Reklama

Kulesza: odnoszę wrażenie, że Vassiljev chciałby zostać u nas na dłużej

redakcja

Autor:redakcja

09 marca 2017, 09:18 • 7 min czytania 17 komentarzy

– Oczywiście chcielibyśmy, żeby Konstantin został u nas na dłużej. Po jego zachowaniu też odnoszę wrażenie, że z jego strony jest podobna wola – mówi prezes Jagiellonii Cezary Kulesza. – Mamy dwie kwestie sporne. Pierwsza to zarobki, a druga – chyba jeszcze bardziej zapalna – to długość kontraktu – czytamy w dzisiejszym „Przeglądzie Sportowym”.

Kulesza: odnoszę wrażenie, że Vassiljev chciałby zostać u nas na dłużej

FAKT 

„Fakt” bez ogródek o boisku Cracovii: strach grać na takim klepisku!

Przedstawiciele krakowskiego klubu nie są w stanie zadbać o odpowiednie warunki do treningów i do gry dla swoich piłkarzy. W lutym, na sztucznej murawie boiska treningowego, urazu doznał obrońca Paweł Jaroszyński (23 l.), który od tego czasu jeszcze nie zagrał. Trener Jacek Zieliński (56 l.) twierdził, że na naturalnej trawie do kontuzji by nie doszło. Chyba że na naturalnej trawie boiska przy Kałuży, na którym Cracovia rozgrywa mecze ligowe.

To też jest bowiem w opłakanym stanie. W ostatnim meczu z Arką (1:1) Piotr Malarczyk (26 l.), stoper Pasów, musiał zejść z boiska, bo źle stanął na rozoranym boisku.

Reklama

Zrzut ekranu 2017-03-09 o 07.05.30

Nagy, Kazaiszwili i Chukwu zawodzą w Legii. Zawstydza ich Miro Radović.

Radović miał mieć mocną konkurencję w postaci nowych nabytków: Dominika Nagya (22 l.) czy Daniela Chimy Chukwu (26 l.), ale rzeczywistość jest taka, że obaj występują w trzecioligowych rezerwach i do tej pory nawet nie zadebiutowali w ekstraklasie.

Nic dziwnego, że działacze Legii przedłużyli umowę z Radoviciem do czerwca 2019 roku. To na nim i Vadisie Odjidji-Ofoe opiera się ofensywa mistrza Polski.

GAZETA WYBORCZA

Zrzut ekranu 2017-03-09 o 07.06.54

Reklama

Rafał Stec pisze o niezwykłym ocaleniu Barcelony.

Najwięksi popierają słowa czynami. I Katalończycy dosłownie wtłoczyli rywali – cofniętych, PSG nawet w lidze francuskiej lubi wyprowadzać rakietowe kontrataki – w ich pole karne. Wściekły pressing, niezgoda na choćby kilkusekundowe przejęcie piłki przez gości, gra z intensywnością grożącą utratą przytomności na długo przed końcem meczu. To była Barcelona monumentalna, pragnąca dowieść, że jest więcej niż klubem.

Paradoks: strzelali gole potwornie brzydkie. Oni, orędownicy pięknego futbolu, wręcz przymuszani do zabawiania publiczności dziedzictwem klubu. Precyzyjniej: to właściwie paryżanie krzywdzili samych siebie. Pierwszy stracony gol padł po komedii omyłek w polu karnym. Drugi był samobójem – wbitym przez Leyvina Kurzawę – choć poprzedzonym błyskotliwym, dezorientującym defensywę zagraniem piętą Andrésa Iniesty. A trzeciego (zaraz na początku drugiej połowy) i piątego (w 90. minucie!) strzelali z rzutów karnych Leo Messi i Neymar.

SUPER EXPRESS

Zrzut ekranu 2017-03-09 o 07.09.45

W „SE” poczytamy o polskim trenerze Tomaszu Kaczmarku, który buduje swoją markę w Niemczech, w Stuttgarter Kickers.

Ma utrzymać drużynę, która zajmuje 16. miejsce w 4. lidze (na 19 drużyn, 3 ostatnie spadają). Kaczmarek urodził się we Wrocławiu, a w wieku 9 lat wyjechał z rodzicami do Niemiec. Jako dziecko podawał piłki na meczu Bayeru Leverkusen z Realem Madryt, a w wieku 18 lat wrócił na pół roku do Polski, by zdać maturę. W tym czasie trenował w juniorach Legii Warszawa.

– Bardzo mi się podobało, ale piłkarsko byłem zbyt ograniczony i szybko zrozumiałem, że lepiej postawić na karierę trenerską – tłumaczy Kaczmarek, który wrócił do Niemiec i w Kolonii ukończył studia.

W ramach praktyk wyjechał do USA, gdzie poznał słynnego trenera Boba Bradleya (59 l.), który jeszcze w tym sezonie trenował Swansea. Kaczmarek zaimponował Amerykaninowi, który uczynił go swoim asystentem w reprezentacji Egiptu (2011-2013), a później w norweskim Stabaek (2014-2015).

PRZEGLĄD SPORTOWY

Okładka uderza w wysokie tony, ale… czy w ogóle można inaczej?

Zrzut ekranu 2017-03-09 o 07.07.27

Wczorajszej nocy niemożliwe nie istniało.

Sensacja, cud, najbardziej nieprawdopodobny mecz w historii Ligi Mistrzów – po prostu brakuje słów, by opisać, co się stało na Camp Nou. PSG po efektownym zwycięstwie 4:0 w pierwszym meczu miało spokojnie zapewnić sobie awans na Camp Nou. Gracze Barcelony zapowiadali jednak wielką remontadę i jej dokonali.

Dotąd 169 razy w historii europejskich pucharów jeden zespół wygrywał 4:0 w pierwszym meczu. I 169 razy potem awansował. Wczoraj Barcelona napisała nowy rozdział w historii europejskich pucharów.

Zrzut ekranu 2017-03-09 o 07.07.35

Radović z nowym kontraktem w Legii, w wywiadzie dla „Przeglądu” opowiada o tym, że przyjeżdżając do Warszawy nie spodziewał się, że osiądzie tu na tak długo.

Przyjeżdżając do Legii w 2006 roku chyba nie spodziewał się pan, że tak potoczy się kariera.
Plany były inne. Chciałem się wypromować, pograć dwa-trzy lata i ruszyć w świat. A zostałem do lutego 2015 roku, by po 18 miesiącach wrócić. Nigdy nie żałowałem czasu w Legii, podkreślałem, że tu mi dobrze. Z tym klubem też można osiągać sukcesy, bo się rozwija. Trafiłem w Warszawie na znakomity moment.

Nowy kontrakt gwarantuje panu stabilizację. Można rozpakować wszystkie walizki.
Wszystko na to wskazuje. Już mówiłem, że do początku 2015 roku, grałem tylko w Partizanie Belgrad i Legii. Potem zaczęło się wariactwo, wpadłem w turbulencje: wyjechałem do Chin, wróciłem do Europy i pół roku występowałem w słoweńskiej Olimpiji Ljubljana. Potem trafiłem do Partizana, skąd wzięła mnie Legia. Nie chciałbym drugi raz czegoś takiego przeżywać. W Warszawie czuję się wspaniale i nie wiem, co by się musiało wydarzyć, żebym nie został tu po zakończeniu kariery. Nowa umowa daje stabilizację i spokój w głowie, a on jest bardzo ważny.

Zrzut ekranu 2017-03-09 o 07.07.48

Kary za mecz Lech – Lechia przyznane.

Sławomir Peszko i Vanja Milinović-Savić otrzymali od Komisji Ligi karę trzech spotkań dyskwalifikacji za zachowanie, którego się dopuścili w niedzielnym meczu z Lechią (1:0). Szkoleniowiec gospodarzy Nenad Bjelica, w niedzielę odesłany na trybuny, z tej perspektywy obejrzy piątkowy mecz swojej drużyny z Arką w Gdyni.

Dalej czytamy o Lasse Nielsenie, Duńczyku o dwóch osobowościach, który wreszcie dołożył naprawdę dobrą grę do… głośnego krzyku.

Podobnie było z Węgrem, wobec którego używano określenia „Kadarstrofa”, bo popełniał błędy. Też jednak w końcu zaaklimatyzował się w Poznaniu i osiągnął wysoki poziom.

Kto wie, może podobnie będzie z Nielsenem? Na razie początek wiosny w jego wykonaniu jest więcej niż obiecujący. Gra twardo, zdecydowanie, agresywnie. Najbardziej był chwalony za występ w ekstraklasie przeciwko Pogoni (3:0) w Szczecinie. Ostatnio wypadł z jedenastki, ale już w piątek do niej wróci, kiedy Lech zmierzy się na wyjeździe z Arką Gdynia. Jedno jest pewne – Lasse jest najgłośniejszym z lechitów. Nikt w drużynie nie krzyczy na boisku tak donośnie jak Duńczuk. – Gdy wybiegam na boisko to naprawdę się zmieniam. Śmieję się czasami, że mam podwójną osobowość – opowiada.

Zrzut ekranu 2017-03-09 o 07.07.57

W wywiadzie dla „PS” Dariusz Wdowczyk opowiada o początkach pracy w Piaście.

Zastał pan szatnię lekko rozbitą?
Nie wydaje mi się, zresztą nawet się nad tym nie zastanawiałem. Wchodzę do szatni i… powinniśmy działać tak, jak ja to sobie wyobrażam. To są proste sprawy. Mecz z Wisłą już za nami. Nie chcę bez końca tkwić w tym, co było, bo tego już się nie da zmienić. Patrzmy więc do przodu. W piątek gramy ze Śląskiem Wrocław, to w tej chwili najważniejsze. Musimy poprawić wiele elementów w naszej grze, żeby drużyna funkcjonowała lepiej.

Jeśli przegracie we Wrocławiu, będzie już bardzo źle?
Bardzo źle jeszcze nie, ale od porażki na pewno nie zrobi się lepiej. Tak czy inaczej, do końca sezonu dużo jeszcze może się wydarzyć, będzie podział punktów, gra w grupach. Jeden mecz o niczym nie przesądza ani w jedną, ani w drugą stronę. No, ale punkty są nam bardzo potrzebne, żeby przed fazą grupową było co dzielić.

Zrzut ekranu 2017-03-09 o 07.08.06

Nadal są szanse na to, że po sezonie Kostja Vassiljev zostanie w Białymstoku.

– Oczywiście chcielibyśmy, żeby Konstantin został u nas na dłużej. Po jego zachowaniu też odnoszę wrażenie, że z jego strony jest podobna wola – mówi prezes Jagiellonii Cezary Kulesza.

Od grudnia trwa jednak impas. Agenci piłkarza z grupy Nesta Sport Group, reprezentującej interesy Vassiljeva, nie przyjęli warunków nowej umowy przedstawionej zawodnikowi. Przełom w negocjacjach nadal nie nastąpił.

– Mamy dwie kwestie sporne. Pierwsza to zarobki, a druga – chyba jeszcze bardziej zapalna – to długość kontraktu – dodaje prezes Kulesza.

Zrzut ekranu 2017-03-09 o 07.08.17

Bartosz Białkowski gra o transfer. Marzy mu się Premier League.

To jego trzeci sezon na Portman Road. W poprzednim bronił tak dobrze, że kibice wybrali go na Piłkarza Roku. Bramkarz z Elbląga swoimi interwencjami zwraca uwagę coraz silniejszych klubów. – W styczniu konkretnych ofert nie było, ale zapytań całkiem sporo. Do transferu jednak nie mogło dojść, bo moi szefowie postawili sprawę jasno: nie ma mowy o sprzedaży. Zobaczymy, co będzie dalej, do wszystkiego podchodzę spokojnie. Czuję się dobrze w Ipswich, ale mam też swoje cele. Marzy mi się Premier League – deklaruje.

Polski golkiper po cichu liczy, że może wyłowi go jeden z klubów walczących o awans do angielskiej ekstraklasy. Jeszcze niedawno Ipswich takim było – w 2015 roku Traktorzyści z Białkowskim w składzie grali w play offach, ale odpadli w dwumeczu z Norwich City. Rok temu do strefy barażowej zabrakło im pięć punktów. W obecnych rozgrywkach zajmują jednak dopiero 16. miejsce.

fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

17 komentarzy

Loading...