się litował nad młodymi Polakami. Przed laty Wisła słynęła ze stawiania na włąsną młodzież i bardzo bym chciał, żeby wróciły te czasy.

Zrzut ekranu 2017-03-10 o 06.15.04

Aleksandar Vuković w wywiadzie opowiada, że z wrogów tego lubi najbardziej. I wspomina swoje utarczki z Radosławem Sobolewskim.

Na ławce trenerskiej Wisły siedział Radosław Sobolewski, wtedy asystent Dariusza Wdowczyka. Później został pierwszym trenerem, dziś pomaga Hiszpanowi Kiko Ramirezowi.
Wydawało mi się, że Radek zostanie. To człowiek związany z tym klubem emocjonalnie, ma potencjał i osobowość, by poradzić sobie jako pierwszy trener. W sytuacji Wisły wydawało mi się to naturalne. O zmianie decyzji zadecydowała podobno porażka w Chorzowie w ostatniej, grudniowej kolejce. Nie chcieli eksperymentować z Radkiem, więc wzięli „pewniaka” z Hiszpanii. Przecież nikt nie mógł wiedzieć, jak sobie poradzi.

Sobolewski to pana kolega z kursu trenerskiego.
Częściej łapaliśmy się za gardła na boisku.

Kiedy najbardziej?
Gdy grałem w Koronie. W telewizji wyglądało, jakby tylko on mnie trzymał. Zapewniam, że nie przegrałem tego starcia.

Wiślak to najtwardszy rywal, z jakim się pan w Polsce mierzył?
Świetny piłkarz. Żałuję, że nie zagraliśmy razem.

Zrzut ekranu 2017-03-10 o 06.15.17

Nenad Bjelica nazwany przez „PS” mistrzem motywacji i zarządzania zasobami ludzkimi.

U Franciszka Smudy rezerwowi wiedzieli, że choćby na głowie stawali, to i tak nie wskoczą do jedenastki, bo ta jest właściwie nietykalna. Kadra zespołu u Franza mogła liczyć 12-13 nazwisk. Reszta była niepotrzebna, bo i tak nie mieli szans, skoro nawet zmian w trakcie meczu szkoleniowiec unikał jak ognia. Inaczej do sprawy podchodził Jose Maria Bakero, który rotował na potęgę – zdarzało się, że piłkarz w jednym spotkaniu wychodził w podstawowym składzie, a w kolejnym lądował na trybunach. To rodziło napięcia i konflikty w szatni. Rotacje lubił także Jan Urban, który dzięki nim budował atmosferę. Wszyscy czuli się potrzebni. Sęk w tym, że czasami przestawiał za dużo klocków, bo nawet 8-9 w ciągu kilku dni. A to sprawiało, że trudno było o stabilizację gry drużyny.

Bjelica umie znaleźć balans. Z jednej strony ma mocny szkielet, a z drugiej – nie unika rotacji. Gdyby nie był trenerem, to spokojnie mógłby odpowiadać za zarządzanie zasobami ludzkimi, bo takiego określenia używa się w światku menedżerskim. Chorwat zapowiedział niedawno w klubie, że potrzebuje mieć do końca sezonu 16-17 piłkarzy pod parą, czyli w pełnej gotowości do tego, żeby wejść na boisko i zagrać, oczywiście nie osłabiając zespołu.

W ligowym felietonie Antoni Bugajski ciekawie pisze o problemie Pogoni z wyrwaniem się z kamiennego kręgu.

Prezes Mroczek przyznaje, że gdyby nie udało się awansować do ósemki, zrobiłby się problem. – Byłoby fatalnie, ponieślibyśmy także straty wizerunkowe – wyjaśnia, zaznaczając jednak, że zespół jest na tyle mocny, że powinien się znaleźć w górnej połówce. Pytanie tylko, co potem. A w zasadzie nie ma pytania, bo odpowiedź jest oczywista – w takiej sytuacji dla Pogoni sezon praktycznie skończy się po 30 kolejkach. Zero emocji. – Trzeba się też uderzyć w swoje piersi. Walka, żeby złapać stabilność finansową, mogła spowodować, że podejmujemy zbyt małe ryzyko transferowe – zastanawia się szef klubu. Do Pogoni oczywiście przychodzą nowi piłkarze, ale nie przekłada się to na wyniki, skoro od lat Portowcy są w środku tabeli. Z tego kamiennego kręgu nie potrafi wyrwać drużyny żaden trener, niezależnie od tego, kim on jest.

Zrzut ekranu 2017-03-10 o 07.44.30

Olkowicz i Wołosik wybrali się do Łęcznej, skąd przywieźli materiał o przenosinach do Lublina. Między innymi wypytali ludzi o to, co zmieniło się w mieście po przesadzeniu z niego drużyny do oddalonego o 25 kilometrów miasta.

Anita (fanka Górnika): W Łęcznej niewiele się dzieje. Nie ma kina, galerii handlowej, dyskoteki. A teraz zabrali nam najważniejszą i ostatnią rozrywkę. Jak inaczej to nazwać niż debilizmem? Kiedyś całe towarzystwo szło na mecz, teraz nie ma nic. Zapewniam, że gdybyście siedzieli panowie na deptaku nawet i do drugiej w nocy, to nie spotkacie dziś 20 młodych. Miasto wymarło bez Górnika.

Paweł (kibic Górnika): Klub założono 38 lat temu jako miejsce, które ma integrować pracujących tu górników. I teraz co, zabrali nam zespół? Do Lublina nikt nie jeździ. Nie ma oficjalnego zakazu, tego nie trzeba było ogłaszać. Każdy wie, jak się zachować. Nie daj Boże, jakbyśmy się dowiedzieli, że jednak ktoś pojechał.

Grzegorz (kibic Górnika, jak mówi, od urodzenia): Z pięcioletnim synem byliśmy na każdym meczu u siebie. Stawaliśmy w młynie, śpiewaliśmy piosenki. Od wakacji nie chodzimy. Okłamuję go, że liga jeszcze nie ruszyła.

Zrzut ekranu 2017-03-10 o 06.16.11

Nadir Ciftci, nowy napastnik Pogoni Szczecin, pobierał w Portsmouth lekcje od Nwankwo Kanu.

Nowi koledzy zaopiekowali się nim. Wszędzie zabierali ze sobą. Do kina, restauracji, sklepu. – Żebym nie czuł się samotny i uczył języka – wyjaśnia Ciftci. Mówić po angielsku zaczął po trzech miesiącach od przeprowadzki. Kiedy trzy lata później na stałe trafił do pierwszego zespołu, znalazł nowego opiekuna – Nwankwo Kanu. – Z jakiegoś powodu mnie polubił. Zawsze mi pomagał, podpowiadał, tłumaczył, ćwiczył ze mną, czasem nie zwracając uwagi, co jest dobre dla niego. Dbał o mnie – przekonuje zawodnik Pogoni, który znajomość z mistrzem olimpijskim z Atlanty zaczął od… czyszczenia mu butów. Juniorzy dbali o obuwie seniorów i parę Nigeryjczyka pucował właśnie Ciftci. – Miał największą stopę, więc kiedy inni już kończyli robotę, ja wciąż szorowałem – śmieje się.

Ciftci szanuje Kanu, ale podziwia i nazywa bohaterem kogoś innego – swojego tatę Yadina. Dzięki niemu nie zagubił się, jak było dobrze i nie zrezygnował, kiedy było źle. A był o krok od zakończenia kariery w wieku 20 lat. W Kayserisporze nie płacili terminowo i nie grał. Tyle że o składzie miał nie decydować szkoleniowiec. – Nie chcę się w to zagłębiać. Z trenerem Szotą Arweładze dobrze się dogadywałem, wciąż go uwielbiam – ucina temat. Zdecydował się rozwiązać kontrakt, zrzec pieniędzy, wrócić do Holandii i znaleźć inną pracę. – Uznałem, że przeżyłem wiele pięknych chwil, ale mam już dość.

Zrzut ekranu 2017-03-10 o 06.16.24

„Chwili z” Izy Koprowiak tym razem Antoni Łukasiewicz z Arki Gdynia.

Skoro zagłębia się pan w PRL, a rozmawiamy w Trójmieście, to nasuwa się pytanie: Lech Wałęsa – bohater czy zdrajca?
Powtarzamy synom, by pamiętali, bez względu na to, czego będą się uczyć w szkole, że Lech Wałęsa i papież Jan Paweł II to postacie, które przyczyniły się do tego, żebyśmy żyli w wolnej Polsce. Niezależnie, co się będzie mówiło, działo wokół byłego prezydenta, nie mogą zapomnieć, jak wiele zrobił dla kraju. Alex za chwilę pójdzie do IV klasy, będzie miał historię. Chcę, by był świadomy, bo nie wiadomo, co przeczyta w podręcznikach. Czy Lech Wałęsa współpracował z SB to temat, którym powinni zająć się historycy i badać go w ciszy. Nagrodę Nobla otrzymał za coś zupełnie innego, jego zasługi są niepodważalne. Gdy czytam o tamtych czasach i myślę o sytuacji prześladowanych, to nie wiem, jak bym się zachował na ich miejscu. W jakim byłbym stanie psychicznym. Dlatego nie zamierzam nikogo oceniać.

Trudno panu przerwać. Który z was więcej mówi: pan czy Adam Marciniak? Na zgrupowaniu koledzy podobno pukali w ścianę, żebyście się uciszyli.
Adaś więcej, ja sporadycznie. On czasem się zawiesza i patrzy tępo w telewizor. Kiedy zwrócę uwagę, to wszystkie wiadomości, których słuchał 25 minut, zaczyna mi opowiadać, ale ze swoimi uwagami. I jest tak rozemocjonowany, że trudno go uciszyć.

Zrzut ekranu 2017-03-10 o 06.16.36

Na kolejnych stronach między innymi Przemysław Frankowski i to, jak stał się wyrzutem sumienia Lechii.

Latem 2014 roku piłkarz przeniósł się do Jagiellonii. Białostoczanie zapłacili za niego (wg. transfermarkt.de) zaledwie 75 tysięcy euro.

– Ten transfer był majstersztykiem Michała Probierza. Znał Przemka ze wspólnej pracy w Lechii. Wyciągnął go za naprawdę nieduże pieniądze. Czy Frankowski jest wyrzutem sumienia w Gdańsku? Trzeba o to zapytać pana Adama Mandziarę (prezesa Lechii – przyp. red.) – zaznacza Bogusław Kaczmarek.

fot. FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
2
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?
Boks

Usykowi może brakować centymetrów, ale nie pięściarskiej klasy [KOMENTARZ]

Szymon Szczepanik
6
Usykowi może brakować centymetrów, ale nie pięściarskiej klasy [KOMENTARZ]

Komentarze

27 komentarzy

Loading...